Kiedy Kępa kilka miesięcy temu przyszedł wymienić dowód osobisty, dowiedział się, że nie żyje, w związku z czym nowego dowodu mu nie wydano. Aktu zgonu też nie, bo nie jest dla zmarłego najbliższą rodziną. A wszystko przez to, że bezdomny kolega Andrzeja Kępy przed śmiercią podał w szpitalu jego personalia. Od tej pory dla urzędów Andrzej Kępa umarł, chociaż żył w najlepsze. Z ekipą TVN żywy nieboszczyk poszedł nawet na cmentarz odwiedzić swój grób.
Jak trudno jest żyć po śmierci, przekonał się także Juliusz Ordon, ten z "Reduty Ordona" Adama Mickiewicza. Według wieszcza, dzielny Ordon wysadził redutę w powietrze podczas rosyjskiego szturmu Warszawy we wrześniu 1831 roku. Niestety, Ordon żył dalej, a jak żył, opisała niedawno fascynująco Małgorzata Karpińska w miesięczniku "Mówią Wieki".
Jak pisze Małgorzata Karpińska, Mickiewicz i Ordon spotkali się ponad 20 lat później. Tylko co miał wtedy zrobić Mickiewicz? Napisać sprostowanie? Nowy wiersz "Zmartwychwstanie Ordona?" Więc żył Ordon, nieszczęśliwy emigrant, w cieniu legendy o heroicznej śmierci. Będąc już starcem, popełnił w końcu samobójstwo. Bohaterem nie został, ale naród tak się przyzwyczaił, że wystawił mu pomnik we Lwowie jak dwudziestu bohaterom.
Natomiast sprawa Andrzeja Kępy jest w prokuraturze i jak dobrze pójdzie, niedługo sąd oficjalnie przywróci go do życia. Chyba jednak lepiej mieć do czynienia z urzędnikami niż z poetami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?