Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Jażdżewski: Tusk z rekonstrukcji rządu już nie może się wycofać

Marcin Darda
Leszek Jażdżewski, politolog.
Leszek Jażdżewski, politolog. Krzysztof Szymczak
Ministerstwo ministerstwu nie jest równe, bo choćby resort sportu z punktu widzenia działalności państwa, wielkości budżetu jest w zasadzie bez znaczenia. Inaczej jest z Ministerstwem Zdrowia. Arłukowicz ewidentnie nie nadaje się na to stanowisko. Stracił już dawno swą popularność i ta zagrywka Tuska ze skopiowaniem ruchu Sarkozy'ego, czyli nominacja człowieka lewicy na eksponowane stanowisko rządowe, Tuskowi już nie pomaga. Gdyby premier miał dobrego kandydata, mógłby Arłukowicza zmienić. Kolejny kryzys w służbie zdrowia jest kwestią czasu, tylko nie widać kogoś z pomysłem, wizją. Ten rząd również nie ma programu naprawczego, jakiejś nowej wizji. Minister Nowak z kolei tymi zegarkami zrobił z siebie pośmiewisko, a o infrastrukturze nie ma bladego pojęcia. Z politologiem Leszkiem Jażdżewskim rozmawia Marcin Darda.

Ireneusz Raś, poseł PO powiada, że premier szykuje "dużą" rekonstrukcję rządu. Kogo w ogóle Tusk może wymienić poza Joanną Muchą i Krystyną Szumilas? Bo reszta z różnych przyczyn jest mocna.

Raś ma interes w tym, by rekonstrukcja rządu się odbyła, bo sam liczy na stanowisko ministra sportu dla siebie lub Andrzeja Biernata. Obaj z Muchą są na wojennej ścieżce. Rekonstrukcja rządu, jeśli miałaby się odbyć, to dlatego, żeby rząd wzmocnić i pozbyć się ministrów, którzy premiera obciążają. Nie doczekał jej Jarosław Gowin, a na pewno był do niej szykowany. Minister Mucha się nie sprawdziła i nie ma szans, by te straty odrobić. Nie sprawdziła się na Euro 2012, a taki był chyba pomysł, by przy tej okazji się wykazała. Minister Szumilas jest raczej niewidoczna, nikt po niej płakał nie będzie. Jest tylko pytanie, czy Tusk ma lepszych kandydatów, bo pokazał, że ma z tym problem. Są jeszcze dwa elementy. Pierwszy to PO, gdzie Tusk jest silny, ale pozycji absolutnej nie ma. Za pomocą stanowisk rządowych może wzmacniać się w partii, dogadując się z frakcjami i baronami PO. Rząd może być bardziej polityczny po to, by wzmocnić Tuska przed wyborami w PO i później, po nie do końca przewidywalnych wyborach do europarlamentu. Drugi element to właśnie eurowybory. Z tego co widać, kilku ministrów szykuje się do desantu na Brukselę. Pytanie czy dociągnąć z nimi do tych wyborów, by wzmocnić ich w kampanii, czy dać im odpocząć i wystawić za rok.

Ale Donald Tusk ma trzech zupełnie nowych ministrów: spraw wewnętrznych, sprawiedliwości i skarbu. Dopiero zaczęli i już mają odchodzić?

Wiadomo, że nie, jeśli nie popełnią jakichś karygodnych błędów. Tusk nie może tak żonglować stanowiskami, a choćby przy okazji częstej rotacji na stanowisku ministra sprawiedliwości widać było, że zmiany przynoszą negatywne efekty. Nawet jeśli kandydat zna się na temacie, to musi się wdrożyć w procedury administracyjne. Przy ostatnich zmianach, może poza Markiem Biernackim, pozytywnego efektu wizerunkowego Tuskowi osiągnąć się nie udało. Tusk chyba wie, że musi zrobić jakieś nowe otwarcie. Tylko że tych otwarć trochę już było, choćby drugie expose. Jeśli premier weźmie mało znanych ludzi z PO, umocni się w partii, ale wizerunku rządu nie wzmocni. Jeśli weźmie ekspertów, być może zyska efekt świeżości i wzmocni rząd, ale osłabi się w PO.

Może się wycofać z pomysłu rekonstrukcji?

Nie może. Może ją odłożyć w czasie, choćby do jesieni, ale się nie wycofa, bo to się stało już samodzielnym tematem. Nieustanne spekulacje kadrowe nie wyglądają poważnie, a pamiętamy, jak spekulowano przy ostatnich zapowiedziach rekonstrukcji, choć skończyło się w końcu powołaniem nowego ministra spraw wewnętrznych i nowego szefa kancelarii. Taka zabawa z ministrami, że każdy jest do odwołania, nie wzmacnia autorytetu tego rządu.

"Rzeczpospolita" przedstawiła sondaż, z którego wynika, że Polacy w pierwszym rzędzie chcą odwołania J. Muchy, Sławomira Nowaka i Bartosza Arłukowicza. Muchę już omówiliśmy.

Ministerstwo ministerstwu nie jest równe, bo choćby resort sportu z punktu widzenia działalności państwa, wielkości budżetu jest w zasadzie bez znaczenia. Inaczej jest z Ministerstwem Zdrowia. Arłukowicz ewidentnie nie nadaje się na to stanowisko. Stracił już dawno swą popularność i ta zagrywka Tuska ze skopiowaniem ruchu Sarkozy'ego, czyli nominacja człowieka lewicy na eksponowane stanowisko rządowe, Tuskowi już nie pomaga. Gdyby premier miał dobrego kandydata, mógłby Arłukowicza zmienić. Kolejny kryzys w służbie zdrowia jest kwestią czasu, tylko nie widać kogoś z pomysłem, wizją. Ten rząd również nie ma programu naprawczego, jakiejś nowej wizji. Minister Nowak z kolei tymi zegarkami zrobił z siebie pośmiewisko, a o infrastrukturze nie ma bladego pojęcia.

Ale to ulubieniec premiera, jego wychowanek i baron pomorskiej PO. Czy Tusk odważyłby się go wymienić?

Nowak ma na Pomorzu pewną pozycję, nie chciał "wisieć" na Tusku po tym, jak go bez żadnego powodu usunął z kancelarii premiera do klubu PO. Z autostradami sobie radzi, bo jeszcze minister Grabarczyk wszystko mu poukładał, ale z koleją już ewidentnie nie. Moim zdaniem dotychczas, przynajmniej w porównaniu z poprzednim ministrem, był i tak dość ulgowo traktowany przez media. Nie wiem, czy Tuskowi opłaca się robić sobie w Nowaku wroga, ale sentymentów nie będzie żadnych. Jeśli zobaczy, że mu się opłaci, że dostarczy mu to punktów, albo zyska w partii, to nie będzie się z Nowakiem cackał.

Czy premier ruszy ministrów z PSL? Bo chyba wicepremiera Piechocińskiego nie ruszy?

Ale Piechociński nie cieszy się zbytnią popularnością w PSL, choć do wyborów jest bezpieczny. Z punktu widzenia sytuacji w PSL i w rządzie, idealnym rozwiązaniem byłby powrót Marka Sawickiego do resortu rolnictwa. Oskarżenia się od niego odkleiły, a minister Kalemba zwyczajnie do tego rządu nie pasuje. W resorcie pracy sporo się zmieniło, ale to raczej zasługa wiceministra niż Kosiniaka--Kamysza. On ma po prostu silną pozycję w PSL, być może też ze względu na rodzinne koneksje. Moim zdaniem, Piechociński może mieć swoich kandydatów na ministrów pracy i rolnictwa, pytanie tylko co to oznacza dla jego pozycji w partii. Idealne byłoby rozwiązanie z usunięciem Nowaka i nominowaniem na jego miejsce Piechocińskiego, który na transporcie się zna, ale wydaje się, że to wariant nierealny.
Rozm. Marcin Darda

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki