Mysona nie ukrywa od dłuższego czasu, że chce pożegnać się z ŁKS. Żali się na zarobki, które są znacznie niższe niż średnia w polskiej ekstraklasie. Wprawdzie szefowie ŁKS zaproponowali mu podpisanie nowego kontraktu, ale piłkarz odrzucił ofertę. Za rok skończy mu się umowa z zespołem z al. Unii, więc jeśli nie przedłuży kontraktu, będzie mógł odejść bezpłatnie.
Pozyskaniem Mysony zainteresowana była Jagiellonia Białystok, ale ŁKS zażądał za kartę swojego piłkarza 600 tysięcy złotych. Białostoccy działacze, którzy wcześniej kupili od ŁKS Ensara Arifovicia i Roberta Szczota, nie zdecydowali się na wyłożenie tej kwoty i pozyskali znacznie tańszego piłkarza z Serbii.
Wydawało się, że temat odejścia Mysony upadł, ale według nieoficjalnych informacji jego menedżer znalazł mu nowy klub. Tylko że transferowi sprzeciwia się trener Marek Chojnacki, który podkreśla, że nikt już nie może opuścić ŁKS. Szefowie ŁKS nie chcą działać wbrew trenerowi i nie zgadzają się na transfer. A Mysona grać w ŁKS nie chce, choć pewnie przez najbliższy czas będzie musiał.
Sprawa musi wyjaśnić się bardzo szybko. W ŁKS kłócą się dwie opinie. Wprawdzie mówi się, że z niewolnika nie ma pracownika, ale z drugiej strony - podpisanych umów trzeba dotrzymywać. A Mysona podpisał kontrakt na takich warunkach, jakie ma, więc pretensje może mieć wyłącznie do siebie. Bez wątpienia jego odejście osłabiłoby i tak słaby już ŁKS.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?