Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magister z plagiatu w prokuraturze

Maciej Kałach
fot. Paweł Nowak
Akademicka Łódź może doczekać się pierwszego procesu o plagiat przy pisaniu pracy magisterskiej popełnionego przez niedoszłą absolwentkę pedagogiki.

Jej praca, nie dość, że prawdopodobnie zlecona do napisania komuś innemu, zawierała m.in. fragmenty artykułów z czasopism naukowych, traktowane przez studentkę jako własne przemyślenia. Prokuratura przypomina, że śledztwo, na razie, toczy się w sprawie plagiatu - nie przeciwko studentce, ale może jej grozić nawet więzienie.

Prokuratura Rejonowa Łódź-Śródmieście śledztwo wszczęła w lipcu, ale studentka wpadła przed rokiem. Chciała ukończyć zaoczne pedagogikę na Wydziale Nauk o Wychowaniu UŁ. Jej magisterka nie rzucała na kolana, ale promotor pracy, prof. Bogusław Śliwerski, wybitny pedagog i ówczesny pracownik UŁ, nie miał powodów, aby nie dopuścić kobiety do obrony.

- W pracy na temat wychowania dzieci nie brak było naniesionych przypisów, więc początkowo nic nie podejrzewałem - mówi profesor. Wątpliwości pojawiły się w dniu obrony - 30 czerwca 2008 r.

- Studentka nie potrafiła odpowiedzieć na żadne pytanie dotyczące tego, co napisała, chociaż komisja kilkakrotnie wyciągała do niej rękę w postaci pytań pomocniczych - wspomina prof. Śliwerski.

Komisja nie miała wyboru i nie przyznała studentce tytułu magistra. Po egzaminie zadziwieni pracownicy UŁ chcieli zamienić z młodą kobietą choć kilka słów na temat przyczyn niepowodzenia, ale według prof. Śliwerskiego, studentka wręcz chowała się przed członkami komisji. Profesorowi nie przytrafiło się dotąd takie zachowanie. Dlatego, korzystając z wyszukiwarki internetowej, zaczął wpisywać fragmenty pracy magisterskiej, przy których przypisów akurat brakowało.

"Nie potrafiła odpowiedzieć na żadne z pytań, dotyczących tego, co napisała"

- W wynikach wyszukiwania zaczęły pojawiać się teksty z witryn prasy fachowej, a nawet zamieszczane przez nauczycieli prace pisane przy zdobywaniu wyższych stopni awansu zawodowego. Stało się dla mnie jasne, że studentka popełniła szereg plagiatów. A raczej nie ona, lecz osoba, której zleciła napisanie pracy. To tłumaczyłoby milczenie studentki podczas egzaminu - twierdzi prof. Śliwerski. Od razu cofnął swoją pozytywną opinię na temat pracy, wydaną przed obroną i powiadomił dziekana wydziału. Potem sprawa nie spędzała mu już snu z powiek, zwłaszcza że na przełomie 2008 i 2009 r. odszedł z UŁ, by skupić się na funkcji rektora Wyższej Szkoły Pedagogicznej.

UŁ o sprawie rozmawia niechętnie. Zespół doradców prawnych uczelni, który o przypadku plagiatu wie najwięcej, odsyła do prorektora prof. Pawła Maślanki, odpowiedzialnego za sprawy studenckie. 15 maja to prorektor podpisał "plagiatowe" doniesienie do prokuratury, ale jego urzędnicy do rozmowy polecają zespół doradców.

Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi, wyjaśnia, że UŁ złożył doniesienie w oparciu o ustawę o prawach autorskich. - Kto przywłaszcza sobie autorstwo cudzego utworu podlega nawet karze pozbawienia wolności do lat trzech - mówi Kopania. W środę policjanci przesłuchali prof. Śliwerskiego. W planach jest wezwanie autora jednej ze splagiatowanych publikacji. Decyzja o przesłuchaniu studentki jeszcze nie zapadła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki