Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie przychodnie idą na wojnę

Joanna Barczykowska
Na zamieszaniu wokół kontraktów mogą stracić pacjenci
Na zamieszaniu wokół kontraktów mogą stracić pacjenci Dziennik Łódzki / archiwum
Dyrektorzy miejskich przychodni w Łodzi, którzy nie zdobyli kontraktu na leczenie w tym roku, proszą o interwencję Najwyższą Izbę Kontroli, Centralne Biuro Antykorupcyjne i ministra zdrowia. Złożyli też w prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez łódzki NFZ.

- My byliśmy wielokrotnie kontrolowani przez urzędników Funduszu, dlatego znają oni wszystkie nasze niedociągnięcia. Nowe, niepubliczne przychodnie obiecały gruszki na wierzbie, dlatego z nami wygrały - twierdzą autorzy doniesienia, którzy na razie pragną zostać anonimowi.

Miejskie przychodnie straciły w tym roku kontrakty na aż 25 poradni specjalistycznych, w których do tej pory leczyło się kilkuset łodzian. Zamiast nich umowy na leczenie podpisały nowe, niepubliczne poradnie. Dla części miejskich przychodni oznacza to bankructwo. Dla innych zwolnienia pracowników.

W najgorszej sytuacji jest ZOZ Bałuty, który stracił 4 z 5 specjalistycznych poradni. W Przychodni "Chrobry" został tylko lekarz internista. Bez specjalistów jest też Przychodnia "Tatrzańska". Prawie wszystkie publiczne przychodnie straciły kontrakty na stomatologię i rehabilitację. Dla budżetu miejskiej służby zdrowia to strata prawie 20 mln zł.

W większości przypadków miejskie przychodnie przegrały z niepublicznymi placówkami, ponieważ te zaoferowały lepszy sprzęt, infrastrukturę przychodni oraz większą dostępność np. lekarzy, którzy będą pracowali także w soboty.

Dyrektorzy przychodni w Łodzi uważają jednak, że konkursy były przeprowadzone niezgodnie z prawem, bo nowe przychodnie nie były kontrolowane przed rozstrzygnięciem konkursu.

- W zawiadomieniu do prokuratury i Najwyższej Izby Kontroli podaliśmy przykłady placówek, które nie spełniają warunków opisanych w ofertach, które wysłali do łódzkiego Funduszu. Wiemy, że niektóre przychodnie nie mają jeszcze nawet zatrudnionych lekarzy, a powinny leczyć pacjentów od 2 stycznia - twierdzi jeden z autorów listu. - W poprzednich latach urzędnicy Funduszu przyjeżdżali do nas zawsze po złożeniu oferty i z linijką w ręku sprawdzali, czy mamy każdą sztukę z opisanego sprzętu. W tym roku tak nie było, dlatego uważamy, że wiele podmiotów działało nieuczciwie.

Narodowy Fundusz Zdrowia rzeczywiście nie skontrolował wszystkich placówek, które złożyły oferty w konkursie, bo... zgodnie z prawem nie miał takiego obowiązku.

- Nie mogliśmy przeprowadzić kontroli we wszystkich placówkach, ponieważ w ciągu dwóch tygodni musieliśmy rozstrzygnąć ponad 1 600 postępowań konkursowych, do których zgłosiło się dwa i pół tysiąca podmiotów - tłumaczy Jan Wojciech Bieńkiewicz, dyrektor łódzkiego oddziału NFZ. - Po podpisaniu umów będziemy sprawdzać każdą placówkę. Jeśli coś będzie nie tak, rozwiążemy umowę. Jeśli ktoś podał nieprawdziwe dane w ofercie, to straci umowę i będzie miał zakaz startowania w konkursie przez najbliższe 6 lat. Złożę również zawiadomienie do prokuratury.

CZYTAJ TEŻ:
Przychodnie w łódzkich szpitalach bez kontraktów
Dramat pacjentów. Przychodnie nie przyjmują chorych [ZDJĘCIA]
Pogotowie bez okulisty, laryngologa i stomatologa

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki