Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opowieść o dwóch twarzach łódzkiego sylwestra 2013

Jacek Grudzień
Jacek Grudzień jest dyrektorem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego
Jacek Grudzień jest dyrektorem i publicystą Łódzkiego Ośrodka Telewizyjnego Dziennik Łódzki / archiwum
W sylwestrową noc kilkanaście minut po północy jechałem samochodem przez śródmieście. Co kilkanaście metrów bójki, szarpaniny, wskakiwanie na samochody, mnóstwo szkła na środku jezdni. Wszystko wyglądało tak, jakby powitanie nowego roku nie było radosną chwilą, tylko okazją do wyładowania całej agresji z roku 2013.

Trzeba wyciągać wnioski z takich tragedii jak ta, do której doszło na Wojska Polskiego. Fakt, że jeśli Martin Scorsese będzie chciał kręcić film z gatunku "mroczne miasto", jako naturalną scenografię może wybrać czas powitania roku w Łodzi.

Obserwując noworoczne obyczaje przypomniałem sobie film "Madeinusa". Akcja dzieje się w wiosce gdzieś w peruwiańskich Andach. Mieszkańcy - głęboko wierzący - z niecierpliwością czekają na święta Wielkiej Nocy. Uważają, że między wielkim piątkiem a niedziela zmartwychwstania Bóg nie żyje i nie widzi ludzkich czynów. I w tym czasie można pozwolić sobie na wszystko. Można kraść, cudzołożyć, uczestniczyć w pijackich orgiach. W sylwestra w Polsce też można sobie pozwalać na dużo więcej niż w inne dni roku. Dlatego z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że za rok też dojdzie do takiej tragedii jak w Kamieniu Pomorskim.

Jednak łódzki sylwester, od którego zacząłem dzisiejsze rozważania to nie tylko to co się działo na ulicach. W Nowy Rok miałem okazję rozmawiać z aktorami z Warszawy , którzy dzień wcześniej występowali przed łódzką publicznością. Usłyszałem zachwyty, że w mieście jest coś magicznego, że bardzo dobrze tu się gra, że ludzie tłumnie przychodzą na spektakle nawet w sylwestra.

Były też opowieści o Łodzi, bo znani i lubiani artyści bardzo często z Łodzią mieli związki. Albo jako młodzi i obiecujący grali tu w teatrach, albo występowali w filmach, albo kończyli szkołę filmową. To kolejny dowód na potwierdzenie tezy, że to nie Łódź jest trudnym miastem jeśli chodzi o publiczność, tylko czasem organizatorzy imprez nie dają rady.

Grupa chętnie uczestnicząca w życiu miasta coraz bardziej się powiększa. A pełne sale łódzkich teatrów, filharmonii w sylwestrowy wieczór świadczą o tym, że w naszym mieście jest duże zapotrzebowanie na kulturę. Przyzwyczailiśmy się już mówić o tym, że Łódź filmowa to tylko wspomnienie. Czytam w "Dzienniku" podsumowanie filmowej Łodzi, które dowodzi, że jesteśmy miastem filmu nie tylko z nazwy. Praca Łódź Film Comission przynosi efekty, bo powstają tu najważniejsze polskie produkcje.

Wsparcie najlepszego polskiego filmu "Ida" mimo że niewiele jest tam łódzkich plenerów przyniesie większe efekty w środowisku filmowym, niż wszystkie odcinki "Komisarza Alexa", chociaż i ten serial promuje Łódź. Podczas wspomnianej rozmowy z aktorami padło stwierdzenie, że zazdroszczą nam tego co się dzieje w kulturze. Wspominali spektakl "Król Duch" w teatrze Nowym i twierdzili, że na zmierzenie się z tak trudnym tekstem można było tylko w Łodzi.

Wspominali także o łódzkiej muzyce, której nie było za dużo podczas sylwestrowych telewizyjnych imprez. Dlatego z przyjemnością przeglądam rankingi najważniejszych płyt 2013 dotyczące "ambitnej" muzyki. W muzycznych recenzjach odnajduję nasze zespoły w czołówkach klasyfikacji przed takimi wykonawcami jak Myslovitz i Kult. W wielu zestawieniach docenia się L.Stadt, Psychocukier, a także Bruno Schulz. Myślę, że w 2014 roku będę często wspominał łódzkich rockmenów, którzy stają się wizytówką miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki