Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź walczy i to w niej kocham!

Anna Gronczewska
Ryszard Czubaczyński
Ryszard Czubaczyński archiwum
Rozmowa z Ryszardem Czubaczyńskim, dyrektorem Muzeum Miasta Łodzi.

Pracuje Pan w miejscu bardzo ważnym dla Łodzi, w Pałacu Poznańskiego, który stanowi jeden z symboli miasta. Czy czuje się tu czasem ducha Izraela Poznańskiego?

Myślę, że tak. Żartobliwie i poważnie. Budowniczy tego obiektu stworzył coś, co było w przeszłości, a służy przyszłości. Mamy wpis do albumu Zbigniewa Brzezińskiego, doradcy prezydenta Jimmiego Cartera, który napisał, że Łódź to miasto przeszłości, ale też bujnej przyszłości. I myślę, że to stwierdzenie w wielu elementach się sprawdza. A Pałac Poznańskiego jest dalej symbolem Łodzi. To miejsce historyczne. Co najważniejsze, wiele dobrego dzieje się w rezydencjach, które pozostały po dawnych latach. Tak sobie myślę, że Łódź to miasto nie odkryte.

Dlaczego?

Dlatego, że Łódź trudno odkryć. Nie pasuje do czerwonego wybiegu, gdzie można pokazać się w pięknej kreacji. Nad Łodzią trzeba popracować. Jeśli ktoś kocha to miasto, to może powiedzieć, że to trudna miłość.

Pan pokochał Łódź tą trudną miłością?

Można tak powiedzieć. Nie jestem łodzianinem. Skończyłem liceum w Skierniewicach i do Łodzi przyjechałem na studia. Ale przez ostatnie pięćdziesiąt lat swojego życia jestem związany z tym miastem. Gdy tu przyjechałem, to ulica Piotrkowska była jeszcze brukowana, istniało wiele elementów z przeszłości. Teraz mamy zupełnie inny obraz Łodzi.

Ale chyba Pana pierwsze spotkanie z Łodzią nastąpiło zanim przyjechał Pan tu na studia?

O tak. Przyjechałem z rodzicami do ogrodu zoologicznego. To było moje pierwsze, dziecięce spotkanie z Łodzią. Trochę się zdziwiłem, że to było takie smutne, nieradosne miasto. Władysław Reymont w "Ziemi obiecanej" też nie zostawił nam radosnego oblicza Łodzi. W jego opisach nie jawi się ona jako miasto zwycięskie, piękne. Dostrzegł jego trudne oblicze. Ale jest w tej powieści człowiek, który widzi lepszą przyszłość Łodzi. To Żyd Halpern. Mówi on: To będzie miasto wspaniałe, ja to widzę. W tym mieście będą kiedyś wielcy ludzie, wielkie budowle. Marzę o takiej Łodzi w której ludzie będą piękni i szczęśliwi.

Wielkich ludzi się Łódź doczekała...

Świadczy o tym panteon wybitnych łodzian, który znajduje się w naszym muzeum. Znajdują się w nim Artur Rubinstein, Aleksander Tansman, Jan Karski. Jest tam też Julian Tuwim, który pisał: "Nie miałem serca dla Warszawy, gdy opuszczałem miasto Łódź". Zamierzamy włączyć do tego panteonu Marka Edelmana i jego żonę Alicję Margolis.

Po pięćdziesięciu latach spędzonych w Łodzi może Pan powiedzieć, że pokochał to miasto?

Tak, ale jak wcześniej powiedziałem, to trudna miłość. Kocham Łódź przez to, że widzę jej wady. Trzeba ciągle wydobywać ukryte walory tego miasta. A powinno się je reklamować, pokazywać. Dostałem na przykład niedawno włoskie pismo poświęcone rezydencjom, urządzaniu domów. Tam znajduje się Pałac Poznańskich! Poświęcono mu czternaście stron! Łódź ma wiele takich pięknych rezydencji. Dobrze się stało, że trafiły one we właściwe ręce. Wiele należy do instytucji kultury, na przykład muzeów. Przykładem jest Biała Fabryka, gdzie znajduje się Muzeum Włókiennictwa, czy Muzeum Kinematografii. Te instytucje potrafią zadbać o budynki, zdają sobie sprawę, że te miejsca należy kultywować, konserwować. Jednak prawdziwy wdzięk Łodzi jest wciąż ukryty. Przykładem ukrycia są podziemne łódzkie katedry, czyli stacje wodociągów i kanałów.
Wiadomo, że Pana ulubionym miejscem w Łodzi musi być Pałac Poznańskiego. Czy są też inne, do których ma Pan szczególny sentyment?

Pałac Poznańskiego to 22 lata mojej pracy, więc jestem z nim bardzo związany. Ale sentyment mam do ulicy Bystrzyckiej, gdzie znajdowały się akademiki w których mieszkałem podczas studiów. To czasy mojej młodości. Miałem wtedy 17 lat. Na Radiostację, do tramwaju, chodziło się przez niezaorane pola. Stamtąd dojeżdżałem na ulicę Lindleya na Uniwersytet Łódzki. To obraz przaśnej Łodzi, ale rodzącej nowe pokolenia, awangardę. Twierdzę bowiem, że Łódź jest awangardowa.

Na czym polega awangardowość tego miasta?

Nie tylko na sztuce. Awangarda polegała choćby na tym, że jeśli zaczęły powstawać teatry studenckie, to Łódź znajdowała się w czołówce, choć nie miała takich tradycji akademickich, jak Warszawa czy Kraków. Jednak "Pstrąg", "Cytryna" robiły furorę. Znam to z autopsji. Sam w tych teatrach pracowałem. Klub pod "Siódemkami" był miejscem kultowym. Wszystko to działo się przy bardzo siermiężnym wystroju zewnętrznym. Chodzi o famuły, podwórka kamienic. Właśnie zewnętrzność Łodzi dalej nie jest mocną stroną miasta.

Czym Łódź może się chwalić?

Nie chcę być patriotą lokalnym, ale nie będę oryginalny, jeśli powiem, że Pałacem Poznańskiego. Prezentujemy w nim między innymi Kolekcję Mistrzów, która stanowi świetną zdobycz dla kultury łódzkiej. Będzie to też znajdująca się obok Manufaktura, choć nie wszystko w niej mi się podoba. To, co w Łodzi jest bardzo istotnego, to że ma ona ambicje, choć czasem są one nie spełnione. Mam na myśli walkę o to, by stała się Europejską Stolicą Kultury. Może za wcześniej wystąpiono z taką inicjatywą? Mam nadzieję, że kiedyś Łódź stanie się taką stolicą.

Czego Pan Łodzi życzy?

Powiem jak Halpern. Mam wnuka i chciałbym, aby on bez problemów odnalazł ukryte walory Łodzi. Tak, jak ja po latach zauważam, że miasto idzie do przodu. Staje się coraz nowocześniejsze. Pokonało strasznie trudną transformację. Po upadku przemysłu w porównaniu z innymi miastami stało się biedną sierotką. Ale Łódź potrafiła się podnieść. Znalazła się na takiej drodze, gdzie ciągle o coś walczy. To kocham w tym mieście!
Rozmawiała Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki