Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzki Joschka Fischer

Sławomir Sowa
Sławomir Sowa
Sławomir Sowa DziennikŁódzki/archiwum
Świeża idea, która nie cuchnie polityczno-urzędową rutyną, kontestacja tego co jest, ludzie pełni zapału i wiary, że da się zrobić to, co sobie wymarzyli. Spontanicznie rodzące się obywatelskie ruchy są jak zastrzyk adrenaliny dla toczącego się z przyzwyczajenia życia społecznego.

Często są to ruchy odwołujące się do szeroko pojętej ekologii, ochrony dziedzictwa kulturowego i domagające się wpływu na kształt miasta, regionu, państwa. Zawsze jednak przychodzi czas, kiedy walka o coś sama w sobie przestaje wystarczać, przestaje dawać satysfakcję. Przychodzi moment, kiedy trzeba sobie zadać pytanie o skuteczność, bo inaczej gubi się sens dalszej działalności.

O realizację swoich idei - obojętnie, czy będzie to rozbudowa infrastruktury komunikacyjnej dla ruchu rowerowego w mieście, ochrona zabytków czy jeszcze coś innego - można powalczyć na ulicy, w internecie, albo też tworząc sformalizowane struktury, które stają się grupą nacisku, próbującą wyegzekwować od władzy realizację swoich postulatów. Ale zawsze jest coś za coś. Władza mówi - "Dobrze, ale w zamian..."

Nigdy nie kończy się na tym pierwszym razie. Łańcuch "coś za coś" staje się coraz dłuższy. Tak właśnie idealizm obywatelski, zawierając coraz bardziej złożone kompromisy, wchodzi w politykę. A polityka kusi jak diabeł różnymi apanażami. Czasem jakieś stanowisko, czasem coś innego. Czasem jest tak, jak ze sławną Radą Mieszkańców nagle powołaną i nagle odwołaną przez prezydent Łodzi. Układ i udział we władzy staje się ważniejszy od idei wypisanej na sztandarach.

To nic nowego. Z czasem każdy spontaniczny ruch wchodzi w spodnie skrojone przez system. Tak jak było z ruchem Zielonych w Niemczech, który po długim dojrzewaniu stał się partią polityczną, a z czasem także uczestnikiem rządów. I każdy taki ruch ma swojego Joschkę Fischera. Kto będzie takim łódzkim Joschką Fischerem, wyrosłym z gleby ruchów miejskich?

Odpowiedź poznamy pewnie w najbliższych wyborach samorządowych, czyli za dwa lata. To nie musi być tak, że oto wśród kandydatów na prezydenta zobaczymy nagle jednego z liderów łódzkich ruchów miejskich lub organizacji pozarządowych, choć i tego nie można wykluczyć. Może się okazać, że nieoczekiwanie duża partia lub jej kandydat otrzyma poparcie pewnego ruchu, a po wyborach usłyszymy o nagrodzie - stanowisku wiceprezydenta, dyrektora wydziału lub szefa miejskiej spółki.

Macie Państwo jakieś typy, kto mógłby zostać łódzkim Joschką Fischerem? Mnie wydaje się, że są dwie, trzy takie kandydatury.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki