Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łaszkiewicz: Gdyby nie prezydent, w Łodzi nie byłoby wielu firm

Wojciech Łaszkiewicz
Wojciech Łaszkiewicz, były szef zespołu doradców prezydenta
Wojciech Łaszkiewicz, były szef zespołu doradców prezydenta fot. Grzegorz Gałasiński
Siedem lat temu, gdy Jerzy Kropiwnicki został prezydentem, a przypomnę, że Łódź była wówczas w trakcie transformacji z miasta przemysłowego w nieprzemysłowe, wyjazdy zagraniczne, w których towarzyszyłem prezydentowi, były zabieganiem o łaski, żebraniną o zainteresowanie się Łodzią.

Byłem świadkiem niemal wszystkich rozmów z wysłannikami inwestorów, także tak krytykowanego ostatnio Della. Szef misji Della, po pierwszym dniu oglądania Łodzi, zapowiedział, że jadą oglądać Bratysławę. Zadałem pytanie: co by ich zatrzymało? Odpowiedział, że deklaracja pomocy publicznej ze strony miasta i rządu. Prezydent to zadeklarował, a potem oddzwonił premier Marek Belka. Premier już następnego dnia znalazł czas na rozmowę z Dellem, a potem z prezydentem Kropiwnickim. Co było dalej, wszyscy wiemy. I cóż z tego, że potem kupili to Tajwańczycy? Philips najpierw rozmawiał z premierem Millerem, ale ostatecznie usadowił się w jednym z najlepszych punktów Łodzi. I cóż z tego, że potem ta nieruchomość przeszła w ręce Infosysu? Myślę, że przyjście Infosysu do Łodzi też może być pokłosiem wizyty naszej misji w Indiach w 2006 r. To prezydent wprowadził Łódź w świat wielkiego biznesu. Obserwując z bliska cały proces ściągania inwestorów, mogę stwierdzić, że Łódź może kłaść się spać i budzić ze spokojem, bo prezydent w tej kwestii wykonał swe zadanie. Dziś jego przeciwnicy mówią, że za dużo czasu spędza za granicą, ale to są podróże po przysłowiowej kolędzie. To się przekłada na przyciąganie do Łodzi dużych firm. Nawet w tym kryzysowym roku przyszło 20 inwestorów, głównie do Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Ale to piętno charyzmy Kropiwnickiego powoduje, że do łódzkiej strefy te firmy ciągną, bo przecież mogłyby inwestować w Krakowie czy na Śląsku. Oczywiście, sukces ma wielu ojców, ale to ewidentna zasługa prezydenta Kropiwnickiego, że wyszliśmy z bezrobocia. Kropiwnicki już na początku swojej misji ukrócił ten najgorszy sposób zachowania urzędników w stosunku do ludzi, którzy chcieli w Łodzi zainwestować. To było coś na miarę wejścia smoka. Od poważnych sankcji za opieszałość w wydawaniu pozwoleń na budowę czy prowadzenie działalności gospodarczej, przez nakaz rozmów z interesantami w towarzystwie osób trzecich, do może nawet humorystycznego, ale ważnego elementu, jak nakaz noszenia przez panie spódnicy co najmniej do kolan. A potem było to żmudne kolędowanie po inwestorach... Dużo przebywam poza Łodzią. W Gdańsku czy Krakowie mówi się o naszym mieście z błyskiem zazdrości w oku, teraz choćby o Camerimage Łódź Center, które swoją drogą też przyciągnie inwestorów. Nie wszystko się udało, ale nie z winy prezydenta. Mogliśmy mieć w Łodzi fabrykę Peugeota. Przeszkodził między innymi kryzys. Nie wszyscy też wiedzą, że gdyby w odpowiednim momencie prezydent Lech Kaczyński podpisał traktat lizboński, prezydent Sarkozy wsparłby lokalizację Peugeota w Łodzi... No i mamy długo oczekiwane centrum Ikei. Że trwało to tyle lat? W środku tego terenu były trzy hektary ziemi rolnej I klasy, która z mocy ustawy nie mogła być zamieniona. To się wałkowało w Sejmie, w resorcie rolnictwa ponad rok, a jak w końcu przeszło, Ikea zmieniła koncepcję tego, co tam chce postawić i tak zeszły kolejne trzy lata. Długo po Kropiwnickim będziemy wspominać te dwie kadencje jako kapitalne czasy dla Łodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki