Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Maszyna do opowiadania bajek" w teatrze "Pinokio" [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Tak opowiadanych bajek pozazdrościłaby nawet Szeherezada...
Tak opowiadanych bajek pozazdrościłaby nawet Szeherezada... Grzegorz Gałasiński
Od kilku tygodni Scena Kameralna Teatru "Pinokio" gości maszynę do opowiadania bajek, dzieło nie do końca szalonego wynalazcy. Najeżona najróżniejszymi przyrządami: kołowrotami, tubami, butelkami, strunami i korbami machina istnieje jak najbardziej fizycznie. Bucha dymem, błyska i niepokojąco syczy, ale krzątający się wokół niej operatorzy - aktorzy wydobywają z niej symfonię improwizowanych dźwięków. Wszystko, by dać życie opowieściom.

Maszyna jest narzędziem oddanym w ręcę młodej publiczności. Ku niej z prostymi pytaniami wychodzi wodzirej-narrator (Łukasz Bzura), uprzednio przedstawiając zasadę działania maszyny i jej historię. Kilka pytań: o ulubiony kolor, zwierzę, porę roku pomaga stworzyć zarys fabuły, rozdzielić role i ustalić reguły rządzące powoływanym do życia światem, które trafiają do maszyny. Tu do dzieła wkraczają aktorzy, improwizując na zadane tematy.

Dbając o słowo, kształtując dramatyzm opowieści, muszą oni utrzymywać uwagę i pobudzić wyobraźnię widzów. Zadanie mają niełatwe. Słowo mówione wspomagają gestem i możliwościami maszyny, ale stają wszak naprzeciw dzieci ery internetu i kultury obrazkowej. Rolą narratora jest zaś "podkręcanie" rzucanych przez widownię zaczątków, czasem ratowanie opowiadaczy, jeśli w improwizowanych historiach zejdą na manowce (nie ma on zbyt wiele pracy, choć czasem "szwy" storytellingu są jeszcze widoczne). To on, komunikując się z maszyną, spina spektakl bajkową klamrą.

Tych baśni nie spotkamy w żadnej z antologii, a niejednej pozazdrościłaby Szeherezada. Podczas ostatniego w tym miesiącu spektaklu można było usłyszeć m.in. o niebieskim koniu, fioletowym kocie i żółtej myszy, z których znajomości powstaje tęcza; o chomiczych siostrach, które pod nieobecność swej właścicielki przeniosły się do świata zabawek (świetne snucie Hanny Matusiak). Do radosnych pisków doprowadziła widownię pełna grozy bajka o trzech wampirach mieszkających pod łóżkiem, dowodząc, że dzieci ponad wszystko lubią być straszone. Wampirami był Hanna Matusiak i Ewa Wróblewska, a w roli opowiadacza bardzo dobrze spisała się Danuta Kołaczek.

Mało prawdopodobne, by powstające w "Pinokiu" bajki udało się usłyszeć po raz wtóry. Chyba że, i tu leży mądrość spektaklu, dzieci opowiedzą je rodzicom i historie te zaczną żyć nowym życiem. Dorosłym "Maszyna..."odsłania schematy tworzenia opowieści i ich podawania. Sama zaś jest efektem spotkania Michała Malinowskiego (dyrektor Muzeum Bajek, Baśni i Opowieści), Konrada Dworakowskiego (dyrektora "Pinokia"), aktora Przemysława Buksińskiego i Pawła Romańczuka, lidera zespołu Małe Instrumenty na okoliczność obchodów Międzynarodowego Dnia Teatru i akcji "Dotknij Teatru".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki