Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie każdy strój przystoi do kościoła

Matylda Witkowska
Jakub Pokora
Na mszę do łódzkiej archikatedry przyszedł mężczyzna z gołym torsem. - Tłumaczył, że jest mu gorąco - opowiada zszokowany ks. Ireneusz Kulesza, proboszcz parafii katedralnej. - Na drzwiach świątyni wisi znak, który uprzedza, by przychodzić w godnym ubraniu. Jednak podczas upałów wiele osób go ignoruje - wzdycha ks. Kulesza.

Zasada, że im bliżej plaży tym jest bardziej skąpo potwierdza się też w sprawach kościelnych.

Ks. Grzegorz Czaja, proboszcz parafii w Siedlątkowie nad zalewem Jeziorsko, podkreśla, że parafianie przychodzą do kościoła ubrani skromnie, natomiast przyjezdni, którzy odpoczywają nad zalewem, często ubrani są skąpo.

- Ale nie zwracam na nich uwagi, bo zajęty jestem odprawianiem mszy. Cieszę się, że w ogóle przychodzą i można im powiedzieć dobre słowo - mówi proboszcz.

Nie wszyscy są tak wyrozumiali. Dlatego w niedzielę wielu proboszczów w ogłoszeniach parafialnych przypominało o odpowiednim ubraniu. Wspominał o nim także o. Artur Kliszek, pasjonista, proboszcz parafii Matki Boskiej Bolesnej na łódzkim Teofilowie.

- Starsi nie mają z tym problemu, ale młodym trzeba czasem przypominać o właściwym stroju - przyznaje o. Artur Kliszek. - Młodzi mają coraz mniejsze poczucie sacrum, dlatego trzeba dbać o przestrzeganie pewnych norm.

Golizna w kościele przeszkadza także wiernym.

- Podczas urlopu w Gdańsku przed wejściem do kościoła przebierałam się w samochodzie. Niestety w środku widziałam dziewczynę w bikini i szortach do połowy pośladków. Nikt nie zwracał na nie uwagi - opowiada Marta, studentka z Łodzi.

Ksiądz Rafał Leśniczak, dyrektor biura prasowego łódzkiej kurii podkreśla, że strój podczas mszy ma być godny.

- Nie ma natomiast przepisów, które określałyby długość spódnicy lub to, że palce u nóg mają być zakryte - wyjaśnia ks. Leśniczak. - Można jednak wysnuć wniosek, że mężczyźni mimo upału mogliby pojawiać się w kościele w długich spodniach i w koszuli, a nie siatkowej koszulce na ramiączkach.

Zdaniem łódzkiego socjologa prof. Zbigniewa Bokszańskiego przyczyną takich zachowań jest permisywizm, czyli dopuszczenie wielu zachowań.

- Ludzie nie czują już kontroli społecznej - mówi profesor. - Dodatkowo w miejscu publicznym czujemy się jak u siebie w domu, nie krępujemy się obecnością innych. Na Zachodzie ludzie potrafią wyjść do kawiarni w piżamie. U nas też tak może kiedyś być.

Sposób na nagość znaleźli porządkowi z rzymskiej bazyliki św. Piotra. Wchodzącym w nazbyt roznegliżowanym stroju oferują przed wejściem specjalne chusty. Bez nich nie wpuszczają. Podobnie jest także m.in. w kościołach na Słowacji.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki