Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzcy bezdomni przenieśli się z Bałut do Śródmieścia [WYWIAD]

Agnieszka Jasińska
Beata Brudak
Beata Brudak Krzysztof Szymczak
Nikt nie chce widzieć bezdomnych na ulicach. Jednak problem jest i będzie. W Łodzi najwięcej bezdomnych jest w Śródmieściu, najmniej na Widzewie i Chojnach - mówi Beata Brudak, streetworker Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.

Kto mieszka na łódzkich ulicach i w pustostanach?
Każda osoba ma inną historię. Są przypadki, kiedy na ulicę "wyprowadza" człowieka duma. Mężczyzna na przykład rozstaje się z żoną, zostawia jej cały majątek, mówi "wychodzę" i zostaje bezdomnym. Inne przypadki dotyczą kredytów. Żyjemy w czasach, kiedy bardzo szybko może powinąć się nam noga. W jednej chwili tracimy wszystko, musimy spłacić zaciągnięte zobowiązania, a nie mamy z czego. Takich bezdomnych też w Łodzi jest wielu. Są też osoby, które na ulicę trafiły wprost z zakładów karnych. Kiedy siedziały za kratami, odwróciły się od nich rodziny, nie chce ich znać matka czy żona. Tacy ludzie nie mieli gdzie wrócić, nikt nie chciał ich przyjąć do domu. Są też bezdomni chorzy psychicznie. Kiedy zabrakło rodziców, nie miał kto się nimi zająć. Sami nie byli w stanie sobie poradzić.

W jakiej dzielnicy miasta bezdomnych jest najwięcej?
Dwa lata temu, kiedy odbyła się pierwsza akcja liczenia bezdomnych, najwięcej takich osób było na Bałutach. W tym roku, chociaż oficjalnych wyników akcji jeszcze nie ma, już wiemy, że to się zmieniło. Wiele pustostanów na Bałutach zostało wyburzonych. Bezdomni przenieśli się do Śródmieścia. Mieszkają tu w pustostanach i na strychach starych kamienic. Ma to też związek z tym, że zimą w centrum miasta pojawia się autobus z ciepłą zupą.

A gdzie jest najmniej bezdomnych?
Rozkłada się to równomiernie pomiędzy Widzewem a Chojnami. Podobnie było dwa lata temu.

Przybyło czy ubyło bezdomnych w Łodzi?
Dwa lata temu policzyliśmy, że w mieście jest 1196 bezdomnych, z czego ponad 300 żyje na ulicy. Teraz wiemy już, że bezdomnych na ulicy na pewno jest mniej o około 20 proc. Spływają jeszcze do nas dane z zakładów karnych, szpitali, schronisk i noclegowni. Jednak nie spodziewamy się tu większej liczby bezdomnych niż dwa lata temu, ponieważ nie zwiększyła się tam liczba dostępnych miejsc.

Z czego może wynikać spadek liczby bezdomnych w Łodzi?
Niektóre osoby zmarły, inne wyjechały do innych miast. Wielu bezdomnych opuściło Łódź latem. Wyjechali na przykład na wakacje do Gdańska czy Krakowa.

Na wakacje?
W turystycznych miejscowościach w wakacje łatwiej znaleźć zatrudnienie i coś zarobić. Bezdomny zazwyczaj nie jest w żaden sposób związany z miejscem, w którym żyje. Wyjeżdża i nie ma potrzeby, by wracać. Są osoby, które nad morzem pracują jako rikszarze. Inne żebrzą. Jeszcze inne zbierają złom i surowce wtórne - w kurortach spożycie alkoholu jest większe, więc bezdomni mogą zbierać puszki i butelki i więcej na tym zarobić niż w Łodzi.

Jak wyglądała akcja liczenia bezdomnych?
To była ogólnopolska akcja. Mieliśmy do wyboru: albo przeprowadzić ją w dzień albo w nocy. Zdecydowaliśmy się na noc. Dwa lata temu akcja odbywała się właśnie w tym czasie i chcieliśmy mieć lepsze pole do porównań. Ponad setka wolontariuszy liczyła bezdomnych w pięciu dzielnicach Łodzi. Wyruszyliśmy na ulice o godz. 19. Każdy wolontariusz dostał niezbędne narzędzia: mapy, rękawiczki, kubki. Prosiliśmy by mieli ze sobą termos z gorącą herbatą, by móc poczęstować napotkaną osobę bezdomną. Gdy była taka potrzeba, wolontariusze dawali bezdomnym koce i śpiwory. Na mapach zaznaczony był rejon, po którym wolontariusze powinni się poruszać. Były też zaznaczone konkretne adresy. To takie miejsca zgłoszone przez policję, pogotowie, straż miejską i mieszkańców. Były to raczej pewniaki. Jeśli akurat nikogo nie było w środku, a było widać, że bezdomny tam się pojawia, jest na przykład materac do spania, to wolontariusz za jakiś czas wracał w to miejsce. Ta akcja poszła lepiej niż dwa lata temu, ponieważ mieliśmy już doświadczenie i mogliśmy lepiej się przygotować. Wolontariuszami byli przede wszystkim studenci łódzkich uczelni, głównie kierunków pedagogicznych i socjologicznych. O bezpieczeństwo dbało 50 funkcjonariuszy policji, najbardziej niebezpieczne miejsca monitorowała też straż miejska. Wolontariusze chodzili parami mieszanymi, mieli aktywne telefony komórkowe. Nie bali się, bardziej byli zafascynowani akcją. Wśród wolontariuszy dominowały dziewczyny. Najwyraźniej kobiety są odważniejsze.
Czy Łódź radzi sobie z bezdomnością?
Nie ma różnicy czy jest to Łódź czy Kraków. Wydaje mi się, że każde miasto ma z tym problem. Nikt nie chce widzieć bezdomnych na ulicach. Jednak ten problem jest i będzie. Dziś bezdomnych w miastach bardziej widać niż kiedyś, są roszczeniowi. Inaczej sprawa wygląda na wsiach. Tam bezdomni tak bardzo nie rzucają się w oczy, a przecież też żyją.

Jak trudno przekonać bezdomnego do powrotu do "normalnego życia"?
Wszystko zależy od tego jak długo jest bezdomnym. Łatwiej pracować z osobą, która krócej żyje na ulicy. Taki człowiek nie odzwyczaił się jeszcze tak bardzo od pracy czy urzędów. Jeśli ktoś jest bezdomnym 5-10 lat, to przyzwyczaił się, że niczemu ani nikomu nie musi się podporządkowywać. Chodzi gdzie chce, robi co chce, mieszka gdzie chce. Taką osobę bardzo trudno wyciągnąć z bezdomności. Jednak każdy przypadek jest inny. Pamiętam bezdomnego, który kręcił się po ul. Piotrkowskiej. Mieszkał na kanapie za jednym ze śmietników. Był chory psychicznie, upośledzony. Jednak udało się mu pomóc. Teraz mieszka w ośrodku i daje radę. Pamiętam też innego bezdomnego. Sam przyszedł po pomoc po akcji liczenia bezdomnych. Chciał zmienić swoje życie, znaleźć pracę. Udało się. Z wykształcenia jest hydraulikiem, to taka złota rączka, więc teraz pracuje, może liczyć na pomoc sąsiadów. Ułożył sobie życie.

Jak często udaje się pomóc bezdomnym?
Takie historię, jak przed chwilą opowiedziałam to jeden procent wszystkich przypadków. Jednak sukces można interpretować na różne sposoby. To nie zawsze jest znalezienie mieszkania czy pracy. Jeśli udaje się nam przekonać bezdomnego, by po 10 latach wyrobił sobie dowód osobisty, to też jest sukces. Sukcesem jest każda rodzina, która przyjdzie zjeść ciepłą zupę w autobusie dla bezdomnych. Ostatnio mieliśmy taki przypadek na Chojnach. Ludzie w ogóle nie wiedzieli, że mogą dostać bezpłatny posiłek, a dowiedzieli się o tym podczas akcji liczenia bezdomnych. Kiedy przyszli po zupę, to była wyjątkowo mroźna noc. Może dzięki temu nie zamarzli?

Dlaczego bezdomni w Łodzi wybierają ulicę zamiast schroniska czy noclegowni?
Porównuję takie przypadki do pierwszoklasisty, który pierwszy raz ma wyjechać na kolonie. To dla niego nowość, nie zna tego. W noclegowni czy schronisku jest ponad sto dorosłych osób. Obiad czy kolacja zaplanowane są na konkretne godziny. Trzeba utrzymać porządek, czasami pomóc koledze. Poza tym w tak dużej grupie nie wszyscy ludzie muszą się ze sobą zgadzać. Są osoby, które jeśli trafią do schroniska czy noclegowni, już nie chcą wracać na ulicę. Są jednak i takie, które przekonują się, że to nie są miejsca dla nich i uciekają.

Streetworker ma za zadanie przekonywać bezdomnych, by zmienili swoje życie?
Nasza praca nie polega na przekonywaniu bezdomnych. Staramy się pokazać im inne życie, wspierać ich. Chodzi o to, by bezdomni sami dostrzegli problem i chcieli go rozwiązać. Nikt przecież nie lubi, kiedy mu się coś narzuca. Jesteśmy po to, by pomagać, nie przekonywać. Idziemy na przykład z bezdomnym do urzędu. Wtedy inaczej traktuje się taką osobę. Z nami bezdomnemu jest łatwiej. Jakiś czas temu wzbudzaliśmy zainteresowanie, kiedy podchodziliśmy do bezdomnych na ulicy i z nimi rozmawialiśmy. Reakcja łodzian nie zawsze była pozytywna. To się powoli zmienia.

Rozmawiała Agnieszka Jasińska

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki