Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O rodzinie, tytułach i rekordach. Rozmowa z Bartoszem Zmarzlikiem

Kamil Wojdat
Kamil Wojdat
Małgorzata Genca
Małgorzata Genca
(28-letni Bartosz Zmarzlik jest najlepszym polskim żużlowcem w historii)
(28-letni Bartosz Zmarzlik jest najlepszym polskim żużlowcem w historii) Małgorzata Genca
W świecie żużla chwila oddechu. Sezon dobiegł końca. W rozmowie z nami podsumował go najlepszy aktualnie żużlowiec świata, Bartosz Zmarzlik - zawodnik ORLEN Team i Platinum Motoru Lublin.

W tym sezonie zdobyłeś niemal wszystko, co zdobyć mogłeś - indywidualne mistrzostwo świata, indywidualne mistrzostwo Polski, mistrzostwo Polski par klubowych, drużynowe mistrzostwo Europy i Polski, a także drużynowy Puchar Świata. Droga do tego oczywiście prosta nie była, zdarzały się zakręty, problemy. Choćby te sprzętowe, bo jednak motocykl nie zawsze był szybki. Jak oceniasz ten sezon na tle innych?
Myślę, że koniec końców wyszło lepiej niż sobie wymarzyliśmy. Tak jak wspomniałeś, wygraliśmy - z moim teamem - praktycznie wszystko, co mogliśmy. Z tego bardzo się cieszymy. Sport ma to do siebie, że w trakcie sezonu przychodzą różne momenty. Raz jest lepiej, a raz gorzej. Najważniejsze jest, aby nieustannie dążyć do perfekcji, choć oczywiście wiemy, że jej uzyskać się nie uda. Taki jest sport i takie jest życie. Próbować jednak należy.

30 września w Toruniu czwarty raz w karierze zostałeś indywidualnym mistrzem świata. Inaczej wygrywa się tytuł po raz czwarty niż po raz pierwszy? Czy może szczęście i adrenalina są zawsze takie same?
Szczęście i adrenalina we wszystkich czterech przypadkach były takie same. Natomiast okoliczności zdobycia każdego jednego złotego medalu zawsze są inne. Każdy rok jest specyficzny, czymś się wyróżnia. Dlatego każdy tytuł ma nieco inną wartość. W tym sezonie wydarzyło się trochę niespodziewanych dla nas rzeczy. To był taki test na odnajdywanie się w niestandardowych sytuacjach. Ciekawe doświadczenie.

Na pewno niespodziewaną sytuacją była ta z przedostatniego Grand Prix w Vojens. Można powiedzieć, że już „witałeś się z gąską”, bo tytuł był tak naprawdę formalnością. Nie zostałeś jednak dopuszczony do startu w zawodach. Powodem był kombinezon, w którym pojechałeś w kwalifikacjach. Nie był to ten dedykowany pod cykl Grand Prix (różni się tylko wyglądem). Jak to odebrałeś?
Na pewno przez dłuższą chwilę nie potrafiłem dopuścić do siebie myśli, że to się dzieje naprawdę, że taka sytuacja mogła w ogóle wyniknąć. Trudno było to zaakceptować. Dwa, może trzy dni po wszystkim, postanowiłem już o tym zapomnieć. Nie chciałem pozwolić, aby w tydzień oddać to, na co pracowałem przez cały rok i o czym marzyłem. Coś było blisko i nagle się oddaliło.

Po Vojens zostały wówczas przed tobą ostatnie zawody w całym cyklu, te w Toruniu. Ich znaczenie diametralnie urosło, bo z 24-punktowej przewagi nad Fredrikiem Lindgrenem zostało tylko 6. Jak czułeś się przed tymi zawodami?
Przed każdym Grand Prix jest dużo pytań i niespodziewanych sytuacji. Ze swoim zespołem robiliśmy wszystko, aby zależne od nas aspekty dopieścić i być gotowymi na sto procent. Nie zawsze możliwe jest zrealizowanie wszystkiego, ale myślę, że zrobiliśmy więcej niż powinniśmy. Mam tak świetnych ludzi wokół, którzy opiekują się sprzętem, że zawsze jest zrobione więcej niż musi. Wszyscy czuli powagę tego, co może się wydarzyć.

Wydarzyło się 23. zwycięstwo w zawodach SGP i czwarty triumf w całym cyklu. Jeśli chodzi o tabelę wszech czasów, w pierwszej statystyce jesteś liderem do spółki z Jasonem Crumpem, a w drugiej statystyce zajmujesz 7. miejsce. Śrubowanie rekordów jest dla ciebie ważne? Dodaje dodatkowej energii?
Podczas sezonu nie zwracam na to większej uwagi. Natomiast gdy w pewnym momencie dostrzegasz, że zapisałeś się na kartach historii i znalazłeś się wśród tak wybitnych zawodników, których jeszcze nie tak dawno oglądałeś w telewizji, to jest to coś niesamowitego.

Skoro już jesteśmy przy idolach z telewizji… Kto w młodości był twoim?
Z Polaków na pewno Tomasz Gollob. Z zagranicznych zawodników - Jason Crump, Tony Rickardsson i Nicki Pedersen.

W tym sezonie twoim głównym rywalem w walce o tytuł mistrza świata był wspomniany już Lindgren, czyli twój kolega z Platinum Motoru Lublin. Były między wami jakieś rozmowy na ten temat w klubie?
Myślę, że każdy z nas jest profesjonalistą. Potrafimy rozdzielić zawody indywidualne i drużynowe. Każdy wie, po co jest w danym miejscu. Fajnie, że wszystko odbywało się w zdrowych relacjach i nikt sobie w żadnym momencie nie przeszkadzał.

To był twój pierwszy rok w Platinum Motorze Lublin. Wcześniej przez całą karierę jeździłeś w Stali Gorzów Wielkopolski. Ciężko było odejść z klubu, w którym się wychowałeś?
Na pewno tak. Jeździłem tam od zawsze. Przyszedł jednak taki moment, w którym musieliśmy się rozstać.

Jak odnalazłeś się w nowym miejscu i jak oceniasz atmosferę, którą zastałeś w Lublinie?
Przed sezonem byłem podekscytowany i ciekawy tego, jak to wszystko wygląda w Motorze od środka. Czułem się dobrze przywitany i tak samo traktowany. Ale wszyscy w tym klubie odczuwają to samo. To jeden z największych plusów tego miejsca, za który myślę, że odwdzięczyliśmy się wynikiem na koniec sezonu.

Spotkałem się z opinią, że twoja obecność w ekipie „Koziołków” dobrze podziałała na juniorów: Mateusza Cierniaka i Bartosza Bańbora. Dużo udzielasz im wskazówek?
Bardzo ciekawi ludzie, którzy na pewno idą w dobrym kierunku. Gdy przychodzą i o coś pytają, zawsze z pełną szczerością odpowiadam im to, co w danej sytuacji uważam za słuszne. Każdemu z młodych zawodnikom służę pomocą.

Widzisz wśród polskich żużlowców kogoś, kto za kilka czy kilkanaście lat może dorównać Bartoszowi Zmarzlikowi? Jaki jest potencjał żużla w Polsce?
Nie mnie oceniać takie rzeczy, ale żużel w naszym kraju ma się bardzo dobrze. Z roku na rok pojawiają się nowi, utalentowani zawodnicy. To zaprocentuje w przyszłości.

W Polsce skupiamy się przede wszystkim na rozgrywkach krajowych oraz cyklu Grand Prix, ale jeździsz jeszcze w lidze szwedzkiej. W zespole Lejonen Gislaved występują także Jarosław Hampel i Dominik Kubera. W tym roku zajęliście czwarte miejsce. Jak oceniasz te skandynawskie rozgrywki?
Bardzo lubię ligę szwedzką. Poprzez wtorkowe występy cały czas czuję, że jestem w rytmie. Start w zawodach jest dużo bardziej produktywny niż pojedynczy trening.

Liga angielska. Czy w niej kiedyś Bartosz Zmarzlik jeszcze pojedzie?
(ze śmiechem) Byłem, pojechałem dwa mecze i na dziś to mi wystarczy.

Masz cztery tytuły mistrza świata, ale nie masz tytułu mistrza Europy. Czy jest możliwe, że weźmiesz kiedyś udział w cyklu SEC?
Nigdy w tym cyklu nie jechałem. Przy lidze polskiej i szwedzkiej oraz Grand Prix dokładanie sobie jeszcze jednego zobowiązania - to byłoby chyba zbyt dużo. Nigdy jednak nie wiesz, co życie przyniesie. Dlatego nie mówię „nie”.

Teraz z trochę „innej beczki”. Czy czekając, aż podniesie się taśma startowa, czujesz jakiś strach?
Myślę, że strach towarzyszy nam przy każdym elemencie i w każdej fazie wyścigu. Tylko głupi się nie boi. Trzeba po prostu nauczyć się żyć z tymi chwilami.

Masz 2,5-letniego syna Antosia. Czy zamierzasz w nim zaszczepiać swoją pasję do żużla? Nawet jeśli żużel to niebezpieczny sport?
Teraz niech się cieszy dzieciństwem i korzysta z tego czasu, jak najbardziej się da. Na pewno pomogę mu we wszystkim, co sobie wymarzy. Chciałbym, aby miał takie dzieciństwo jak ja. Abyśmy z żoną dali mu poczucie bezpieczeństwa, mobilizację i oparcie w dążeniu do marzeń, jakie ja miałem. To jest najważniejsze.

Jak wygląda wasze życie rodzinne w trakcie sezonu? Trudno jest spędzać wspólnie czas? A może razem podróżujecie po zawodach?
To zależy. Czasem mamy wspólne wyjazdy, a czasem jadę sam. Żużel to bardzo dynamiczny sport. Bywa, że jedziesz na zawody i tego samego dnia już wracasz. Pomiędzy startami są przerwy i wtedy zawsze jestem w domu. Idzie nauczyć się z tym funkcjonować.

Rodzina to wielkie wsparcie. Wsparciem, ale na nieco innym polu, są twoi sponsorzy. Co oznacza dla ciebie współpraca z największym z nich, czyli ORLENEM?
Na pewno ORLEN to bardzo ważne ogniwo w naszym teamie. Sponsor pomaga w realizacji celów i marzeń. Pomaga w zapewnieniu rzeczy, które przybliżają nas do dobrych wyników. Myślę, że żaden z zawodników bez sponsora nie byłby w stanie - we własnym zakresie -zapewnić sobie wszystkiego, aby pojechać perfekcyjny rok.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: O rodzinie, tytułach i rekordach. Rozmowa z Bartoszem Zmarzlikiem - Kurier Lubelski

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki