Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: targi bydła i świń w Atlas Arenie?

Monika Pawlak
Atlas Arena miała wprowadzić Łódź na sportowo-koncertowe salony.
Atlas Arena miała wprowadzić Łódź na sportowo-koncertowe salony. Dziennik Łódzki/archiwum
Atlas Arena miała wprowadzić Łódź na sportowo-koncertowe salony. Miała być magnesem dla omijających dotąd nasze miasto szerokim łukiem organizatorów koncertów, zawodów sportowych "rangi europejskiej i światowej", co z lubością powtarzał prezydent Jerzy Kropiwnicki i prestiżowych kongresów.

Po prawie dwóch latach od uruchomienia "najnowocześniejszego obiektu tego typu w Polsce", jak mawiali urzędnicy prezydenta Kropiwnickiego, czas na pierwszy bilans. Ani Łódź nie trafiła dzięki swojej hali na sportowo-koncertowe salony, ani Atlas Arena nie jest żadnym magnesem. Dlaczego? Ano dlatego, że nie sztuką wybudować super-obiekt, trzeba mieć jeszcze (a może przede wszystkim) pomysł na jego zagospodarowanie i utrzymanie. W przypadku Atlas Areny biznesplan ograniczał się do niefrasobliwego" jakoś to będzie".

Przez lata Łódź nie miała obiektu sportowego z prawdziwego zdarzenia, a istniejąca baza z biegiem lat popadała w coraz większą ruinę. Dlatego już wieść, że miasto planuje wybudować nowoczesną halę przyjęto z entuzjazmem. Nikt z ówczesnych władz Łodzi nie chciał słuchać, że planowana hala jest za duża, zbyt kosztowna w utrzymaniu i stawiana w najmniej odpowiednim miejscu. Władze kontrowały te argumenty, że hala będzie nie tylko sportowa, ale wielofunkcyjna i z powodzeniem będą się tam odbywały koncerty, targi, konferencje i kongresy. Ekipa Jerzego Kropiwnickiego broniła też lokalizacji hali, przekonując, że dojazd jest niemal idealny (blisko położone przystanki komunikacji miejskiej), a jeszcze dworzec kolejowy za płotem i łatwy dojazd z lotniska. Zarzut o braku parkingów i miejsca, gdzie by je można wybudować także zbywano. A to parkingi miały powstać przy kąpielisku Fala, a to powtarzano, że europejskie obiekty też parkingów nie mają i dobrze. Krytykantów miała uciszyć (i w dużej mierze to się udało) kolejna wieść: Łódź dostała prawo organizacji mistrzostw Europy koszykarzy i siatkarek. Po tej informacji stało się jasne, że Atlas Arena powstanie. Bez względu na koszty i inne przeszkody, bo zerwanie umowy na organizację mistrzostw Europy groziło miastu nie tylko słonymi karami finansowymi, ale też kompromitacją. Rangi europejskiej, a może i światowej, by posłużyć się retoryką prezydenta Kropiwnickiego.

Atlas Arena stanęła i od razu zagościł tam sport i to nie byle jaki, bo Liga Światowa siatkarzy, Memoriał Huberta Wagnera, wspomniane już mistrzostwa Europy, a później była jeszcze Gala Boksu z udziałem Tomasza Adamka, dwa mecze siatkarzy Skry Bełchatów i koncerty. W Atlas Arenie wystąpił Chór Aleksandrowa, grupa A-ha, wystawiono dwa spektakle Metro, by wymienić te najważniejsze imprezy. Biorąc pod uwagę, że hala wystartowała w połowie 2009 roku bilans prawie 3 mln zł straty na koniec 2009 roku był uznawany za całkiem niezły wynik. Nikt też wtedy specjalnie nie krytykował ekipy Jerzego Kropiwnickiego, że zamiast operatora w rodzaju agencji SGM, operatora obiektów w Manchesterze, Newcastle czy Kolonii, zarządzanie halą powierzył spółce - Miejskiej Arenie Kultury i Sportu ze stuprocentowym udziałem miasta. Powodów do krytyki spółki nie było, tym bardziej, że z wyprzedzeniem zakontraktowała imprezy na rok 2010: dwa koncerty Depeche Mode, a także Rammsteina, Budki Suflera, Perfectu, Tokio Hotel czy Piasecznego i Krajewskiego. W planach były jeszcze występy Stinga i Lady Gaga... Zatem wszystko wskazywało na to, że strat uda się uniknąć i za jakiś czas Atlas Arena będzie się bilansować, a może nawet zarabiać. Ale pod jednym warunkiem: będą w niej imprezy, bo inaczej hala nie zarobi. Dziennie jej utrzymanie pochłania 21 tys. zł netto, do tego trzeba jeszcze doliczyć 240 tys. zł netto czynszu dzierżawnego jaki MAKiS musi płacić miastu oraz koszty utrzymania pracowników. Dla porównania dzień meczu czy koncertu wyceniono na 50-80 tys. zł, więc łatwo policzyć, że wypełniony kalendarz gwarantował hali byt. Dodatkowy zysk i pewny - 1 mln zł rocznie - dawała umowa z firmą Atlas, która w ten sposób zapewniła sobie prawo do nazwy hali. Dodatkowym atutem Atlas Areny - do lata 2010 roku - było także to, że była jedynym tego typu obiektem w kraju. Hala na granicy Gdańska i Sopotu dopiero była w budowie. Zatem co się stało, że rok 2010 Atlas Arena zakończyła ze stratą w wysokości około 3,5 mln zł, a kalendarz imprez na obecny rok jest więcej niż skromny, nie licząc dwóch hitów, czyli koncertów Shakiry i Rihanny.
Najprościej byłoby powiedzieć, że Atlas Arenie zaszkodziła polityka. Dlaczego? Ano dlatego, że po referendum zmieniła się w mieście władza, czego konsekwencją była wymiana zarządu także w MAKiS. Nowy prezes Krzysztof Maciaszczyk zaczął od tego, że zrezygnował z koncertów Stinga i Lady Gaga. Powód? Jak tłumaczył - finansowy, spółki nie było stać na te występy. Koncertów innych gwiazd zbliżonego formatu nie było wcale, a ogłaszany jako hit występ Harlem Globetrotters zgromadził w hali ledwie 6 tys. widzów. Także za prezesury Maciaszczyka z gry w Atlas Arenie zrezygnowali siatkarze Skry Bełchatów, jedyni których występy wypełniały halę po brzegi. Na meczach koszykarzy ŁKS czy siatkarek Organiki Budowlanych na trybunach hali mogącej pomieścić nawet 13 tys. widzów siadało 3 - 7 tys. Biorąc pod uwagę, że w lutym 2011 roku nie było ani jednej imprezy, a w styczniu targi i impreza charytatywna, nie wiem na czym MAKiS chce wypracować w tym roku zysk w wysokości 1,2 mln zł. A taki zapowiada prezes Maciaszczyk w liście otwartym, jaki można przeczytać na stronie internetowej Atlas Areny. W tym samym liście prezes pisze także, że na redukcji zatrudnienia kierowana przez niego spółka zaoszczędziła 720 tys. Wspomina również o wdrażanym programie naprawczym, ale na razie efektów tego programu jakoś nie widać. A zamiast imprez sportowych czy koncertowych hitów na luty 2012 roku prezes Maciaszczyk zakontraktował Targi Ferma Bydła, Świń i Drobiu. Przy całym szacunku dla organizatorów tych targów, wystawców i gości - czy naprawdę najnowocześniejsza hala w Polsce jest odpowiednim miejscem na tego typu imprezy?

O tym, że Atlas Arena jest źle zarządzana, wspomniał także Marek Cieślak, obecny wiceprezydent Łodzi. Niemal na początku swojego urzędowania zapowiedział, że Atlas Areną musi zarządzać operator i takiego właśnie miasto będzie szukać. Czy znajdzie? Wiceprezydent zdaje sobie sprawę, że nie będzie to łatwe, bo Atlas Arenie urosła konkurencja w postaci Ergo Areny w Trójmieście. I Łódź będzie musiała ostro walczyć o pozyskanie imprez, bo teraz ich organizatorzy mają wybór, a wcale nie jest powiedziane, że zdecydują się właśnie na Łódź. Ale operator dla hali - w zamian za dzierżawny czynsz dla miasta - wydaje się jedynym, rozsądnym rozwiązaniem. Dlaczego? Bo to jedyny sposób by zagwarantować Atlas Arenie stabilizację i uniknąć wymiany zarządu MAKiS przy okazji każdej zmiany władzy w Łodzi. Takie są realia miejskich spółek.

Ale operator - dodajmy - z doświadczeniem i koneksjami w środowisku artystycznym, bo na tym oraz na kongresach, konferencjach czy targach Atlas Arena może zarabiać. Sport zawsze będzie tylko dodatkiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki