Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Kondrat jak wino - im starszy, tym droższy

Dariusz Pawłowski
Marek Kondrat i jego ostatnia wielka miłość - wino.
Marek Kondrat i jego ostatnia wielka miłość - wino. archiwum
Jeden z najlepszych aktorów w historii polskiego filmu okazał się także realizatorem najdłuższego i najbardziej lukratywnego kontraktu w historii nie tylko rodzimej reklamy

W połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku młodziutki Marek Kondrat błysnął wyśmienitą rolą w filmie "Zaklęte rewiry" Janusza Majewskiego. Odtwarzany przez aktora bohater karierę w hotelowej restauracji rozpoczynał od zmywania talerzy. Dziś Kondrat jest na szczycie, decyduje, które wino będziemy pić. I z tej okazji znowu zagrał u Janusza Majewskiego. Ponoć za milion. Złotych. Polskich.

Cenny powrót profesora

Choć Marek Kondrat odgrażał się, że do aktorstwa już go nie ciągnie, na szczęście dla widzów dał się jeszcze raz skusić. Rolą profesora, łacinnika zresztą. Film nosi tytuł "Mała matura 1947" i wkrótce ma trafić na ekrany kin. Wersja kinowa zostanie wzbogacona o serial telewizyjny. O to, że Kondrat jest w tej roli świetny, możemy być spokojni. To w końcu w zawodzie aktora profesor.

Tego zaś, że za swoją pracę na planie aktor został odpowiednio doceniony, również możemy być pewni. Według nieoficjalnych informacji, honorarium Kondrata za występ w filmie wyniosło pół miliona złotych, drugie pół miliona aktor ma otrzymać, gdy będzie gotowy serial. Sam aktor pytany o kwoty, które zarabia, uśmiecha się mówiąc: "Ludzie lubią przesadzać". Ale jednocześnie nie ukrywa: "Wbrew pozorom żyję dość skromnie, choć jestem dostatnim człowiekiem".

Aktorskie honorarium Marka Kondrata za powrót na ekran może się wydawać imponujące, ale to nie pieniądze filmowe uczyniły go człowiekiem zamożnym. Na bank.

Najdłużej trwająca rola nowoczesnej Europy

- Jeżeli mam pieniądze, to dzięki mojej trwającej od lat kooperacji z bankiem i całą grupą ING- wyjaśniał Kondrat. - To bardzo rzadki przypadek, żeby przez tak długi czas towarzyszyć jednej firmie. Mój status finansowy znacznie się poprawił, dzięki czemu mogę działać w swoim zawodzie w sposób absolutnie wybiórczy. Korzyść ma z tego także widz, bo nie wypadam mu z lodówki.
Marek Kondrat pracuje z ING od dwunastu lat. To w branży reklamowej, nie tylko na polskie warunki, kontrakt wyjątkowy z racji swojej długości. Temu, że to już tyle trwa, dziwią się nawet w holenderskiej centrali banku, o którym Kondrat mówi: "nasz bank". W dodatku jest to "trwanie" z bardzo dobrym skutkiem dla obu stron. Nie zapowiada się więc, aby szybko się miało zakończyć.
Telewizyjnych (i wyświetlanych w kinach) reklamówek z Markiem Kondratem dla ING powstało już ponad 80 (w kinie aktor zagrał w ponad stu filmach). Bank ciągle sprawdza, czy inwestowanie w Kondrata się opłaca, prowadząc badania fokusowe. Okazuje się, że i w tej roli Marek Kondrat nam się nie nudzi. Wręcz przeciwnie - wystarczy przyjrzeć się popularności reklamówek z udziałem aktora na You Tube.

Trudno się zresztą dziwić, że związanie się banku z Markiem Kondratem było strzałem w dziesiątkę. To bowiem aktor nie tylko popularny, ale niemal powszechnie lubiany. Nie przyprawia marketingowcom siwych włosów poprzez rozmaite wybryki, które wśród uprawiających artystyczny zawód są dość powszechne. Nie jest bohaterem tabloidów, kolorowych pisemek, internetowych portali plotkarskich. Prowadzi spokojne życie przykładnej głowy rodziny.

Poza tym przez ostatnie lata Kondrat wyszlachetniał, wyposażył się w dużo spokoju i dystansu. Nabrał tak przydatnych bankowi cech związanych ze stabilnością, stałością, powtarzalnością i trwałością. Dojrzały Kondrat to również człowiek lekko oddalony, autoironiczny, ale z pewnymi wymaganiami. Nieco staromodny, hołdujący nieprzemijającym wartościom, podkreślający w życiu styl i klasę, ale zarazem przyjmujący życie takim, jakim ono jest - z jego blaskami i cieniami oraz nie stroniący od korzystania z nielicznych życia przyjemności, związanych z jedzeniem, piciem i poznawaniem ciekawych ludzi.
Do pewnego stopnia wycofanie się aktora z życia artystycznego jest dla banku bardzo korzystne. Nie dość bowiem, że aktor ograniczył sobie w ten sposób liczbę pokus, to w dodatku nie zagra jakiejś niebezpiecznej dla reklamowego wizerunku roli, z którą mógłby się przez długi czas kojarzyć - na przykład perfekcyjnego złodzieja lub notorycznego pijaka i łobuza.

I tak spokojnie mogą sobie bank i aktor żyć. Bank ma wymierne korzyści wizerunkowe, a aktor - finansowe, które dają mu więcej wolnego czasu i możliwość zajmowania się tym, co lubi.
Kwota, którą rok w rok zarabia Marek Kondrat na współpracy z ING, to oczywiście tajemnica handlowa. Ale pewne wyobrażenie o niej może dać ranking najcenniejszych gwiazd polskiego show-biznesu miesięcznika "Forbes". W tym roku Marek Kondrat ponownie zajął w nim pierwsze miejsce (w ubiegłym roku na chwilę wyprzedził go Robert Kubica). Z rankingu wynika, że klienci największych agencji reklamowych w kraju byliby skłonni zapłacić za reklamę z jego udziałem 912 tys. zł - to najwyższa kwota w historii tego zestawienia. A jakoś nie słychać, by Marek Kondrat zmieniał partnera reklamowego...

Życie smakuje winem
Aktorstwo Markowi Kondratowi zastąpiło wino. Najpierw stało się ono pasją, aż przerodziło się w biznes. Rozwijający się zresztą - jak to w przypadku wina - powoli. "Dopiero niedawno przestałem do tego interesu dokładać" - przyznaje artysta-biznesmen.

A warto przypomnieć, że nie jest to pierwsza próba odnalezienia się w biznesie Marka Kondrata. Razem z Bogusławem Lindą, Zbigniewem Zamachowskim i Wojciechem Malajkatem otwierał już sieć restauracji Prohibicja (jedna z nich była i w Łodzi). Niezbyt wyszło. Ale już wtedy (a był to koniec lat dziewięćdziesiątych) Kondrat mówił, że bierze się za biznes, bo zbyt długo zawodu aktora uprawiać nie można. "Człowiek się starzeje, nie bardzo mu się chce przebierać, nie bardzo mu się chce robić to samo" - to jego słowa. Jednak sieć przyniosła straty i nie wybroniła się na polskim rynku.

Z restauracjami nie wyszło, ale bakcyla biznes Kondrat złapał. W 2004 roku jego żona otworzyła w Warszawie Joga Klub, który proponuje m.in. różne style jogi i zajęcia z pilatesu, a aktor bardzo ją wspierał w rozkręcaniu przedsięwzięcia. Kondrat gra też na giełdzie, plotkowano nawet, iż zostanie współwłaścicielem sopockiego Grand Hotelu...

Teraz jest wino. I widać, że z tym Marek Kondrat czuje się najlepiej. Firma Winarium Marek Kondrat i syn to już blisko piętnaście sklepów w Polsce (Łódź wciąż czeka na placówkę Kondratów) oraz sprzedaż internetowa. Przedsiębiorstwo prowadzi również szkolenia indywidualne i dla firm. Ciągle jednak przede wszystkim chodzi o przyjemność. O możliwość życia z tego, co się kocha.

- Musiało minąć wiele lat zanim odnalazłem swoją pasję. Dziś mi trzeba: ciszy, ładu, poczucia trwałości, otaczającej urody natury. Wszystko to znalazłem w winie - zapewnia Marek Kondrat. Dlatego jeździ po całej Europie odwiedzając winnicę, nawiązując kontakty i sprowadzając wina. I może się cieszyć taką wolnością, jaką można znaleźć w doczesnym życiu. To wciąż cenniejsze niż pieniądze. Nawet jeżeli w osiągnięciu tej wolności bardzo one pomagają...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki