Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od skąpej psychodramy po teatr porywający swą potęgą

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
"Jednorożec"
"Jednorożec" Krzysztof Szymczak
Zaprezentowane na XXVI Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi spektakle „M-2” i „Jednorożec” okazały się psychodramami podejmującymi ważkie tematy w nie do końca spełniony teatralnie sposób. W przeciwieństwie do „Róży jerychońskiej” i „Magnolii”, które są widowiskami zapierającymi dech.

Festiwalowa premiera łódzkiego Teatru Powszechnego - „Jednorożec”, którego autorem jest hiszpański dramatopisarz, Paco Bezerra - odwołuje się do autentycznych wydarzeń z roku 2014 roku w Karolinie Północnej (chłopiec, gnębiony przez rówieśników, próbował powiesić się w swoim pokoju i na skutek długotrwałego braku dopływu tlenu do mózgu pozostaje w stanie wegetatywnym). Sztuka opowiada historię małżeństwa i ich dziesięcioletniego syna, Tomka - ofiary przemocy ze strony uczniów szkoły, do której uczęszcza. Agresję nastolatków budzi plecak chłopca: opatrzony wizerunkiem jednego z kolorowych kucyków, bohaterów animowanego serialu „My Little Pony”. Dziesięciolatek na własnej skórze przekonuje się, czym są nietolerancja, wykluczenie, dyskryminacja, siła stereotypów, bezradność instytucji wobec sytuacji i postaw wykraczających poza ugruntowane społecznie standardy. Bezerra przedstawia całą sytuację z punktu widzenia rodziców Tomka, koncentruje się na ich relacjach, reakcji na kłopoty chłopca. Obnaża płytkość konstrukcji zwanej rodziną w czasach narzucających konieczność życia w nieustannej przyjemności, kiedy dorośli wolą pozostać mentalnie w oferującej każdej doby piętnaście wschodów i zachodów słońca „stacji kosmicznej”, zawieszonej wysoko nad prozą codziennych problemów. Kwestie kłopotliwe odsuwane są na później, a gdy narosną, ich rozwiązywanie zamienia się w lawinę histerycznych działań. Autor zwraca uwagę na zaniechanie rodziców chłopca - nie ma ich z nim na początku sekwencji zdarzeń, kiedy przedstawiając Tomkowi wszystkie uwarunkowania i wsłuchując się w jego samodzielne decyzje można następnie świadomie stanąć za nim murem. Tu nie prowadzi się istotnych rozmów, bliskość sprowadza się do chwil rozkoszy, każdy krąży sobie po własnej orbicie, Tomek tkwi w swoim pokoju (to postać nieobecna na scenie, co wyostrza jego samotność pośród najbliższych, bycie ofiarą także braku wzajemnego zauważania się, wyczulenia na wysyłane sygnały).

Tekst Bezerry nie ułatwia zadania inscenizatorowi, ma wiele elementów czysto publicystycznych, zapisanych z minimalną dramatyczną werwą, bliskich słuchowisku radiowemu czy psychoterapeutycznemu warsztatowi. Reżyser Adam Orzechowski zdaje się zbyt często zawierzać samemu tematowi „Jednorożca”, nie kusząc się na wzbogacenie go teatralnymi środkami o poziom metafory, zagęszczenie napięcia pomiędzy bohaterami i pozostawia aktorów nieco bezbronnych wobec materii. I gdy Artur Zawadzki charyzmą, doświadczeniem i umiejętnościami potrafi wygrać nawet miałkie sytuacje, utalentowana Monika Kępka chwilami potrzebuje po prostu większej pomocy. Dramat tak naprawdę tworzy dopiero agresywna, mocna muzyka (Marcin Nenko), wprowadzająca niepokój i emocje. To spektakl, który winni zobaczyć rodzice. Ma jednak więcej z wykładu, niż siły oddziaływania teatru.

Z podobnym brakiem wyjątkowego pomysłu na przeniesienie tekstu na scenę i zadowoleniem się jedynie wyrzuceniem przed widza zapętlonych, nieprzepracowanych emocji pary głównych bohaterów „zmaga” się spektakl „M-2” w reżyserii Darii Kopiec z Nowego Teatru im. Witkacego w Słupsku. Cieszą aktorską świeżością Monika Janik i Wojciech Marcinkowski, ale i tak najciekawszym elementem przedstawienia okazuje się „referat” perkusistki Dominiki Korzenieckiej...

Pokazana na festiwalu „Róża jerychońska” w reż. Waldemara Zawodzińskiego z Teatru im. S. Jaracza w Łodzi potwierdziła, że jest znaczącym przedstawieniem, w którym właśnie podejmowany temat jest dopiero początkiem pogłębionych rozważań o kondycji współczesnego człowieka, a Agnieszka Więdłocha przygotowała fantastyczną, złożoną, mocno dotykającą widza kreację.

Wśród wydarzeń świetnie dobranego programu tegorocznego festiwalu była „Magnolia” Krzysztofa Skoniecznego z Teatru Współczesnego im. E. Wiercińskiego we Wrocławiu. Popisowo zagrany spektakl, który w szalonej pierwszej części jest radykalną wypowiedzią m.in. o sztuce, teatrze, uczuciach, ludziach w kryzysie, by w drugiej zostać „złamanym” poruszającym wołaniem o miłość i przebaczenie, w obliczu tego, że na koniec zostajemy sami z naszymi grzechami, zamieniając odchodzenie w rozpacz świadomości, że niczego już nie naprawimy. Mnóstwo wspaniałych scen i rozwiązań. Teatr to potęga!

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki