Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie: koniec z darmowym leczeniem nietrzeźwych

Joanna Barczykowska
Nawet jeśli pacjent jest pod wpływem alkoholu, może potrzebować pomocy, więc trudno go nie  przebadać.
Nawet jeśli pacjent jest pod wpływem alkoholu, może potrzebować pomocy, więc trudno go nie przebadać. Janusz Wójtowicz
Szpitale biorą się za walkę z pijanymi pacjentami i każą płacić im za leczenie. Rekordzista dostał fakturę na 7 tys. zł.

"Wypiłeś, wydarzyło się, wyleczyliśmy cię, a teraz nam wypłać" - zasadę cztery razy "W" wprowadził Szpital Wojewódzki w Bełchatowie, żeby rozprawiać się z pijakami, którzy przez głupotę i brawurę są częstymi klientami na oddziale ratunkowym. Płacić każe też Szpital Miejski im. Jonschera w Łodzi. Szpitale wypowiadają wojnę trunkowym pacjentom, ponieważ wydają krocie na leczenie osób, których bardzo często jedyną chorobą jest to, że są pijane.

- W zeszłym roku mieliśmy aż 150 takich pacjentów. Trafiają do nas nietrzeźwi, awanturują się, a lekarze często muszą poświęcić im kilkakrotnie więcej czasu niż trzeźwym osobom. Musimy zrobić im wszystkie niezbędne badania, dlatego na koniec wystawiamy im rachunek - tłumaczy Robert Kornacki, rzecznik szpitala w Bełchatowie. - Pijani pacjenci często z własnej winy mają uszkodzenia ciała. Najczęściej są to złamania, skręcenia stawów, rany na głowie albo po prostu obicia. Koszt ich leczenia waha się od 500 zł nawet do kilku tysięcy. Rekordzista w zeszłym roku kosztował nas siedem tys. zł. Dlaczego za głupotę jednego pacjenta mamy płacić wszyscy? Prawo daje nam możliwość wystawiania faktur za leczenie pijanych pacjentów, dlatego z tego korzystamy.
Pacjenci muszą mieć się na baczności. Szpitale coraz częściej biorą się za walkę z nietrzeźwymi pacjentami i odmawiają im darmowego leczenia. Huczna impreza może skończyć się pustką w portfelu.

Taki przypadek spotkał pana Adama. Bełchatowianin bawił się na imieninach kolegi. Wypił tego wieczoru zdecydowanie za dużo procentów. Kiedy wychodził z imprezy, chciał udowodnić kolegom, że potrafi zejść ze schodów na jednej nodze. Skończyło się na sturlaniu przez kilkanaście stopni, poobijanej głowie i wezwanej karetce.

- Trafiłem po pijaku do szpitala. Przez chwilę byłem prawie nieprzytomny. Bardzo się poobijałem. Na szczęście skończyło się na krótkim pobycie na izbie przyjęć, bo nie miałem nawet złamania. Za swoją głupotę dostałem jednak rachunek - opowiada pan Adam.

Szpital kazał mu zapłacić 600 zł. To koszt badań laboratoryjnych, kroplówki, leków i pomocy lekarskiej.

- Trochę się kłóciłem, bo przecież płacę podatki i składkę zdrowotną, ale musiałem zapłacić. Wina była jednak moja - przyznaje niechętnie pan Adam.

Takich osób jak ja jest więcej. Jedni płacą, inni kombinują.
- Nie zawsze udaje nam się ściągnąć opłatę od pacjenta. Ale nie zniechęca nas to do wystawiania faktur. Ustawa daje nam takie prawo i dziwię się, że nie wszyscy z niego korzystają. Przecież szpital to przedsiębiorstwo, które nie może działać na szkodę firmy - mówi Kornacki. - Jeśli pacjent nie chce zapłacić, to kierujemy sprawę do sądu i to on nakazuje zapłatę za leczenie. Jeśli pacjent nadal nie chce płacić, wynajmujemy firmę windykacyjną, która podejmuje działania komornicze. Mamy narzędzie, żeby ściągać swoje należności.

W bełchatowskim szpitalu na 150 pacjentów po kielichu należność udało się wyegzekwować od około 30.

Co jednak z bezdomnymi i alkoholikami, którzy nie mają z czego zapłacić?
- Takich jest najwięcej. Co dziesiąty pacjent, który trafia do nas na izbę przyjęć, jest pijany. Niestety, większość z nich jest niewypłacalna. Choć mamy z nimi wiele problemów, a lekarze często boją się, bo nietrzeźwi wszczynają awantury, to musimy ich przyjąć i zrobić im wszystkie niezbędne badania - mówi dr Dariusz Timler, dyrektor ds. lecznictwa w szpitalu im. Kopernika w Łodzi. - Wiele razy myśleliśmy o wystawianiu faktur w takich przypadkach, ale w momencie kiedy okazałoby się, że pacjent jest niewypłacalny, szpital musiałby opłacić koszty sądowe i komornicze, przez co zwiększałby swój dług. Tylko to nas powstrzymuje. Jeśli trafia do nas pijany pacjent, to zaznaczamy ten fakt w jego historii choroby i ścigać może go NFZ. Za nieubezpieczonych płaci miasto - mówi dr Timler.
Za bezdomnych, biednych, chorych, ale też pijanych i nieodpowiedzialnych mieszkańców Łodzi płaci Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. W zeszłym roku łódzki MOPS wydał na ten cel ponad dwa miliony zł. - Jeśli trafia do szpitala nieubezpieczony pacjent, to placówka zgłasza się do nas o objęcie go ubezpieczeniem. My nie płacimy za leczenie pacjenta, tylko obejmujemy go świadczeniem zdrowotnym na okres 90 dni. Nie zawsze jednak decyzja jest pozytywna - przestrzega Ewa Błaszczyk, dyrektor MOPS.

FOT. JANUSZ WÓJTOWICZ
============06 (pp) Zdjęcie Podpis(20833729)============

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki