Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzka schizofrenia

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda fot. Grzegorz Gałasiński/archiwum
Dwie informacje mnie ostatnio zaintrygowały, choć pozornie mają ze sobą niewiele wspólnego. Wojciech Pater, prezes Mostów-Łódź, które modernizują trasę W-Z, raczył był stwierdzić w wywiadzie dla Forum Łódź, że gdyby budowanego tunelu nie kończyć przed ul. Kilińskiego, a pociągnąć go za skrzyżowanie marszałków, to podrożyłoby to koszty inwestycji o 70-90 mln zł.

Oczywiście dodał prezes, że może się mylić w szacunkach nawet o 30 proc., ale niedługo potem pokazała się informacja o rozstrzygnięciu przetargu na budowę stadionu ŁKS. Jedna trybuna na ponad 5 tys. miejsc i boisko, a wszystko za 94 mln zł.

Pokazać te dwa newsy obok siebie, to pokazać stosunek władz tego miasta do publicznych pieniędzy i w ogóle do tego, jak pojmują interes publiczny. Przebudowa W-Z w centralnym punkcie na dziesiątki lat zdeterminuje problemy z ruchem samochodowym. Tak, wiem, że to inwestycja w tramwaje i komunikację zbiorową, i nie chodzi w niej o "zrobienie dobrze" kierowcom. Ale przy tego typu inwestycji powinno również chodzić o to, że skoro jednym chcemy zrobić dobrze, to chociaż utrzymajmy status quo dla innych, a nie pogarszajmy im życia. A tak będzie przecież po oddaniu tunelu do użytku.

To oczywiście musztarda po obiedzie, ale myślę sobie, że po prostu pieniądze, które idą na stadion ŁKS mogłyby trafić na przedłużenie tunelu, tyle tylko, że magistrat nigdy o tym nie myślał, bo nawet nie szacował potencjalnych kosztów zwiększenia zakresu tej inwestycji. Po jednej stronie mamy przecież trasę W-Z, inwestycję, która dotyczy wszystkich łodzian bez wyjątku oraz połowę przejeżdżających przez miasto, a po drugiej coś na kształt amfiteatru, który zamiast sceny ma boisko, które leży w zainteresowaniu czynnych kibiców ŁKS.

Jakiej by matematyki nie zastosować, jest to tylko pewien wycinek populacji łodzian. Podobnie zresztą jest ze stadionem Widzewa, który ma być stadionem miejskim. Miejskim właśnie, mimo że jeśli już podejmować decyzje o inwestowaniu w profesjonalną, sportową infrastrukturę, to moim skromnym zdaniem takie decyzje powinny zapadać w sytuacji, kiedy nie ma na co wydawać pieniędzy. Kiedy stadion miejski to coś, co mieszkańcom można zaoferować jako uzupełnienie miejskiej oferty, bo to co powinni mieć, choćby system komunikacyjny, komunikację zbiorową, infrastrukturę zdrowia, oświaty itd., już mają. A co dopiero w Łodzi....

W Łodzi, której władze, co też niedawno usłyszeliśmy, piszą za pośrednictwem dyrektorów szkół do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych prośby o odroczenie zapłaty części składek za ubezpieczenie nauczycieli. Wiceprezydent Krzysztof Piątkowski dwa razy w ciągu kilku dni musiał mówić, dlaczego Łódź jest tak bogata, że stać ją na ćwierć stadionu za ponad 90 mln zł, i tak biedna, że nie stać ją na zapłacenie za ubezpieczenie nauczycieli. Tłumaczenia, że to efekt m.in. "wieloletnich zaniedbań polegających na braku reorganizacji łódzkiej oświaty" nie kupuję, bo ono kompletnie nic nie wnosi i nie zarobi na składki dla nauczycieli. Tak jak nie zarobi "stadion" ŁKS, a nie odniosę się już do poziomu sportowego i klasy rozgrywkowej, w której klub występuje. Łódzka schizofrenia po prostu...

W szerszym wymiarze polega to zjawisko na tym, że prezydent Łodzi Hanna Zdanowska jest zakładnikiem swoich obietnic wobec obu klubów, zatem inwestowanie w nie jest już również inwestowaniem w nią samą i Platformę Obywatelską. Kibice obu tych klubów mają to do siebie, że jest ich o wiele więcej niż urzędników w magistracie, jednak organizacyjnie są od tegoż urzędu o wiele sprawniejsi i rządząca miastem PO po prostu obawia się, że kibice dosyć głośno zaakcentowaliby swą niechęć do tej partii w roku wyborczym.

Cóż, może skoro miasto nie ma na ZUS, a ma na ćwierć stadionu i nie zawaha się ich użyć, to może warto byłoby pogadać z Andrzejem Biernatem, nowym ministrem sportu. Otóż poseł Biernat, najbardziej partyjny z nowych ministrów, ma trzy bardzo pozytywne cechy w omawianym kontekście: też lubi inwestować w PO, jest też kibicem ŁKS, a w każdym razie od czasu do czasu pojawiał się w szaliku tegoż klubu, a poza tym może nie rządzi najbogatszym ministerstwem, ale trochę grosza na dorzucenie się do ćwierci stadionu pewnie by znalazł.

Wtedy trochę mogłoby pozostać w coraz lżejszej kieszeni miasta, choćby na ZUS. Łódź to co prawda nie jest okręg wyborczy Biernata, ale czegoż się nie robi dla chwały Platformy i prezydent Zdanowskiej. Biernat raczej nie dbał o to, by komukolwiek poza Tuskiem się podobać , ale mógłby pomóc Zdanowskiej, bo jej metoda na wizerunek się nie zmieniła: nadal chce się podobać wszystkim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki