Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kostka nie dźwignie Piotrkowskiej

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa Grzegorz Gałasiński
Rozpoczynający się remont ulicy Piotrkowskiej sprawi, że Piotrkowska będzie wyremontowana. To jedyny bezdyskusyjny wniosek, który można wyciągnąć z realizacji tego przedsięwzięcia.

Remont ma kosztować prawie 50 milionów złotych. Granitowa kostka pokryje jezdnię, granitowe płyty pokryją chodniki, na płytach staną ławki, latarnie, kosze na śmieci, wyrosną drzewa. Opracowano nawet taktykę remontu - krótkimi odcinkami, żeby nie dobić ostatnich liczących się najemców lokali na reprezentacyjnej ulicy miasta.

Estetyka ważna rzecz, zwłaszcza gdy dotyczy głównego deptaka miejskiego. Tyle że estetyka wybiórcza może przynieść efekt połowiczny, jeśli nie odwrotny do zamierzonego. Remont Piotrkowskiej oznacza de facto remont nawierzchni, podczas gdy tu i tam nadal straszyć będą obdarte elewacje. Gdybym miał do wyboru, czy skoncentrować siły i pieniądze na ulicy rozumianej jako jezdnia i chodniki, czy zabudowie ulicy, wybrałbym to drugie. Po prostu gołym okiem widać, co bardziej razi i zniechęca do spaceru ulicą. Tego jeszcze nie widać, ale podniesienie estetyki Piotrkowskiej w takim zakresie o jakim mowa w jeszcze większym stopniu uwydatni brzydotę zaniedbanych budynków. Prawo kontrastu.

Ale jest też problem głębszy. Poprawa estetyki jest rzeczą mile widzianą, ale lepiej, żebyśmy sobie po tym zbyt wiele nie obiecywali. Będzie ładniej, ale czy to ładniej przyczyni się do tak upragnionej rewitalizacji Piotrkowskiej?

Na pewno nie zaszkodzi, ale też nie będzie to czynnik, który tchnie nowy impuls rozwojowy. Co jakiś czas piszemy o potrzebie budowy wielopoziomowych parkingów przy Piotrkowskiej i ulicach równoległych, polityce czynszowej, ukierunkowanej na ściągnięcie pożądanych branż na deptak, popatrzenie na Piotrkowską nie tylko przez jej nawierzchnię i zabudowę, ale i szeroko rozumiane sąsiedztwo. Brzydkie słowo "skomunikowanie" jest jednym z kluczy do sukcesu, ale ten klucz wciąż leży w jakiejś miejskiej szufladzie.

Podwórka, poza nielicznym przypadkami, nie są pełnymi uroku zaułkami, tylko zwyczajnymi, dość smutnymi placykami. Może warto przeanalizować, jak to się stało, że tylko niektóre z nich stały się przytulnymi enklawami. Czyja to była własność, czy inwestorzy zgłaszali się samorzutnie, czy ktoś potrafił ich poszukać, czy w ich zagospodarowaniu więcej było spontaniczności czy planu? Jest się od kogo uczyć, bez potrzeby płacenia zagranicznej firmie za raport pełen banałów.

A wracając jeszcze do remontu ulicy. Żaden z moich znajomych, przyjeżdżających do miasta, nie zwrócił mi uwagi na zły stan nawierzchni ulicy. Ale całą resztę, niestety, widzą. Chciałbym, aby władze miasta popatrzyły na Piotrkowską tymi obcymi oczami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki