Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kultura: poezja ruchu

Dariusz Pawłowski
Sylvie Guillem tańczy w ''Solo''.
Sylvie Guillem tańczy w ''Solo''. Bill Cooper/materiały prasowe
Po co sto słów - wystarczy jeden gest. Taką definicję baletu przedstawili w sobotę i niedzielę w Teatrze Wielkim Sylvie Guillem i Russell Maliphant, podczas inauguracji prawdziwie światowej części XXI Łódzkich Spotkań Baletowych. Jest tylko podstawowy warunek. Musi to być gest perfekcyjny.

Sylvie Guillem zadziwia. Nie wypada nikomu wypominać lat, ale zarówno ona, jak i Maliphant, są w wieku, który dla tancerzy jest wiekiem poważnym, a jednak nikt nie odważyłby się chyba nazwać ich wykonawstwa ''emeryckim''. To bowiem sztuka najwyższej próby, wynikająca nie tylko z wybitnej wrażliwości artystycznej, ale przede wszystkim z mistrzowskiej świadomości ciała, jego niebywałego ''wyrobienia'' oraz idealnego wykorzystania warunków przyznanych przez naturę. A wszystko to związane jest z niezliczonymi godzinami ćwiczeń i hektolitrami potu wylanych w salach prób.

Występ Guillem to zjawisko wywołane z jednej strony jej magnetyczną osobowością artystyczną, z drugiej dowodem na to, że balet to dla niej całe życie i że właśnie baletowi, a raczej żmudnym ćwiczeniom, poświęciła lwią część dotychczasowych godzin swojego istnienia.

Efektem jest niebywała wiedza o własnym ciele, fenomenalne precyzja, plastyka i płynność ruchu, umiejętność uruchamiania każdego mięśnia zgodnie z własnym życzeniem. Guillem ma wyjątkową rzeźbę ciała (wspaniale uplastycznioną przy pomocy światła w pokazanej w Łodzi etiudzie ''Two''), długie nogi i ręce, które prowadzi w perfekcyjnie precyzyjnych gestach. Wkłada zarazem w swoje istnienie na scenie tak olbrzymi ładunek emocji, że zaciska widzom gardła. Taniec, który można oglądać w nieskończoność...

Sylvie Guillem i Russell Maliphant (autor choreografii do wszystkich układów) pokazali w Teatrze Wielkim program składający się z czterech elementów - niby niezależnych, ale przepięknie się ze sobą łączących. Na początek zobaczyliśmy ''Solo'' w wykonaniu Guillem, do hiszpańskiej muzyki gitarowej Carlosa Montoyi. Artystka nawiązuje tu do klasycznego tańca, sięga do ducha flamenco, ale przede wszystkim uwodzi płynnością ruchu w kaskadzie opływającego ją światła. W ''Shift'' (muzyka Shirley Thompson) na scenie pojawia się sam choreograf, choć ''sam'' nie jest tu najbardziej idealnym słowem.

Na tle jasnej konstrukcji, tancerz precyzyjnie rysuje na scenie ścieżkę swojego układu przed skierowanymi na niego i ścianę reflektorami. Krok za krokiem na ścianie pojawiają się cienie: kolejni tancerze. Reżyseria światła Michaela Hullsa- genialna.

Z geniuszem tańca obcujemy w ''Two'' (muzyka Andy Cowton). Guillem tkwi w klatce światła, które fenomenalnie ''maluje'' jej poszczególne mięśnie. Jednocześnie artystka tak w tym świetlnym ''pudełku'' układa swe ciało, że zatracają się jego początek i koniec, a tancerka mówi: ''mogę wszystko!''. Duet Guillem i Maliphanta w ''Push'' (muzyka Andy Cowton) to zaś półka najwyższa z najwyższych.

Buchająca pięknem eksplozja namiętności, wypełniona zarazem dostojną siłą, spokojem i intymnością. Tak się hipnotyzuje widzów!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki