- Zwycięstwo z drużyną z Friedrichshafen będzie miało nie tylko znaczenie w tabeli, ale może też dać przewagę psychologiczną przed niedzielnym rewanżem - mówił prezes PGE Skry Konrad Piechocki. Jego drużyna udowodniła, że aktualnie nie ma na nią mocnych. Nie dało jej rady ośmiu ligowych rywali, nie dał rady najlepszy zespół świata Trentino Volley, więc nic dziwnego, że mocny, ale bez przesady niemiecki VfB też poległ w Atlas Arenie.
Bełchatowianie tylko na samym początku pierwszego seta zagrali nerwowo. A gdy tuż przed pierwszą przerwą techniczną wczorajszego spotkania wyszli na prowadzenie, widać było, że nie będzie na nich równych. I gdyby nie kilka przestojów w końcowych fazach obu pierwszych setów, to wygrana mistrzów Polski w tych partiach byłaby bardziej okazała.
- W ostatnich dwóch latach mogliśmy nabawić się kompleksu Friedrichshafen - mówił Nawrocki. - Dziś niosła nas publiczność i była naszym dodatkowym zawodnikiem. Dziękuję za to.
Niemcy udowodnili wczoraj, że nie są słabą drużyną i nieprzypadkowo wygrali dwa sety w meczu w Trento. Grali bardzo ambitnie, ale trafili na lepszego rywala.
Więcej na temat zwycięstwa Skry Bełchatów w łódzkiej Atlas Arenie czytaj w czwartkowym wydaniu ''Dziennika Łódzkiego''.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?