18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Chojnacki: Ciągnęło mnie zawsze do Łodzi

Anna Gronczewska
Marek Chojnacki
Marek Chojnacki Krzysztof Szymczak
- Jestem związanym z miastem. Jeśli nie musiałem opuszczać Łodzi, to nie wyjeżdżałem z niej - mówi Marek Chojnacki, trener Łódzkiego Zespołu Sportowego. I dodaje: - Wyjeżdżało się na obozy, nieraz za granicę, ale już po dwóch tygodniach ciągnęło człowieka do domu. Choć o Łodzi się różnie mówi, to też dzisiaj nie zamieniłbym jej na żadne inne miasto. O Łodzi z Markiem Chojnackim, rozmawia Anna Gronczewska.

Jest Pan rekordzistą wszech czasów jeśli chodzi o występy w piłkarskiej ekstraklasie, bo zagrał Pan w niej 452 mecze i wszystkie w barwach Łódzkiego Klubu Sportowego. Co sprawiło, że niemal przez całą swoją karierę był Pan wierny temu klubowi i Łodzi?
Na to złożyło się kilka spraw. Gdy grałem w piłkę, nie było takich sytuacji, że zawodnik grał rok-dwa w jednym klubie i w dowolnym czasie przechodził do innego. W tamtych czasach zmieniało się barwy klubowe w zasadzie tylko wtedy, gdy ktoś był bardzo dobry, wyjeżdżał za granicę lub dostawał powołanie do wojska.

A nie decydowała o tym też miłość do Łodzi, ŁKS?
Na pewno tak. Nie chciałem też specjalnie wyjeżdżać z Łodzi. Mogłem na przykład przejść do Zawiszy Bydgoszcz, by tam grać i jednocześnie odbywać służbę wojskową. Ale udało mi się zostać w Łodzi, bo byłem jedynym żywicielem rodziny. Proponowano mi, bym został za granicą, nie chciałem z tego korzystać. Jestem domownikiem, związanym z miastem. Jeśli nie musiałem opuszczać Łodzi, to nie wyjeżdżałem z niej. Wiadomo, że wyjeżdżało się na obozy, nieraz za granicę, ale już po dwóch tygodniach ciągnęło człowieka do domu. Choć o Łodzi się różnie mówi, to też dzisiaj nie zamieniłbym jej na żadne inne miasto.

Gdy grał Pan w Szwecji, Grecji to tęsknił za Łodzią?
Bardzo! I nie tylko za Łodzią, a przede wszystkim za rodziną, która tu została. A oni są z tego miasta, więc koło się zamykało. Ciągnęło człowieka do Łodzi! Tu się urodziłem, wychowałem, tu zacząłem przygodę z piłką nożną. Wszystko najważniejsze, co miało miejsce w moim życiu, jest związane właśnie z Łodzią!

W jakiej dzielnicy Łodzi się pan wychowywał?
To są Doły, czyli rejony ulicy Wojska Polskiego, Strykowskiej. Do dziś mieszkam w tamtych okolicach, koło ulicy Zagajnikowej, Inflanckiej. Przez krótki czas, półtora roku, mieszkałem na Teofilowie. Jestem związany z Dołami i Marysinem. Chodziłem do Szkoły Podstawowej numer 73 na ulicy Harcerskiej. Nie brakowało tam terenów, gdzie mogłem pograć w piłkę. W tamtych czasach ŁKS był tym klubem, który grał na najwyższym poziomie. Widzew nie był jeszcze tak znany. Miałem chyba osiem lat, gdy wujek zaprowadził mnie pierwszy raz na stadion ŁKS. Piłkarze tego klubu grali z Górnikiem Zabrze. Zafascynowałem się tym. Chciałem też tak grać jak piłkarze, których wtedy widziałem na boisku. Poszedłem więc zapisać się na treningi ŁKS. Ale na pierwszy trening przyszło 300 chłopców z których wybrano pięciu. Nie pozostało mi nic innego jak zapisać się do klubu MKS Łodzianka, który był najbliżej mojego domu. Treningi odbywały się w parku 3 Maja. Do ŁKS trafiłem później.

Gdy Pan patrzy na tę swoją Łódź dziś, to bardzo się zmieniła?
Oczywiście, nie ma porównania z tym, co było kiedyś. Wystarczy popatrzeć na stare zdjęcia, nawet te sprzed 20-30 lat. Na przykład nie było wtedy tyle aut, co obecnie. Wówczas ekskluzywnym samochodem był fiat 126 p. Narzekamy dziś na drogi. Ale pamiętam jeszcze czasy, gdy Wojska Polskiego wyłożona była brukiem. Na ulicach Łodzi było widać furmanki rozwożące węgiel. Teraz tego już nie ma. Szkoda, że inaczej wygląda łódzkie życie rodzinne. Pochodzę z rodziny, gdzie zwłaszcza od strony mamy, było dużo dzieci. Miałem wielu kuzynów. Sobota, niedziela to był ten czas, gdy spotykała się cała rodzina. A przecież były jeszcze pracujące soboty! Znajdowało się jednak czas na rodzinne spotkania. Tego dziś brakuje... Teraz tylko gdzieś gonimy i nie mamy na nic czasu.

Nasze miasto może się porównać do Krakowa, Wrocławia, Poznania?
Niestety, idziemy zdecydowanie wolniej do przodu. Moim zdaniem decyduje tu położenie Łodzi i to, że żyje w niej wielu biednych ludzi. Proszę zauważyć, że rozwijają się głównie te miasta, które leżą nad morzem, albo rzeką. My tego nie mamy. Nie można zapominać, że Kraków, Wrocław czy Poznań są dużo starsze od Łodzi. Mają ciekawszą historię, więcej zabytków. Łódź powstała praktycznie dopiero w dziewiętnastym wieku. Dzięki rozwojowi przemysłu włókienniczego, którego już praktycznie w naszym mieście nie ma. To była przez lata wizytówka Łodzi! Ten przemysł dalej mógłby tu nakręcać koniunkturę. Niestety, przeszedł do historii. Nie zapominajmy, że w żadnym innym polskim mieście nie było tylu fabryk co w Łodzi.

Żal też, że Łódź nie odnosi tylu sportowych sukcesów co kiedyś...
Niezupełnie się z tym zgadzam, bo patrzę na to z innej strony. Nie ma może ostatnio spektakularnych sukcesów. A Łódź jeszcze niedawno była jedynym z dużych polskich miast, które miało tyle zespołów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Przecież jeszcze w minionym sezonie w ekstraklasie piłkarskiej grały dwie łódzkie drużyny. Mamy siatkarki Budowlanych, rugbistów, piłkarzy wodnych, koszykarki. Koszykarze ŁKS też grali na najwyższym szczeblu. W tym sezonie wygląda to trochę gorzej, ale wierzę, że niedługo to się znów zmieni na lepsze.

Doczekamy się kolejnych derbów Łodzi w piłkarskiej ekstraklasie?
Mam nadzieję, że tak. Każdy klub przeżywa w swej historii różne okresy. Są też te ciężkie. Problemy miał Widzew, teraz ma ŁKS. Wierzę jednak, że niedługo oba łódzkie kluby będą grały w ekstraklasie.

Rozmawiała Anna Groczewska

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki