Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kreatywni inaczej

Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński Dziennik Łódzki/archiwum
Nie jest łatwo, oj, panie, nie jest. Jak kraj długi i szeroki, nie jest łatwo pisać nad Wisłą książki, a najtrudniej, to, panie, nad Łódką. Żeby tam pisać, uch. Pisać to nawet można, choćby i w kolejce do pośredniaka można, co i lepiej to, bo czas szybciej płynie. Ale za to wydawać, to ci dopiero natrudzić się trzeba, nachodzić, napisać, a czasem nakrzyczeć. Bo, panie, i nogą to też trzeba umieć tupnąć!

Co tu odpowiedzieć na takie dictum? Że biadolić rzecz łatwa, a biadolić w Łodzi - do tego nie potrzeba żadnego wysiłku? Nawet przy bynajmniej nie odrobinie dobrej woli, gdy do uszu docierają takie wieści, trudno z doklejonym uśmiechem powtarzać: "Jest super!".

Łódzki magistrat ogłosił konkurs na wsparcie wydawnictw niskonakładowych traktujących o Łodzi. Ta dobra wiadomość niesie ze sobą zawód. Tak jak zapowiadano, kwota, jaką miasto wesprze wydawców i autorów, jest dużo niższa. Dziś jest to 150 tys. zł. Jak nieosiągalne marzenie wygląda 270 tys. zł z mnionego roku. Druga "szpila" to przy tak niskim budżecie umieszczenie w jednym worku książek (historycznych i literatury pięknej) i czasopism.

Może trzeba dostrzegać jasne strony takiej sytuacji? Oto Łódź wychodzi naprzeciw szkodliwym światowym trendom. Niebawem więcej będzie przecież osób piszących książki, niż czytelników - dlatego Łódź wbija się klinem tę falę. Nie będzie drukowania, nie będzie wydawania, niczego nie będzie (kto to powiedział?).

Jeszcze "milsze" jest jednak, że (zgodnie z ustawą o działalności pożytku publicznego przyjętą przez nasz rząd) w konkursie o dofinansowanie mogą brać udział tylko organizacje pozarządowe, które nie działają dla osiągnięcia zysku. Od razu w pewien sposób wyklucza to z udziału w konkursie profesjonalne wydawnictwa, które mogłyby przygotować książki na wysokim edytorskim poziomie.

Jednocześnie wymaga się od oferentów (stowarzyszeń, fundacji), aby dysponowali wykwalifikowaną kadrą i mieli doświadczenie na polu wydawniczym.

Jak wydostać się z tego błędnego koła chyba nikt nie myśli. Może poza oferentami, którzy szukają sposobu pozyskania wsparcia z publicznych pieniędzy, by w końcu ukazały się jakieś "niskonakładowe, niedochodowe", nowe książki o Łodzi. I znajdują je - szukają kontaku z NGO-sami, by wspólnie wypełnić wniosek.

Tak budzi się w ludziach kreatywność... która mogłaby zostać spożytkowana na coś bardziej twórczego. No, panie, a nie mówiłem, że nie jest łatwo wydawać nad rzeką Łódką?

Łukasz Kaczyński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki