Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kropiwnicki: Łódź jest jak stryjek, który zamienił siekierkę na kijek

Sławomir Sowa
Jerzy Kropiwnicki
Jerzy Kropiwnicki Grzegorz Gałasiński
Dziś w Urzędzie Miasta na ważnych stanowiskach są ludzie, dla których jest to pierwsze miejsce pracy. Kierują sprawami, które przerastają ich możliwości - mówi Jerzy Kropiwnicki, prezydent Łodzi, odwołany trzy lata temu w referendum, w rozmowie ze Sławomirem Sową:

Zaznacza Pan jakoś w kalendarzu dzień 17 stycznia?
Nie, jakoś specjalnie tej daty nie spostrzegam. Ale z czasem mam coraz więcej informacji na temat akcji, jaka wtedy była podjęta przeciwko mnie przez SLD i część Platformy Obywatelskiej. Nie o wszystkich kalumniach wtedy wiedziałem.

A jak Pan ocenia skutki tego referendum?
Proszę zapytać łodzian. Chyba już widzą, że zamienił stryjek siekierkę na kijek.

Tamto referendum ciągle odżywa. Wracają porównania rządów Hanny Zdanowskiej i Pańskich. Trwa proces, który Marek Żydowicz wytoczył Hannie Zdanowskiej. Sądzi Pan, że długo będziemy odczuwać konsekwencje tamtych wydarzeń?
W jakimś stopniu tak, dlatego że jedno z drugim było splecione. Młodzieżówka, która sądzi, że zjadła już wszystkie rozumy, od samego początku chciała pokazać panom Żydowiczowi, Lynchowi, Gehry'emu kto tu rządzi i pokazywała poprzez uniemożliwianie kontynuacji festiwali Camerimage i Dialogu Czterech Kultur. To młodzieżówka ma tutaj władzę. Niech sobie jakiś tam Lynch czy inny Gehry nie myślą, że łódzka Rada Miejska będzie na nich patrzyła z sympatią i podziwem. Wobec powyższego, przegrane zostały przez Łódź eliminacje do Europejskiej Stolicy Kultury, mimo że rok wcześniej Łódź była faworytem. Pojawiły się artykuły wyrażające rozczarowanie Łodzią, a po nich wypowiedzi ludzi, których słowa mają wagę opiniotwórczą daleko poza Polską i które prezentują zupełnie inny obraz Łodzi niż ten w latach 2002-2009.

Jak Pan sądzi, jak wyglądałby dzisiaj stopień zaawansowania Nowego Centrum Łodzi z Centrum Festiwalowo-Kongresowym, gdyby Pan nadal rządził?
Bylibyśmy w zupełnie innym miejscu. Część tamtych projektów byłaby już mocno zaawansowana, inne byłyby już na ukończeniu. Nikt nie zaprzeczy, że potrafiłem dla mojego miasta i spraw, na których mi zależało, wymuszać na władzach państwowych korzystne decyzje.

Załóżmy, że referendum się nie powiodło. Byłby Pan w stanie wygrać wybory i rządzić kolejną kadencję?
Nie miałem zamiaru startować trzeci raz, ale gdyby referendum się nie udało, to prawdopodobnie prezydentem byłby Włodzimierz Tomaszewski, który kontynuowałby tę samą linię programową. I robiłby to z ludźmi, którzy się znali na rzeczy. Proszę zobaczyć, co reprezentuje ta młodzieżówka, która się dorwała do władzy. Nie chodzi mi przy tym o młodych ludzi, tylko o pewien styl rozumowania i podejścia do świata. Taki działacz młodzieżowy to ktoś, kto może mieć sto lat i nadal będzie działaczem młodzieżowym, bo nie potrafi sobie wyobrazić konsekwencji swoich działań, ale za to jest przekonany o swojej wszechmocy. Otóż ta młodzieżówka nie brała pod uwagę, jakie mogą być dla miasta konsekwencje ich działań. Uważała, że na kierownicze stanowisko można wstawić dowolną osobą, albo kogoś, komu trzeba się odwdzięczyć. Zniknęli z urzędu fachowcy od promocji, polityki mieszkaniowej i gospodarki miejskiej, a przyszli na ich miejsce ludzie, którzy, jak popracują jeszcze z sześć lat, to się może czegoś nauczą. Urząd Miejski w takim dużym mieście jak Łódź to nie jest miejsce, gdzie można się czegoś uczyć na kierowniczym stanowisku. Trzeba przechodzić poszczególne szczeble. Starałem się - podobnie zresztą jak moi poprzednicy - nie ruszać pracowników, którzy dowiedli swojej fachowości. Dziś w Urzędzie Miasta na ważnych stanowiskach są ludzie, dla których jest to pierwsze miejsce pracy. Kierują sprawami, które przerastają ich możliwości.

Uważa Pan, że wciąż możliwa jest reaktywacja projektów, które padły po Pańskim odwołaniu, takich jak festiwal Camerimage i Centrum Festiwalowo-Kongresowe?
Z tą Radą Miejską na pewno nie. Ona wiruje wokół własnego pępka i nie dostrzega świata na zewnątrz. Jak się słucha jej debat na antenie radiowej, to najpierw zaczynają człowieka zęby boleć, a później się mdło robi.

Pomija Pan prezydent Zdanowską.
Nie chciałbym się wypowiadać na ten temat. Powiem tylko jedno - trudno jest rządzić, jeżeli nie ma się jedności w swoim własnym stronnictwie.

Nie miał Pan nigdy pragnienia rewanżu, żeby się odegrać za tamto referendum sprzed trzech lat?
Nie widzę tego w kategoriach meczu. Wie Pan, ja całe dorosłe życie spędziłem w służbie publicznej i pełnienie funkcji traktowałem jako służbę społeczną.

Kilka razy unikał Pan odpowiedzi, czy wystartuje Pan raz jeszcze na prezydenta Łodzi. Mówił Pan, że na dzień dzisiejszy nie, więc można było domniemywać, że może w przyszłości tak.
Każde zdanie można interpretować jak kto chce. Powtórzę to, co powiedziałem poprzednio - na dzień dzisiejszy - nie.

Będzie Pan promował Włodzimierza Tomaszewskiego, jeśli będzie startował?
Jeżeli będzie startował.

Rozmawiał Sławomir Sowa

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki