Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Jażdżewski: Jedność PO efektem ubocznym awansu Kwiatkowskiego [WYWIAD]

rozm. Marcin Darda
Leszek Jażdżewski
Leszek Jażdżewski fot. Krzysztof Szymczak
Z Leszkiem Jażdżewskim, redaktorem naczelnym "Liberte", rozmawia Marcin Darda.

Hanna Zdanowska znów przewodniczącą PO w Łodzi i tylko z dwoma głosami przeciw. Można było spodziewać się większej opozycji?

Byłoby naturalne, że jeśli ktoś kończy kadencję i walczy o drugą, to opozycję jakąś ma, zwłaszcza tajną, bo na oficjalną nie każdego stać. Jeśli głosowanie było tajne, to mogłoby się wydawać, że mimo usunięcia części niepokornych członków PO, taka opozycja będzie chciała zamanifestować swoje istnienie. Dlatego trochę zaskakująca ta przewaga.

Głosowano niejawnie na kartach, ale poprzez nieskreślanie kandydata", jeśli się go popiera. Krążyły żarty, że każdy posiadacz długopisu będzie podejrzany o głos przeciw Zdanowskiej.

Bo każdy, kto wykonywałby jakikolwiek manewr przy karcie, byłby z góry podejrzany o rebelię. Ale gdyby komuś bardzo zależało, to zakładam, że byłby w stanie się z tym ukryć. Ciekawe jest to, że Zdanowska nie miała żadnego kontrkandydata, a to pokazuje, że łódzka PO dziś jest przeciwieństwem tego, co obserwowaliśmy przez ostatnie miesiące czy nawet lata, czyli PO staje się wewnętrznie spójna.

Bo nie ma Krzysztofa Kwiatkowskiego, który został prezesem NIK, a jego radnych wyrzucono z partii. Czy Donald Tusk, akceptując Kwiatkowskiego jako prezesa NIK, miał gdzieś z tyłu głowy myśl, że to oczyści Zdanowskiej pole w Łodzi?

Myślę, że Tusk niespecjalnie interesuje się tym, czy Zdanowska ma czyste pole w Łodzi. Znając Tuska na tyle, na ile można go znać z jego publicznych zachowań, widać, że on nie lubi kłopotów. Niewątpliwie konflikt w Łodzi i fakt, że dwóch jego ministrów w swoim czasie walczyło w Łodzi, dla szefa partii nie jest sytuacją komfortową. Z jego punktu widzenia jedność i spokój są wartościami. Sam Kwiatkowski był rezerwowym kandydatem także do innych stanowisk, tym bardziej że nie był aż tak bardzo uwikłany w walki frakcyjne na wyższym szczeblu partii, a poza tym ma opinię eksperta. Dlatego nie sądzę, by Tusk myślał w tej sytuacji o komforcie Zdanowskiej. Po prostu efektem ubocznym nominacji Kwiatkowskiego była szybka i sprawna likwidacja jego frakcji w Łodzi, czyli opozycji wewnątrzpartyjnej.

I jak się to potoczy do wyborów samorządowych, które za rok? Bo Zdanowska jako prezydent od szyldu partii próbuje uciekać, co jest trochę schizofreniczne, bo z drugiej strony dostaje "białoruski" wynik na wyborach w partii.

Zdaje się, że jakiś czas przed wyborami pojawiły się jakieś przecieki i opinie, że Zdanowska nie wystartuje w wyborach w PO, ale się to nie potwierdziło. To pokazuje, że w takim codziennym rządzeniu Łodzią bycie przewodniczącym partii może kompletnie nie mieć znaczenia. Gdyby tym kandydatem był ktoś inny, to zaczęłyby się jakieś walki podjazdowe, a ta rola lidera partii w mieście byłaby istotniejsza, dlatego że być może byłby to jakiś recenzent stylu i efektów prezydentury Zdanowskiej. Gdy przewodniczącą jest sama Hanna Zdanowska, to jej oceny samej siebie jako prezydenta miasta będą fantastyczne. To głosowanie, o którym rozmawiamy, jest taką jednorazową przygodą, bo prawdę mówiąc to ja nie wiem, czy wszyscy łodzianie zdają sobie sprawę z tego, że prezydent Hanna Zdanowska jest również przewodniczącą łódzkiej Platformy. Ona za specjalnie chyba się nie angażuje w rozgrywanie wewnętrznych frakcji, bo też partia w codziennym zarządzaniu miastem w zasadzie nie ma nic do gadania. Realna władza jest nie w partii, tylko w Urzędzie Miasta. Ona będąc przewodniczącą jako prezydent może się od siebie dystansować i nikomu to specjalnie nie przeszkadza, bo poza opozycją czy dziennikarzami nikt raczej na to nie zwraca uwagi.

Ale przecież są przypadki decyzji dotyczących miasta, które zapadły na spotkaniach zarządu PO. Tak przecież było choćby z lokalizacją stadionu miejskiego.

Być może Zdanowska nie czuje się jeszcze pewnie mimo tego mandatu, ale też siła tego mandatu może wynikać z tego, że ona w sposób być może zakulisowy, nieoficjalny jest w sprawach kluczowych uległa wobec aparatu partyjnego. Natomiast ona sama, mam takie wrażenie, nie angażuje się w walkę wewnętrzną w Platformie. Oczywiście partia sobie i swoim członkom ma prawo wyznaczać priorytety, byłoby jednak dobrze, by to wszystko odbywało się w sposób oficjalny, by nie było tak, że ośrodek władzy znajduje się gdzieś indziej niż w Urzędzie Miasta. Cezary Grabarczyk czy Andrzej Biernat w Platformie mają dużo do powiedzenia, myślę jednak, że Zdanowska wypracowała już sobie taką pozycję, że może im powiedzieć "nie", gdyby jakaś ich propozycja stała w sprzeczności z jej interesem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki