Agnieszka nie może zapomnieć dłoni innej pielęgniarki. Palce miały ozdobione długimi czerwonymi tipsami. Wtedy kobiety nie reagowały. Rodziły po raz pierwszy, nie wiedziały, jak się zachować. Córeczka Anny i synek Agnieszki zostały zakażone w szpitalu im. Madurowicza w Łodzi. Dziewczynka miała szczęście - przeżyła. Chłopczyk dziś miałby 8 lat, niestety żył tylko 8 tygodni.
W poniedziałek przed łódzkim sądem okręgowym rozpoczął się ponowny proces byłego dyrektora szpitala im. Madurowicza prof. Jacka S. Oskarżono go o zaniedbania, które doprowadziły do śmierci noworodków. Prokuratura zarzuciła mu, że w 2002 roku jako dyrektor szpitala nie dopełnił swych obowiązków, przez co na sepsę zmarło 17 noworodków, a kolejne 73 zakaziły się bakteriami. Jacek S. konsekwentnie nie przyznaje się do winy. Złożył krótkie oświadczenie i zapowiedział obszerne wyjaśnienia po zakończeniu wszystkich czynności.
Ta jedna z najgłośniejszych łódzkich historii wyszła na jaw w listopadzie 2002 r. Na oddziale noworodkowym szpitala im. Madurowicza w ciągu miesiąca zmarło czworo dzieci zarażonych groźnymi bakteriami. Sprawą zajęłą się prokuratura. W trakcie postępowania okazało się, że z powodu infekcji dzieci umierały tu już wcześniej. Szpital skontrolowano i wyszło na jaw, że nie przestrzegano w nim podstawowych zasad higieny. W październiku 2008 r. sąd Okręgowy w Łodzi uznał, że Jacek S. jest winny niedopełnienia tylko jednego obowiązku z kilku wymienianych przez prokuraturę oraz nieumyślnego spowodowania zagrożenia epidemiologicznego.
Chodziło o brak wprowadzenia systemu badań, identyfikacji i rejestracji szczepów bakteryjnych. Sąd pierwszej instancji uznał, że następstwem tego była śmierć ośmiorga noworodków i skazał byłego szefa szpitala na rok więzienia w zawieszenu na trzy lata. Apelację od wyroku wniósł obrońca, prokurator oraz dwie matki. W lutym tego roku sąd apelacyjny uchylił wyrok, uznając, że w tak skomplikowanej sprawie sąd pierwszej instancji nie sprostał obowiązkom.
Na rozprawie stawiły się tylko dwie matki. Poprzednim razem o sprawiedliwość walczyło aż kilkadziesiąt rodzin.
- To skandal, że proces rozpoczyna się od nowa. Znów będziemy przechodzić przez ten koszmar. Inne kobiety mogły nie wytrzymać psychicznie, dlatego teraz zrezygnowały - mówi Agnieszka Łyszczarek.
- Moje dziecko przeżyło zakażenie w szpitalu, lecz przez cztery lata ciężko chorowało. Żadne pieniądze nam tego nie zrekompensują, ale zamierzamy wystąpić o zadośćuczynienie - dodaje Anna Stanisławska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?