Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odszedł Marian Glinkowski, wielki nauczyciel teatru i życia

Łukasz Kaczyński
Marian Glinkowski umiłował teatr i ludzi teatru. Każdy krok, czyniony przez kogoś w tej sztuce, był dla niego niezwykle cenny.
Marian Glinkowski umiłował teatr i ludzi teatru. Każdy krok, czyniony przez kogoś w tej sztuce, był dla niego niezwykle cenny. Cezary Kanar / Centrum Kultury Młodych w Łodzi
Marian Glinkowski, reżyser i pedagog, wieloletni dyrektor Łódzkich Spotkań Teatralnych, zmarł w Łodzi w sobotę 5 kwietnia, dwa dni po 74. urodzinach. Od dwóch lat zmagał się z chorobą nowotworową, ale pozostawał aktywny twórczo.

Jako dyrektor ŁST i kierownik Ośrodka Teatralnego Łódzkiego Domu Kultury (przy którym ŁST były od pewnego czasu organizowane) był jedną z najważniejszych postaci polskiego teatru. Przez wiele lat Ośrodek i Jego postać były centrum teatru alternatywnego- nie tylko w skali Łodzi. Był też jedną z pierwszych osób, z którymi musieli mieć kontakt wszyscy wchodzący w życie kulturalne Łodzi.

- Śmierć Marian to dla mnie koniec pewnej epoki, bo jego życie to była właśnie epoka w historii teatru alternatywnego - mówi Zdzisław Jaskuła, poeta, tłumacz, reżyser, dyrektor Teatru Nowego im. K. Dejmka. - Gdy przyjechałem do Łodzi w 1969 roku, wszedłem w krąg osób, gdzie ważną rolę odgrywał właśnie Marian, ale też Zdzisław Hejduk, Andrzej Czerny i wiele innych postaci. Oni tworzyli ogromne środowisko alternatywne i studenckie. Z nimi dorastałem, ale przede wszystkim z Marianem. On był cały czas i wszędzie.

Już w 1964 roku pracował w biurze organizacyjnym ŁST. W 1992 roku, wraz z prof. Lechem Śliwonikiem, dźwignął imprezę z niebytu. Kierował m.in. Studenckim Teatrem Uniwersytetu Łódzkiego STUŁ, teatrami Prom, Quant, przez ponad 40 lat ORFA, działającym najpierw samoistnie, a potem w Miejskim Ośrodku Kultury w Zgierzu.

Obowiązki organizatora życia kulturalnego Marian Glinkowski łączył z pracą wychowawczą i artystyczną. Był twórcą Łódzkiego Przeglądu Teatrów Amatorskich ŁóPTA, kierownikiem artystycznym Festiwalu Małych Teatrów "Słodkobłękity", przewodniczył jury Ogólnopolskich Konfrontacji Teatrów Młodzieżowych "Centrum", działał w radzie programowej ruchu "Dotknij Teatru". Przyczynił się do powstania w Łodzi pełnej oferty twórczego uczestnictwa w życiu teatralnym: od dziecka, po dorosłego.

- Przez lata dał się poznać jako osoba ciepła, znajdująca dobre strony w przedstawieniach młodych grup. Dzięki niemu omówienia i spotkania miały wspaniały klimat - mówi Anna Perek, aktorka teatru Art. 51. - Studiując teatrologię często zaglądałam do Ośrodka Teatralnego po radę, coś doczytać, porozmawiać. Te rozmowy o teatrze często przeradzały się w długie, dotykające także innych spraw dyskusje - dodaje.

- Marian niezwykle pięknie mówił o teatrze, z niezwykłym szacunkiem. Uważał, że teatr to narzędzie do zmieniania rzeczywistości i świata, i nie po to się robi teatr, by popisać się warsztatem, ale by zadziałać skutecznie lub dać świadectwo autentyczności - mówi Anna Ciszowska, reżyser, pedagog i instruktor z Teatru Nowego im. K. Dejmka w Łodzi. - To najsilniejsza myśl, jaka we mnie zostanie. Jej znaczenie odkryłam w Poznaniu, na Ogólnopolskim Forum Teatrów Szkolnych. Wtedy okazało się, że wyszłam spod ręki takiego nauczyciela i byłam jedynym teatrem, który tak postrzegał rolę teatru szkolnego czy amatorskiego. Byłam dumna.

- Był niezmordowanym jurorem festiwali i przeglądów w całym kraju. Oglądał około dwustu, trzystu spektakli rocznie w całej Polsce. Większość z nich oceniał i doradzał tym, którzy stawiali pierwsze kroki i tym już bardziej doświadczonym - mówi aktor Teatru Dziewięćsił Marcin Wartalski, który zastąpił Glinkowskiego w Ośrodku Teatralnym.

Niezwykle życzliwy, choć wymagający i niepozbawiony krytycyzmu. Ale kochał teatr i ludzi teatru - takim widzi go Zdzisław Jaskuła. - Nawet gdy był krytyczny, to z ogromnym umiłowaniem dla tej sztuki i wysiłku ludzi. Każdy krok robiony przez kogoś w dziedzinie teatru wydawał mu się cenny. Pamiętam długie z nim rozmowy po moim "Fauście", który przypadł mu do gustu. To było na swój sposób bezinteresowne. Był w tym tylko czysty interes sztuki, a to, co mówił było ważne - dodaje Jaskuła.

- Organizował też spotkania i imprezy dla pracowników ŁDK, aby stworzyć z nich jedną ekipę i uruchomić intelektualnie. W dużej mierze mu się to udało. Miał wielką umiejętność budowania zespołu - mówi Piotr Grobliński, poeta, dziennikarz, pracownik ŁDK, zięć Mariana Glinkowskiego. - Ośrodek stał się czymś więcej niż biurem rozdzielającym zdania. Stał się ważnym dla miasta miejscem, wokół którego skupiali się ludzie zainteresowani kulturą.
Inicjował wycieczki i wyjazdy dla pracowników domów, ośrodków kultury i środowiska artystycznego. Na dwudniowe wypady do Wielunia czy Rawy Mazowieckiej zapraszani byli też pracownicy naukowi uniwersytetu. Ktoś czytał esej, ktoś inny poezję, rozmowy ciągnęły się godzinami.

- Nie umiem znaleźć słów, by wyrazić, jak Marian jest dla mnie ważny, w sensie zawodowym i życiowym - przyznaje Anna Ciszowska. - Mam wrażenie, że jestem teatralnym dzieckiem Mariana. Od wielu lat towarzyszył moim działaniom: na scenie, realizacjom przygotowywanym z młodzieżą, pracy reżyserskiej. Jego uwagi są dla mnie etapami zawodowego i osobistego rozwoju.

- To strata dla środowiska i działalności społecznej w Polsce. Nie ma w naszym mieście ośrodka kultury, urzędu, uczelni i mediów, w których nie pracują jego wychowankowie - dodaje Wartalski. - Zawsze powtarzał, że to siła woli, "wolicja", jak ją nazywał, determinuje nasze działania. I taki był do końca. Pozostawił w smutku nie tylko rodzinę, ale i swoje "Marianowe dzieci".

- Marian wychował olbrzymią armię ludzi, którzy zajmują się teatrem lub chociaż mają zaszczepione to myślenie o zadaniach teatru - podkreśla Anna Ciszowska. - Oprócz niego nikt tak głośno i z taką pasją o tym nie mówi. Dlatego tak bolało go to, co stało się z Łódzkimi Spotkaniami Teatralnymi, które z trybuny wolnego głosu artystycznego zostały zmienione na rzecz estetycznych posunięć.

ŁST i ŁóPTA to nie były tylko pokazy spektakli. Oddzielny pion działań to były zespoły redakcyjne, które redagowały biuletyny i gazetki festiwalowe. Jeśli spojrzeć na liczbę festiwali i wydanych publikacji, nieoceniony jest wkład w rozwój krytycznego spojrzenia na teatr, umiejętności analizowania sztuki żywego planu, a więc również w wychowywanie widza. Źle się stało, że po odejściu ta część jego pracy nie jest kontynuowana.

- Jego maksyma, że trzeba robić teatr we własnym imieniu, o swoich sprawach i na własną odpowiedzialność, to coś, co kształtowało nie tylko moje postrzeganie teatru - mówi Anna Perek, która po studiach pracowała w Ośrodku Teatralnym i przy ŁST. Po odejściu Glinkowskiego z ŁDK, założyli Fundację Łódzkich Spotkań Teatralnych organizując dwie edycje festiwalu "Spotkania".

- W ostatnim etapie, gdy pracowaliśmy nad akcją "Dotknij Teatru", bardzo silnie czułam potrzebę uznania go za mój największy autorytet życiowy w teatrze - wspomina Anna Ciszowska. - Był ode mnie wiele starszy, bardzo mądry, mentorski. Gdy pracował z nami przy "Dotknij Teatru", nie miałam już swojego taty i wszystkie emocje i miłość ulokowałam w Marianie. Jego śmierć jest dla mnie ponownym przeżyciem śmierci ojca, tyle że teatralnego.

Mimo choroby, w asyście rodziny, uczestniczył w życiu kulturalnym Łodzi, którego bieg bacznie śledził. Jego ostatnim spektaklem, w marcu 2014 roku, była "Lekcja" E. Ionesco, którą zrealizował "Mina Mana Teatrzyk u Kindermana". Jego doświadczenie stanowi jeden z filarów zakończonej tydzień temu już 5. edycji ogólnopolskiej akcji "Dotknij Teatru".

- Jest jej nieodłączną częścią. Tak jak zmarła przed kilkoma tygodniami Krystyna Weintritt - dodaje Anna Ciszowska. - Rzadko się zdarza takich ludzi spotkać i chyba nikt nie jest w stanie wypełnić pustki, jaka po nim pozostaje. Ale dobrze, że został spadek: zasób mądrości, myślenia i świadomości o teatrze. To daje podstawy, by może jego dzieło kontynuować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki