Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kropiwnicki uśmiecha się w stronę ŁPO

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Grzegorz Gałasiński
"Dla obecnych władz miasta największym zagrożeniem jest powrót do władzy byłego prezydenta". Słowa te w kontekście Łodzi padły na zeszłotygodniowym spotkaniu Łódzkiego Porozumienia Obywatelskiego. Dotyczyły oczywiście Jerzego Kropiwnickiego, a wypowiedział je jego były pierwszy zastępca Włodzimierz Tomaszewski, dziś przewodniczący ŁPO. Na spotkaniu była kupa ludzi jak na ŁPO, posypały się brawa, a Jerzy Kropiwnicki tylko się uśmiechnął.

Parę tygodni temu, roztrząsając temat zwiększonej aktywności Jerzego Kropiwnickiego na lokalnym gruncie, zastanawiałem się, czy może chodzić o jego chęć powrotu na Piotrkowską 104. On sam zaś mówił, że się nad tym nie zastanawiał, jakby chciał zostawić sobie jeszcze furtkę, a w każdym razie nic na półmetku kadencji nie deklarować.

A teraz słowa Tomaszewskiego i reakcja publiki mówią dwie istotne rzeczy. Po pierwsze, w ŁPO mocno dojrzewa koncepcja, by przekonać Kropiwnickiego do tego, by kandydował, po drugie zaś Tomaszewski tymi słowy zadeklarował, że odejdzie na bok ze swymi ambicjami, by dawnemu szefowi utorować drogę do startu. Innymi słowy, jako szef ŁPO próbuje namaścić byłego prezydenta, tak jak on namaścił go przed dwoma laty.

Wtedy, w pierwszej turze, tak naprawdę wszystko rozbiło się o poparcie PiS. Partia wystawiła kandydata z Warszawy, który miał się tylko przetrzeć przed wyborami do Sejmu i m.in. dlatego nie dała poparcia Tomaszewskiemu. Jarosław Jagiełło, ówczesny szef PiS, co prawda zapewnił, że Tomaszewski może kandydować pod szyldem PiS, jeśli tylko przyjmie partyjną legitymację. Czas jednak potwierdził, że Jagiełło i tak nie miał nic do gadania.

Jednak samo zsumowanie wyników kandydatów PiS i ŁPO z I tury do dziś działa na wyobraźnię wielu, bo wychodzi na to, że Hanna Zdanowska w II turze zmierzyłaby się nie z Dariuszem Jońskim, a właśnie z Tomaszewskim, gdyby to on firmował szyld ŁPO i PiS jednocześnie. Różnica między Tomaszewskim a Zdanowską po pierwszej turze wynosiłaby tylko 1 punkt procentowy, kto wie, co wydarzyłoby się w drugiej turze...

Zresztą fakt, że w zeszłym tygodniu Tomaszewski powiedział, co powiedział, swe źródła ma też w PO i prezydent Zdanowskiej. Gdy powierzyła mu blisko dwa lata temu funkcję szefa ZWiK, to de facto zutylizowała go jako swego ewentualnego kontrkandydata w wyborach w 2014 r. Natomiast dymisją, przeciw której była nawet rada nadzorcza ZWiK, wykreowała sobie Tomaszewskiego może nie jako kontrkandydata, ale politycznego przeciwnika na czas długi. Jego i całe ŁPO, może nawet łącznie z Jerzym Kropiwnickim.

O Kropiwnickim zawsze słyszałem, że nie wchodzi nigdy w jeden szczebel władzy więcej niż na dwie kadencje, dlatego wątpliwe, by chciał ponownie kandydować. Tyle że on prezydentem Łodzi przez dwie kadencje nie był, bo odwołano go w trakcie trwania drugiej. Miałby więc coś do udowodnienia Łodzi, PO, a także PiS. Tak naprawdę to dziś jedyny polityk, który z poparciem PiS mógłby zagrozić w Łodzi Platformie i Jarosław Kaczyński chyba to rozumie.

A PO i Zdanowska? Nie ma co gadać, że władza ma niskie notowania w Łodzi, bo jak przychodzi do wyborów to i tak wygrywa. Tyle że w 2014 r. PO nie będzie rozliczana za cztery lata tylko swoich rządów. Nie każdy w Łodzi odda głos za PO, bo to mniejsze zło od PiS. Ludzie patrzą, jak im się żyje, czy droga zrobiona, czy korek, ile za przedszkole, media, czynsz i śmieci. A ta perspektywa miło na kolejne dwa lata się nie rysuje. Nawet jeśli podwyżki są koniecznością, naturalną kwestią oceny pozostaną inwestycje. Dworzec się buduje, Trasa Górna też, rozpoczął się remont Piotrkowskiej. Jednak punkt widzenia wyborcy istotny będzie nie dziś, a za dwa lata i wtedy istotne będzie, co się z tymi inwestycjami dzieje.

Cezary Grabarczyk pokazywał się w kampanii na tle wielkich inwestycji, które sam do regionu sprowadził, a dostał równe 20 tys. głosów mniej niż w 2007 r. Na tym tle choćby pat z łódzkimi stadionami to dla PO spory minus. Abstrahując od faktu, czy o jeden nie za dużo, albo czy ten pat to wina miasta, czy też nie, będzie to po prostu niespełniona obietnica. I szansa dla tych, którzy w Łodzi chcą złamać monopol władzy PO.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki