MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kobiety w ofensywie: zaczęły od giełdy i banków

Maciej Stańczyk
Elżbieta Witczak, dyrektor "Morateksu" z Łodzi: - Nigdy nie spotkałam się z nierównym traktowaniem
Elżbieta Witczak, dyrektor "Morateksu" z Łodzi: - Nigdy nie spotkałam się z nierównym traktowaniem fot. Krzysztof Szymczak
Jeszcze kilkanaście lat temu kobietom przypisywano wyłącznie dwie role: matki i gospodyni domowej. Panie pomijane były przy rozdzielaniu eksponowanych stanowisk, choć często wiedzą i umiejętnościami przewyższały mężczyzn.

Wciąż jednak stały krok za nimi. Dopiero dziś jesteśmy w Polsce świadkami małej rewolucji. Panie z wdziękiem pną się po szczeblach kariery, wdrapują na fotele szefów dużych firm i zdobywają pozycje sprawnych menedżerów. W szpilkach i z torebką pełną pieniędzy walczą o obalenie szowinistycznych stereotypów.

Blondynka z głową na karku

Eunika Adamus sześć lat temu zadebiutowała na kierowniczym stanowisku w służbie zdrowia. W opinii fachowców, ta drobna blondynka rzuciła się wówczas z motyką na słońce. Została główną księgową w zadłużonym po uszy szpitalu w Kluczborku na Opolszczyźnie. Lecznica tonęła w 22-milionowym długu. Adamus znalazła się w zespole - notabene kierowanym również przez kobietę - który miał szpital wyprowadzić na prostą i uczynić z niego spółkę handlową. Bez pomocy rządu, którą dopiero teraz dostają przekształcające się lecznice. A jednak udało się. Dziś szpital w Kluczborku stawiany jest za wzór dla komercjalizujących się lecznic.

Dla Euniki Adamus Kluczbork był trampoliną do sukcesu. Po roku była już dyrektorem finansowym spółki, po dwóch - wiceprezesem zarządu. Po pięciu latach 25-tysięczne miasteczko okazało się za małe na jej ambicje.

- Chciałam spróbować czegoś innego, realizować pomysły, których w Kluczborku nie mogłam przeforsować. Zamarzyłam pójść na swoje - wspomina pani Eunika.

Pole do popisu znalazła na peryferiach województwa łódzkiego, w ośmiotysięcznym Wieruszowie. Miejscowy starosta zapragnął przekształcić szpital w spółkę. Po nauki pojechał do Kluczborka. Tam poznał Adamus i przekonał ją do przeprowadzki. We wrześniu 2008 roku stanęła na czele nowo powstałej spółki. I radzi sobie świetnie. Tylko przez cztery miesiące ubiegłego roku spółka zarobiła na czysto około 600 tysięcy złotych. Blisko półtora miliona złotych Adamus wpompowała w unowocześnienie szpitala. Nie było jej łatwo. Musiała zacząć od zburzenia niewidzialnego muru między nią a załogą.

- Nieraz słyszałam, jak mówili "przyszła jakaś baba, mała, chuda i jeszcze chce nami rządzić". Musiałam udowodnić, że choć jestem obca, to gram z załogą do tej samej bramki - wspomina.
A miejscowi lekarze przyznają: - Na początku podchodziliśmy do niej nieufnie, bo przecież nie wiedzieliśmy, jak to przekształcenie się skończy. Czy przypadkiem nie będzie miotłą, która wymiecie nas ze szpitala. Ale widać, że prezes ma głowę na karku. Wie, co robi.

Weekend z dzieckiem i... laptopem

Takich kobiet jak Eunika Adamus, które "wiedzą, czego chcą", na biznesowej mapie Polski jest coraz więcej. Co ciekawe, panie szczególnie upodobały sobie rynek kapitałowy. Z opublikowanych kilka tygodni temu przez Giełdę Papierów Wartościowych badań wynika, że w domach maklerskich, bankach, funduszach inwestycyjnych i na szeroko pojętym rynku kapitałowym, pracuje więcej kobiet niż mężczyzn. Branża, w której panie szczególnie wzięły pod pantofel panów, to finanse. 68 procent osób zatrudnionych w tej profesji to kobiety. Modelowo wygląda to w strukturach samej giełdy.
- Kobiety stanowią połowę osób zatrudnionych na warszawskiej giełdzie. W skład czteroosobowego zarządu wchodzą dwie kobiety. Panie stanowią też blisko połowę kadry kierowniczej i rady nadzorczej giełdy - wylicza Beata Jarosz z zarządu GPW.

Co ciekawe, warszawski parkiet pod tym względem stanowi ewenement na skalę europejską. Na giełdach w Atenach, Pradze, Wiedniu i Berlinie, kobiet na próżno szukać w zarządach. Tylko nieco lepiej wygląda to w Sofii, gdzie kobiety mają 30 procent władzy. Lepsi jesteśmy też od liberalnych Stanów Zjednoczonych. W zarządzie giełdy Nasdaq panie stanowią jedynie 15 procent składu załogi.

- Bo my uwielbiamy władzę i pieniądze - śmieje się 33-letnia łodzianka Monika, piastująca wysokie stanowisko w centrali jednego z banków. - I sporo jesteśmy w stanie poświęcić - dodaje po chwili.
Ona poświęciła rodzinę. Małżeńska idylla trwała niewiele ponad trzy lata, i jak sama Monika mówi, skończyła się przez jej ciągłą nieobecność w domu.

Owocem związku jest 5-letnia Martyna, typowe dziecko zapracowanej mamy. Spragnione przytulania, wychowywane przez nianię. - Mamy dla siebie czas tylko w weekendy, ale i to nie zawsze. Jak zabieram pracę do domu, laptop włączony jest przez cały dzień. Dzielę czas między komputer a dziecko - mówi z zażenowaniem w głosie. Ale po chwili usprawiedliwia się: - Muszę zapewnić bezpieczną przyszłość swojemu dziecku. Ojciec Martynki w ogóle nie interesuje się jej losem.

Mentalność do zmiany?

Przykład Moniki nie jest odosobniony i dowodzi, że kobiety, jeśli chcą robić karierę zawodową, muszą iść na więcej ustępstw niż mężczyźni. O wiele częściej panie muszą wybierać: praca lub rodzina. Jak w ruletce. Jeśli nie chcą zagrać, często zmuszone są odejść od stołu. I pozostają w cieniu mężczyzn, co powoduje niekończące się frustracje.

Z badań przeprowadzonych przez socjologów z Uniwersytetu Zielonogórskiego wynika, że mężczyźni częściej niż kobiety cieszą się pracą i częściej jest ona zgodna z kierunkiem ich studiów. Zdaniem socjologów, to dlatego, że mężczyźni na pierwszym miejscu stawiają samorealizację i niezależność finansową. W głosach pań słychać zaś echa tradycji. Kobiety nastawione są na łączenie pracy z życiem rodzinnym. I niejako same spychają się na drugi plan.

- Musimy wyjść z cienia. Musimy przestać bać się odpowiedzialności i kiedy proponowane są nam eksponowane stanowiska, nie możemy zastanawiać się, czy pogodzimy pracę z wychowywaniem dzieci i prowadzeniem domu. Mężczyźni takich skrupułów nie mają. My też musimy się ich pozbyć. Musimy zmienić naszą mentalność - mówiła w Łodzi Jolanta Kwaśniewska, na jednym ze spotkań przed czerwcowym Kongresem Kobiet Polskich.
Urok nie zastąpi kompetencji

Kongres, na którym pojawiło się ponad cztery tysiące kobiet z całej Polski, miał dwa oblicza. Z jednej strony, był manifestem siły płci pięknej, a z drugiej - okazją do utyskiwań na panujące stereotypy. A to, że kobietom rzucane są kłody pod nogi, gdy chcą awansować. A to znowu, że kobieta fachowiec jest gorzej wynagradzana niż mężczyzna na tym samym stanowisku.

Dość marudzenia ma Elżbieta Witczak, dyrektor Instytutu Technologii Bezpieczeństwa "Moratex" z Łodzi.

- Nigdy nie spotkałam się z nierównym traktowaniem. Świetnie wspominam pracę ze swoim poprzednim szefem, który był mężczyzną. Odnoszę wrażenie, że kobiety niektóre sprawy chciałyby załatwić jednym uśmiechem, a tak się nie da - powiedziała nam Elżbieta Witczak.

W instytucie przeszła całą ścieżkę awansu zawodowego. Od adiunkta, poprzez dyrektora ds. naukowych, na najważniejszej osobie w firmie kończąc.

Ostatnią funkcję pełni od kwietnia 2007 roku. Kierowany przez nią "Moratex" przygotowuje włókna, które odporne są na działanie substancji chemicznych, biologicznych, ognia, temperatury i siły uderzeniowej pocisków. Firma nie narzeka na brak zamówień. Pracuje m.in. na potrzeby wojska, policji i straży pożarnej. Osiąga sukcesy, bo Witczak postawiła na kompetencję, nie na płeć.

- Jeśli kobieta stawia na swój urok osobisty, szybko zostanie wyeliminowana z biznesu. Tutaj liczą się kompetencje, rzetelność, działanie w zgodzie z literą prawa. Miła powierzchowność, owszem, jest atutem, ale nie zastąpi zdrowego rozsądku i wiedzy - uważa Elżbieta Witczak.

Biznes trampoliną do polityki

Kryteria są ostre, ale ich spełnienie może przynieść wymierne profity. Tym bardziej że sprawny menedżer w spódnicy jest łakomym kąskiem dla świata polityki.

Najlepszym przykładem takiego transferu jest urzędujący wojewoda łódzki Jolanta Chełmińska. Ekonomistka, przez 28 lat związana z bankowością, pięła się po szczeblach korporacyjnej kariery, dochodząc w 2004 roku do stanowiska dyrektora oddziału PKO BP. Trzy lata później Platforma Obywatelska skusiła ją wizją kariery politycznej. A w "jej" urzędzie już szepcą, że ambicje pani wojewody sięgają jeszcze wyżej. Na Wiejską.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki