Tak właśnie wygląda brutalna rzeczywistość na samym dnie sportowego kolosa. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby któryś rodzic nie wykonał roli sponsora i pięciu złotych nie dał? A później się dziwimy, że młodzież nie chce ćwiczyć na lekcjach wychowania fizycznego.
Nie jest łatwo uprawiać dzisiaj sport. Składki, składki, składki. Dzieci kochające sport w codziennych modlitwach zapewne proszą Boga nie tylko o zdrowie, ale i o sponsora.
Przypominają się dawne lata, gdy po transferze Włodzimierza Smolarka do Niemiec, cała drużyna najmłodszych koszykarek Widzewa otrzymała nowe dresy i buty. O składkach za przelewanie potu dla siebie i Widzewa nikt nawet nie wspominał. Wtedy młodzież miała zapewnione wszystko, miała tylko pracować i doskonalić umiejętności w oparciu o swój talent.
Jakże przygnębiająco sytuacja ze zbiórką po pięć złotych wygląda w zderzeniu z obrazem naszej piłkarskiej reprezentacji. Oglądając piątkowy mecz czułem się jak meloman we fraku, jadący do La Scali, który na chwilę przystanął, by posłuchać ulicznego grajka. Niby śpiewający na ulicy nuty zna, niby też ma instrument, ale na salony nikt go nie zaprasza. Nie ten rozmiar kapelusza. My gramy o nic z Litwą, lepsi od nas na mundialu.
Zapewne takiej refleksji nie mają piłkarze. Niektórzy wyglądają, jak z żurnala. Podobały nam się fryzury niektórych graczy z niemieckich klubów. Widać, że stać ich na wiele, że zarabiają dobrze.
Ano właśnie, może zbyt dobrze? Zbyt dobrze, by jeszcze wypruwać sobie żyły dla reprezentacji, by pojechała na mundial? To typowo polskiej podejście do zawodu sportowca. Dobry kontrakt niekiedy działa jak hamulec.
Przed meczem z Litwą przypomniano publiczności bohaterów sprzed lat, którzy w 1973 roku pokonali Anglię w Chorzowie wyżej niż obecni kadrowicze Litwę w Gdańsku. Osiągnięcia nieporównywalne, premie za sukces także. Dawni kadrowicze zarabiali sto dolarów, dzisiejsi - sto razy lepiej, albo jeszcze lepiej.
Stworzyła się przepaść finansowa w sporcie. Naszych bohaterów - koszykarkę z monetą od rodziców i piłkarzy z żelem we włosach dzieli zbyt dużo.
Wiem, że wywołam głosy sprzeciwu, ale może by tak nałożyć swoistego rodzaju podatek na przesadnie dużo zarabiających sportowców. Niech małą częścią swych dochodów podzielą się z utalentowaną młodzieżą. I niech to nie będzie od wielkiego dzwonu i przy błyskach fleszy aparatów. Pamiętam jak Jerzy Dudek ogłosił całemu światu, że dla rodziny z Tychów kupił lodówkę czy pralkę. Bramkarza Realu ten gest wyniósł 0,01 swych poborów, albo mniej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?