Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Niedźwiecki: Piotrkowska jak milion dolarów!

Anna Gronczewska
Marek Niedźwiecki, dziennikarz Radiowej "Trójki".
Marek Niedźwiecki, dziennikarz Radiowej "Trójki". Tomasz Holod
Marek Niedźwiecki, dziennikarz Radiowej "Trójki":Łódź była dla mnie całym światem. I można tam było zjeść najlepszy na świecie krem. Łódź była kolorowa i piękna. Ulica Piotrkowska wyglądała natomiast jak milion dolarów.

Pamięta Pan swoją pierwszą wizytę w Łodzi?

To musiało być jakieś pięćdziesiąt lat temu. Zbierałem znaczki pocztowe, a w Łodzi były sklepy, w których można było kupić takie zestawy jak na przykład: "Pięćdziesiąt kasowanych, cały świat"! To było wielkie szczęście, gdy stało się posiadaczem takich znaczków. Na dodatek korespondowałem z kilkoma osobami ze Związku Radzieckiego. Żeby im wysłać paczkę, trzeba było jechać na pocztę główną w Łodzi. No to się jeździło... 30 kilometrów z Szadku. PKS jechał wtedy godzinę. To była prawdziwa wyprawa...

Jakie wrażenie zrobiła wtedy na Panu Łódź?
Wielki wrażenie. Łódź była dla mnie wtedy całym światem. I można tam było zjeść najlepszy na świecie krem. To była raczej bita śmietana, ale nazywała się na przykład "krem sułtański". Kawiarnia na rogu ulicy Piotrkowskiej i Narutowicza... Kupowałem tu różne widokówki. Jak między innymi Łódź nocą... Potem mogłem je wysyłać znajomym z innych krajów.

Widać było szarość naszego miasta, o której wspomina wiele osób?

Nie! Łódź była kolorowa i piękna. Taką ją pamiętam. Hala Sportowa, w której oglądałem rewię na lodzie "Holiday On Ice" robiła kolosalne wrażenie. Ulica Piotrkowska wyglądała natomiast jak milion dolarów.

Po maturze zdecydował się Pan tu przyjechać na studia. Dlaczego Łódź, a nie Warszawa?

Bo Łódź była bliżej domu. Tęskniłem i każdy weekend spędzałem z rodziną w Szadku. Warszawa była za daleko. Dla młodziaka podróż do stolicy, to była wyprawa na Księżyc.

Jakie były te łódzkie lata studenckie?

Najwspanialsze. To pewnie zawsze tak jest, że młodość jest piękna. Na pierwsze ogłoszenie w Radiu Studenckim "Żak" Politechniki Łódzkiej, że poszukują "nowych" do pracy, zgłosiłem się natychmiast. I pracowałem w "Żaku" od 1973 do 1980 roku. Nawet już po ukończeniu studiów.

Mieszkał Pan w akademiku?

Tak, mieszkałem w akademikach. W szóstym, ósmym i trzecim przy alei Politechniki. To była szkoła życia. Przyjaźnie z tamtych czasów przetrwały do dziś. Nie zawsze było co zjeść, ale nie to było najważniejsze. Cudowne lata.

W jaki sposób trafił Pan do Radia Łódź?

W 1978 roku wygrałem konkurs na spikera radiowego. Dziś już prawie nie ma tego zawodu. Wtedy spiker był niezbędny w radiu. Zostałem przyjęty na cały etat. Pierwszy dyżur wypadł mi 1 maja. Pewnie tego dnia na szczęście prawie nikt nie słuchał radia...

Miał Pan w Łodzi swoje ulubione miejsca?

O tak! Było ich sporo. Lubiłem park koło Hali Sportowej, niedaleko akademików. Lubiłem "Central". Trochę bardziej niż "Uniwersal", czy "Magdę". Na wspaniałe rożki czekoladowe i wyśmienitą ambrozję chodziło się do "Horteksu", na ulicę Piotrkowską. Na lody natomiast do cukierni pani Gronowskiej. Do dzisiaj pamiętam ich smak.

Podobno jedynym z takich ulubionych przez Pana łódzkich miejsc była restauracja "Golonka" przy ulicy Wschodniej?

Tak, na Wschodniej mieszkali wujostwo, u których mieszkałem przez pewien czas. Potem się przenieśli na ulicę Mazurską i po studiach znów krótko u nich mieszkałem. W czasie studiów nie stać mnie było na "Golonkę", ale potem zaglądałem do niej często. Nie musiałem jednak chodzić do restauracji, bo ciocia Zosia świetnie gotowała...

Pamięta Pan łódzkie "Rockowiska"?

Tak. Walter Chelstowski i Jacek Sylwin namówili mnie na prowadzenie pierwszego festiwalu. Bałem się jak diabli, ale jakoś poszło. Ja wymyśliłem sygnał imprezy. Wymyśliłem to za dużo powiedziane. Wyciąłem fragment z płyty grupy Van Halen.

Z żalem opuszczał Pan Łódź i wyjeżdżał do Warszawy?

Raczej ze strachem, ale zarazem mocno podekscytowany, bo zacząłem pracować w DUŻYM radiu. Zawsze marzyłem o pracy w "Trójce" i się udało.

Przyjeżdża Pan teraz często do Łodzi?

Coraz rzadziej. Od kiedy jeżdżę autostradą A2, to już omijam Łódź.

Jakie robi dziś Łódź na Panu wrażenie, bardzo się zmieniła?

Ulica Piotrkowska robi duże wrażenie, ale jak się zagłębić w boczne ulice, to Łódź wygląda jak te czterdzieści lat temu. Mnie się to podoba. Lubie ją fotografować. Ale rozumiem ludzi, którym taka Łódź się nie podoba.

Zbliża się Boże Narodzenie. Czego z tej okazji życzyłby Pan Łodzi i łodzianom?

Śniegu, bo wtedy każde miasto zawsze dobrze wygląda. Poza tym zdrowia i obfitości. I po prostu świątecznej atmosfery, bo ona chyba w tym czasie jest najważniejsza...
Rozmawiała Anna Gronczewska

Damy ci więcej - zarejestruj się!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki