Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie żyje Jerzy Gruza, reżyser "Czterdziestolatka" i "Wojny domowej"

Ryszarda Wojciechowska
Ryszarda Wojciechowska
fot. Karolina Misztal
Nie żyje Jerzy Gruza - reżyser, scenarzysta i aktor. W wieku 87 lat zmarł artysta z komediowym węchem, jak mówiono. Filmowy ojciec "Czterdziestolatka" i "Wojny domowej", seriali, które biły rekordy oglądalności. ​

Przez wiele lat był związany z Trójmiastem. W Gdyni miał dom, był też dyrektorem gdyńskiego Teatru Muzycznego i dyrektorem festiwalu piosenki w Sopocie. ​

Przed trzema laty na gdyńskim festiwalu filmowym odbierał Platynowe Lwy za całokształt. Wówczas rozmawiałam z artystami, którzy go znali i szanowali. Wojciech Marczewski, przewodniczący Rady Programowej gdyńskiego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, nie miał wątpliwości, że Jerzego Gruzę należało już dawno uhonorować. I to z wielu powodów - za filmy, seriale, setki programów TV, spektakle teatralne, za nowatorski język, który wprowadził do polskiej telewizji, i za życzliwy, ale ironiczny, często szyderczy opis naszej rzeczywistości. Ale swoje prywatne Platynowe Lwy - jak dodał - przyznał Gruzie za realizację dwóch Teatrów Telewizji: „Mieszczanin szlachcicem” z Bogumiłem Kobielą i „Rewizor” z Tadeuszem Łomnickim. Oba wybitne i niezapomniane.​

Gdyby to telewizyjna widownia miała przyznawać Lwy, to pewnie przyznałaby je Jerzemu Gruzie m.in. za stworzenie fenomenu „Czterdziestolatka”, który od... czterdziestu lat się nie starzeje. Podobnie jak słowa Ireny Kwiatkowskiej, jednej z bohaterek tego serialu: „Ja jestem kobieta pracująca i żadnej pracy się nie boję”.​

Ten cytat można było też odnieść do samego Jerzego Gruzy. Reżyser, scenarzysta, okazjonalnie aktor, twórca wielu programów telewizyjnych, m.in. „Poznajmy się” i „Małżeństwo doskonałe”, rodem z Warszawy, ale przyklejony na wiele lat do Trójmiasta, chętnie dzielił swoje życie na etapy.​

Był więc etap festiwalowy. Przez lata bowiem realizował festiwal piosenki w Sopocie. Był też etap musicalowy, kiedy pełnił funkcję dyrektora Teatru Muzycznego w Gdyni, i to czasy jego szefowania (lata 80. ubiegłego wieku) nazwano okresem złotym w tym teatrze. Wtedy udało się wystawić tak wielkie musicale jak „Skrzypek na dachu”, „My Fair Lady” czy „Jesus Christ Superstar”.​
Ale ten najbardziej znany etap to filmowy i serialowy.​

Zofia Czerwińska, zagrała w „Czterdziestolatku” niedużą rolę, która potem w serialu wspaniale się rozwinęła. Na początku mówiła tylko: „może herbatki, panie inżynierze?”. Jej serialowa Zosia Nowosielska, pracująca z głównym bohaterem inżynierem Karwowskim na budowie, obok innych wspaniałych kreacji - Andrzeja Kopiczyńskiego, Anny Seniuk, Leonarda Pietraszaka czy Romana Kłosowskiego - zapisała się w pamięci widzów. A sama rola otworzyła aktorce drzwi do popularności. Podobnie jak w przypadku Anny Seniuk i Andrzeja Kopiczyńskiego, których widzowie uważali za małżeństwo w życiu prywatnym, tak bowiem sugestywnie wcielili się w swoje role. ​

Bohdan Łazuka, z którym rozmawiałam o fenomenie Gruzy przed trzema laty, kiedy mu przypomniałam o jego niewielkich rolach w filmach „Dzięcioł” czy „Motylem jestem. Romans 40-latka”, zżymał się, że zaczynam od epizodów. A dla niego, jak przypomniał, najważniejsze było spotkanie z Jerzym Gruzą przy realizacji „One man show” w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki.​

- Po tym moim programie, który reżyserował Jurek, żartowano, że to jest Pałac Kultury i Nauki imienia Bohdana Łazuki. Wojtek Młynarski obliczył, że ja w ciągu dwóch lat wystąpiłem aż 14 razy z tym show w Sali Kongresowej. To był rekord świata. A wszystko działo się pod auspicjami estetycznymi mojego przyjaciela, bo tak się do siebie odnosimy od lat, czyli pana Jerzego Gruzy.​

Łazuka zagrał też w „Wojnie domowej” obok swojego profesora Kazimierza Rudzkiego i ma również na koncie charakterystyczny epizod geja w „Motylem jestem...”. Kiedy powiedziałam mu, że w tamtym czasie była to odważna rola, aktor przypomniał, że od ludzi o odmiennej orientacji seksualnej dostał nawet oficjalne podziękowania i zapewnienia, że jest ich ikoną.​

- Jurek nie jest zbyt rozrzutny, jeśli chodzi o obsadzanie przyjaciół, ale za to jest w tym bardzo logiczny. Słynie z tego, że u niego nie można liczyć na protekcję - mówił Łazuka.​- On naprawdę opanował wszystkie dziedziny. Pan Bóg obdarzył Jurka talentem i ja się bardzo cieszę, że nareszcie dostał tę nagrodę, bo to już ostatni w naszym środowisku, co tak pięknie poloneza wodził - opowiadał dalej Bohdan Łazuka.​

Dla Jerzego Rewińskiego, który zagrał w „Pierścieniu i róży”, a także w „Tygrysach Europy”, Jerzy Gruza był jak samorodek złota. ​

- To wszystko, co pan Jerzy zrobił, ma głęboki sens, jest śmieszne i jest sztuką - tłumaczył wtedy Rewiński.​

Na pytanie, na czym ten fenomen seriali i filmów Gruzy polegał, że one są do dzisiaj tak chętnie oglądane, Rewiński odpowiedział: - Talent Gruzy jest autentyczny, nienapompowany, niewspierany za pomocą różnych sztuczek. Bo talent to dar boży. I jeśli na człowieka taka łaska spłynie, to mamy później takie efekty.​

Na dłużej obaj spotkali się przy serialu "Tygrysy Europy". Rewiński żartował, że Jerzy Gruza grał tam więcej, niż on. Był reżyserem z wąsami i bez wąsów, portierem Alfredem Chodźko i jego bratem.​

Jak było na planie tego serialu?​

- Różnie było - odpowiadał. - Jest taka zasada w filmie, że im weselej jest na planie, tym gorzej na ekranie. Grało się przyjemnie, bo Gruza jest reżyserem twórczym i dopuszcza sytuacje, które wykwitają na planie - improwizacje, zdarzenia, których się nie da przewidzieć - tłumaczył.​

Sam Jerzy Gruza często słyszał pytanie: czy Stefan Karwowski z „Czterdziestolatka” to pan?​

W jednym z wywiadów odpowiadał na to tak: - Robiąc „Czterdziestolatka”, ja i współscenarzysta serialu Krzysztof Teodor Toeplitz również mieliśmy po 40 lat, to samo przeżywaliśmy. Dlatego ich problemy nie były wzięte z powietrza. Jednak najwięcej jest mnie w „Dzięciole”. Potem w „Motylem jestem”. Świat fikcji, show-biznesu i kontrast z prawdziwym życiem - mówił. Powtarzał: - Jestem człowiekiem telewizji.​

Dla niego telewizja była jak ta ziemia nieznana, która otworzyła wiele możliwości. Ale mówił też: - Nie ma nic gorszego na ekranie, niż prawda do końca. Oznacza ona jedno - film dokumentalny albo reportaż w gazecie. A mnie chodziło o coś innego - kreowałem rzeczywistość, doprowadzałem do pewnych absurdalnych sytuacji, by była śmieszna.​

Zdaniem filmoznawcy prof. Krzysztofa Kornackiego, Jerzy Gruza stał się kronikarzem socjalistycznego mieszczaństwa. Takiej warstwy średniej, która w epoce najpierw Gomułki, potem Gierka w ten lub inny sposób stabilizowała się, bogaciła. Jej dylematy egzystencjalne czy erotyczne przebijały się w tych filmach.​

- Najlepszym dzisiaj zapisem tego socjalistycznego mieszczaństwa jest właśnie serial „Czterdziestolatek”. Można powiedzieć - największy hit Jerzego Gruzy. Z zacięciem satyrycznym, i to dość ostrym. Ale z pewnym zdumieniem skonstatowałem, że część filmów kinowych Gruzy miała jakieś problemy z cenzurą obyczajową czy polityczną. Niektóre były „półkownikami” - jedne były słabe, a inne zbyt odważne, jak na swój czas. Tak było z filmem „Przeprowadzka”, z Wojciechem Pszoniakiem, w którym znalazły się mocne sceny erotyczne. Można więc powiedzieć, że portretując to mieszczaństwo socjalistyczne, Gruza dotykał obyczajowych tabu, które niekoniecznie musiały się decydentom podobać - oceniał prof. Kornacki.​

W ostatnich latach Jerzy Gruza skoncentrował się na pisaniu książek. Wydał kilka, m.in. „40 lat minęło jak jeden dzień”, „Człowiek z wieszakiem. Życie zawodowe i towarzyskie”, a także „Stolik. Anegdoty, plotki i donosy”.​

Kiedy rozmawialiśmy przy okazji tej ostatniej książki, na pytanie: - czy drażni go to, co się dzieje dookoła, Jerzy Gruza odparł: - Wszystko mnie drażni, tandeta w polityce, kulturze, telewizji. Łapanie się za łby. Poziom wszystkiego jest dołujący - mówił. Wtedy też wspominał o projekcie dotyczącym dalszych losów „Czterdziestolatka”, który teraz byłby studentem uniwersytetu III wieku. Ale telewizja nie była nakręceniem kolejnej części serialu zainteresowana. Niestety, już nie nakręci dalszych losów "Czterdziestolatka"... ​

od 7 lat
Wideo

Zmarł wybitny poeta Ernest Bryll

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nie żyje Jerzy Gruza, reżyser "Czterdziestolatka" i "Wojny domowej" - Dziennik Bałtycki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki