18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Musiał: Moje marzenie spełniło się dzięki dyrektorowi Muzeum Miasta Łodzi [WYWIAD]

rozm. Łukasz Kaczyński
Krzysztof Musiał, milioner i kolekcjoner, w Galerii Mistrzów Polskich, której jest współgospodarzem
Krzysztof Musiał, milioner i kolekcjoner, w Galerii Mistrzów Polskich, której jest współgospodarzem Krzysztof Szymczak
Z Krzysztofem Musiałem, kolekcjonerem dzieł sztuki i jednym z najbogatszych Polaków, rozmawia Łukasz Kaczyński.

Czy teraz, niemal cztery lata od powstania Galerii Mistrzów Polskich, nie żałuje Pan przekazania w depozyt Muzeum Miasta Łodzi ponad 120 obrazów z pieczołowicie budowanej kolekcji?
Przeciwnie. Jestem zadowolony i szczęśliwy. Wystawa zawierająca dzieła z mojej kolekcji, która sześć, siedem lat temu jeździła po Polsce, była pokazywana w zasadzie w większości dużych miast. Oprócz Łodzi. Zależało mi więc, by w jakiś sposób zaistniała także w tym mieście. Właśnie dzięki propozycji ówczesnego dyrektor Muzeum, Ryszarda Czubaczyńskiego, udało się to marzenie ziścić. Duża część obrazów z tamtej wystawy udało się umieścić na ekspozycji stałej w Galerii Mistrzów Polskich. Myślę, że to jest idealne miejsce i miasto dla tej ekspozycji. Poza tym myślę, że wystawa w Galerii Mistrzów Polskich została doceniona przez władze miasta i przez publiczność. Tego rodzaju ekspozycji nie było w Łodzi i ona wypełniła lukę.

Pana związki z Łodzią nie ograniczają się do kontaktów z tym jednym muzeum. Zasiada Pan także w radzie społecznej Muzeum Sztuki.
To prawda, a przez to jestem dość częstym gościem w Łodzi. Łódzkie muzea, z którymi mam kontakt - oprócz wymienionych dwóch jest to jeszcze Centralne Muzeum Włókiennictwa - są bardzo dobrymi instytucjami i tak też prezentują się na tle zagranicznych. Są prężne i nowoczesne. Muzeum Miasta Łodzi jest o tyle specyficzne, że mieści się w znakomitym, zabytkowym budynku, który z oczywistych powodów nie pozwala wprowadzić zbyt wielu nowoczesnych rozwiązań. Zabiłoby to ducha czasu, który jest tam odczuwalny. Ale już moja kolekcja została umieszczona w przestrzeni specjalnie do tego celu zaprojektowanej i przebudowanej, stworzonej przez dyrektora Czubaczyńskiego. To już jest przestrzeń nowoczesna, spełniający wszelkie wymogi dotyczące na przykład klimatyzacji, temperatury i wilgotności. Tak powstała po prostu nowoczesna galeria. Wyposażono ją w audioprzewodniki, które są rzadkością na skalę krajową. Mamy komentarze w językach polskim i angielskim, ale w najbliższym czasie dodamy hiszpański i francuski, przez co wyjdziemy naprzeciw oczekiwaniom turystów z tamtych krajów.

Używa Pan liczby mnogiej- "my". Widzę w tym silną identyfikacją z tym miejscem.
Rzeczywiście, wszystko robimy wspólnie. Razem podejmujemy także decyzje. No i jest to też w jakimś sensie także moja galeria. Jestem właścicielem prezentowanych w niej dzieł, ale nie czuję się jej właścicielem. Raczej współgospodarzem.

W Centralnym Muzeum Włókiennictwa miałaby zostać otwarta wystawa innych dzieł z Pana kolekcji. Chodzi o sztukę balijską. Skąd wzięło się zainteresowanie sztuką Indonezji?
Indonezja to jedno z ulubionych miejsc, gdzie wypoczywam. Pierwszy raz pojechałem na wyspę Bali 25 lat temu i od tego czasu bywam tam regularnie. Po kilku latach wizyt turystycznych zacząłem interesować się lokalną kulturą i sztuką. Zacząłem kupować malarstwo, rysunki, rzeźby, tkaninę. To nie jest gigantyczna kolekcja, liczy kilkaset sztuk. Zamierzam je pokazać w BWA w Bydgoszczy, potem, w przyszłym roku, w Łodzi. Na Bali sztuka tradycyjna wciąż istnieje, jest kontynuowana i przetwarzana.

Znawcy rynku sztuki postulują, że obecny czas to bardzo dobry moment dla kolekcjonerów na powiększanie zbiorów. Pan również "zasadził się" na jakieś, może wcześniej upatrzone, prace?
Był taki okres w sztuce polskiej - osiem, dziesięć lat temu - gdy ceny poszły bardzo mocno w górę. Zwłaszcza za sztukę współczesną. Potem, gdy zaczął się kryzys światowy, który dotknął także Polskę, w 2008-2009 roku ceny nieco spadły. Powiedziałbym, że dziś są na stosunkowo niskim poziomie. Z tego punktu widzenia, jest to dobry okres, by promować polską sztukę. Niemniej przede wszystkim trzeba szukać okazji. Przyglądać się. Trzeba też mieć wyobrażenie o ogólnym poziomie cen za prace danego artysty, bo ich zróżnicowanie jest bardzo duże. Zależy choćby od okresu, w jakim dana praca powstała. A okazje zdarzają się wszędzie i zawsze, tylko trzeba być na nie wyczulonym. Generalnie ceny polskiej sztuki są niskie, nawet za niskie w stosunku do sztuki zachodniej. Zresztą na Zachodzie trwa akurat boom na rynku sztuki i ceny bardzo zwyżkują. W Polsce jeszcze nie. Może należy z tego korzystać.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Można rzec, że Europa Zachodnia odczuwa już poprawę koniunktury i wychodzi z kryzysu?
Tak, przy czym dodać trzeba, że jest to inny rynek. Na Zachodzie więcej jest ludzi z dużym "portfelem". Wymienić można chociażby Chińczyków, którzy w ostatnim czasie bardzo dużo kupują i podbijają generalne ceny. Oni koncentrują się raczej na światowych, wielkich nazwiskach, Picasso, Renoir, mniej na sztuce polskiej. Jednak warto wspomnieć o czymś, co stało się wręcz specyfiką rynku polskiego. Są to aukcje młodej sztuki, których nie było wcale jeszcze dziesięć lat temu. Teraz jest ich dużo i to jest bardzo dobre. One tchnęły świeże powietrze w cały rynek sztuki, bo nagle okazało się, że setki młodych malarzy ma gdzie wystawiać i sprzedawać prace. To tworzy możliwość pokazania i sprawdzenia się w kontakcie z odbiorcą i sprzedania swych prac: raz lepiej, raz gorzej. Dawniej na tradycyjne aukcje nie przyjmowano prac od nieznanych młodych artystów. Nie chciały ich też galerie i ludzie ci byli w kropce. Otwarcie się na nich zachęca też do wytrwałości tych, którzy dopiero zaczynają drogę artystyczną.

W wielu miejscach można przeczytać, że jest Pan miłośnikiem teatru. Czy łódzkie sceny zabiegają o kontakt z Panem albo wsparcie, choćby promocyjne?
Jestem miłośnikiem, ale mniej teatru dramatycznego, bardziej opery, ale moja uwaga koncentruje się nie na teatrach polskich, bardziej na scenach światowych.

Pytam nie bez powodu. Kolejnymi cięciami dotacji rząd i samorządy zmuszają dyrektorów instytucji kultury, by poszukiwali wsparcia u prywatnych przedsiębiorców. Jednocześnie nie robi się wiele, by przedsiębiorców do pomocy skłonić.
Rzeczywiście, nie wiem dlaczego polski rząd do tej pory nic w tym kierunku nie zrobił. Zdecydowanie jest to nasza słabość. Nie ma żadnych zachęt, a na pewno byłoby to pomocne i skutkowało zainteresowaniem ludzi, którzy dysponują pieniędzmi. Polska powinna po prostu skopiować instrumenty i mechanizmy, które od lat istnieją na Zachodzie i dobrze funkcjonują.

Jaki mechanizm poleciłby Pan urzędnikom?
Najprostszy i najlepszy jest system ulg podatkowych. Podam przykład: co roku przekazuję pewną kwotę pieniędzy na rzecz The Metropolitan Opera w Nowym Jorku, której jestem wielbicielem. Pod koniec każdego roku fiskalnego dostaję od nich kopertę, w której jest podziękowanie i zaświadczenie dla amerykańskiego urzędu finansowego, które podaje kwotę, jaką mogę odpisać od podatku. Dla mnie to jest bardzo miłe, tyle że wyrzucam to zaświadczenie do kosza, bo w Ameryce nie płacę podatków. Płacę je w Polsce, a tu ten dokument jest nieprzydatny. Dlaczego w Polsce nie mogę otrzymać takiego za podobne działania?

Odnosi się wrażenie, że nie umiemy czerpać z dobrych wzorców, ale na złe jesteśmy bardzo podatni.
Tak jest. Tymczasem mamy gotowy do skopiowania wzór. Ale nikt się tym nie interesuje, a wszyscy narzekają, że nie ma pieniędzy na kulturę. No to zróbmy coś, by uruchomić pieniądze, które są może nie w skarbcu państwa, ale w społeczeństwie.

Chełpimy się operatywnością w pozyskiwaniu środków unijnych, ale realnie wciąż tkwimy w starych formach przejętych po minionych czasach i dziwimy się, że coś nie działa?
Dokładnie tak. Państwo nie zawsze ma pieniądze, by finansować wszystko, ale ludzie się bogacą i trzeba ich do współfinansowania przekonać.

Krzysztof Musiał
Polski przedsiębiorca od kilkunastu lat znajdujący się na liście 100 najbogatszych Polaków w rankingu tygodnika "Wprost" (z majątkiem szacowanym w 2006 r. na 210 mln zł). Znawca i jeden z największych kolekcjonerów polskiej sztuki współczesnej. Urodził się w 1949 r. w Kielcach skąd wyjechał zaraz po zdaniu matury. Absolwent Politechniki Warszawskiej. Jeden z pio-nierów handlu sprzętem komputerowym w Polsce. Na stałe mieszka w Hiszpanii, w Andaluzji. Wyjechał, bo - jak przyznaje - nie cierpi szarości i chłodu. Bywa na premierach w mediolańskiej La Scali i nowojorskiej Metropolitan Opera.
Galeria Mistrzów Polskich
Została otwarta jesienią 2010 r. w Muzeum Miasta Łodzi. Tworzy ją 120 prac dziewięćdziesięciu najwybitniejszych polskich malarzy i rzeźbiarzy z przełomu XIX i XX wieku. W przejętej od urzędu miasta i specjalnie zaaranżowanej na potrzeby Galerii przestrzeni oglądać można obrazy, rzeźby i rysunki takich znamienitości jak Jacek Malczewski, Olga Boznańska, Leon Wyczółkowski, Xawery Dunikowski, Tadeusz Makowski, Józef Paniewicz i Władysław Ślewiński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki