- Chcemy jednoznacznie zadeklarować, że Solidarna Polska oficjalnie włącza się do akcji zbierania podpisów na rzecz odwołania pani prezydent. Budzi się Polska, budzą się największe miasta przeciw Platformie. Tak się dzieje w Warszawie, teraz czas na Łódź. Nie chce się wymądrzać swoim znawstwem spraw łódzkich, ale to co się rzuca w oczy w Warszawie i Łodzi, to arogancja władzy, alienacja, bałagan, nieposzanowanie procedur demokratycznych, marnowanie wielkiej szansy na europeizację, dramatyczna podwyżka cen usług komunalnych - mówił Kurski.
Podkreślił, że przebrała się miara. Jako wielki miłośnik kobiet żałował wprawdzie, że zarówno w Łodzi jak i w Warszawie sprawa dotyczy pań zajmujących stanowiska prezydentów, w dodatku o tym samym imieniu, stwierdził jednak że polityka ma swoje reguły i płeć nie gra tu żadnej roli.
- Widać, że mandat zaufania w obu miastach się wyczerpał - dodał Kurski.
Udział w konferencji wziął też m.in. Zbigniew Maurer, jeden z inicjatorów akcji referendalnej.
- Nie ma u nas demokracji. Ludzie, którzy włączyli się do referendum, którzy zbierają podpisy na targowiskach, placach, autogiełdzie, są eliminowani, usuwani, stosowane są różne podstępne chwyty, które szkodzą demokracji i całemu społeczeństwu - stwierdził Maurer.
Maurer mówił też o podwyżkach opłat za wieczyste użytkowanie, nazywając je jawnym złodziejstwem. Narzekał na nietrafione inwestycje, jak choćby remont Piotrkowskiej.
- Była kilka lat temu remontowana, teraz znów się ją rozgrzebuje, żeby tylko jakaś spółeczka przy okazji coś sobie zarobiła - przekonywał Maurer.
Zaatakował też Marcina Masłowskiego, rzecznika prezydent Zdanowskiej. Powiedział, że Masłowski brnie w kłamstwa twierdząc, iż referendum jest prywatną wojną Maurera z panią prezydent.
- Masłowski zapomniał o 80 tysiącach użytkowników wieczystych i pół milionie mieszkańców, którzy nie są w stanie wytrzymać podwyżek - powiedział Maurer.
Podczas spotkania dziennikarze pytali też Kurskiego o uchylenie mu immunitetu przez Parlament Europejski w związku z wykroczeniem drogowym (chodzi o złamanie zakazu skrętu w lewo w styczniu 2012 r.). Kurski wyjaśnił, że to... sprawka Platformy Obywatelskiej.
- Mieliśmy do czynienia z grandą i hucpą oraz typową przykrywką ze strony PO. Od kilku lat toczyło się postępowanie w sprawie zarzutów o cechach malwersacji, fałszowania dokumentów, przeciwko jednej z posłanek PO. Był wniosek polskiej prokuratury o zdjęcie jej immunitetu w związku z zarzutami o charakterze kryminalnym. Ponieważ PO należy do rządzącej frakcji w Parlamencie Europejskim, tak długo ten wniosek był międlony, że w końcu wczoraj został uroczyście skręcony. Stanowi to jawne złamanie wszelkich zasad, za którymi się PO opowiadała. Żeby ten skandal przykryć, zrobiono tak - niestety jestem już w tym wieku, że w przypadki nie wierzę - że w tym samym dniu głosowany był przypadek Jacka Kurskiego. Wiadomo było, że media natychmiast to chwycą i przykryją tamtą nieprzyjemną sprawę - oświadczył Kurski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?