MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ostatnia próba ŁKS

Paweł Hochstim
Krzysztof Szymczak
Mimo szoku wywołanego karą Komisji Dyscyplinarnej PZPN o zawieszeniu licencji ŁKS, drużyna normalnie przygotowuje się do rozgrywek pierwszej ligi. Choć wiele wskazuje na to, że ich nie skończy.

W piątek serwis www.sport.pl podał informację, że grupa piłkarzy ŁKS strajkuje.

- Zaraz po tej informacji poprosiłem trenera o wyjaśnienie i dowiedziałem się, że brakowało kilku graczy, którzy są chorzy lub kontuzjowani - mówi Janusz Matusiak, prezes UKS SMS, który ma w zespole ŁKS piętnastu zawodników wypożyczonych ze swojego klubu. Również trener Zajączkowski jest pracownikiem UKS SMS.

Nie jest jednak tajemnicą, że ŁKS nie płaci swoim piłkarzom, czyli tym, którzy nie są wypożyczeni z UKS SMS. Ci nie ukrywają, że mają już dosyć tej sytuacji.

Wydaje się, że sportowo ŁKS w pierwszej lidze powinien sobie poradzić, ale znacznie bardziej niepokojąca jest sytuacja finansowo-organizacyjna, do której dopuścili właściciele i obecni pracownicy ŁKS. Najgorsze jest to, że nie chodzi tu wyłącznie o pieniądze, ale również o sposób działania. To właśnie z tego powodu Komisja Dyscyplinarna PZPN nałożyła najbardziej drastyczną karę z możliwych, jaką jest zawieszenie licencji za długi wobec pięciu byłych zawodników (Cezary Stefańczyk, Tomasz Nowak, Damian Seweryn, Robert Sierant i Seweryn Gancarczyk) oraz byłego trenera (Krzysztof Adamowicz).

- Czekamy na uzasadnienie tej decyzji. Po zapoznaniu się z nim zostanie złożone stosowne odwołanie. Uważamy, że kara jest zbyt surowa do popełnionych wykroczeń - mówi Krzysztof Orzepiński, rzecznik prasowy ŁKS.

Działacze ŁKS próbowali zagrać na czas, wysyłając zaproszenia do piłkarzy i trenera na negocjacje w ostatnich dniach przed posiedzeniem komisji.

- Gdyby zrobili to wcześniej i rzeczywiście próbowali umówić się z pokrzywdzonymi byłymi pracownikami, to nie byłoby tak drastycznej kary - twierdzi jeden z działaczy PZPN.

Niestety, wygląda na to, że sprawa pięciu piłkarzy i byłego trenera pociągnie za sobą lawinę kolejnych pozwów. Sportowcy o takich sytuacjach mówią, że "poczuli krew". Jest właściwie pewne, że jeśli szefom ŁKS zależy na dokończeniu sezonu, to będą musieli zapłacić te pieniądze i to szybko, jeszcze przed posiedzeniem Najwyższej Komisji Odwoławczej PZPN. A to prawdopodobnie odbędzie się za 3-4 tygodnie. Wiadomo, że w połowie przyszłego tygodnia ŁKS otrzyma pisemne uzasadnienie czwartkowej decyzji i wówczas będzie miał siedem dni na złożenie odwołania. By jednak złożyć odwołanie, trzeba... mieć jakiekolwiek argumenty.

Znający sytuację klubu piłkarze raczej nie zgodzą się na ugodę, bo w przypadku niektórych graczy, choćby Roberta Sieranta, byłaby to już któraś kolejna ugoda dotycząca tych samych pieniędzy. Wezwania do zapłaty do klubu przesyłają także piłkarze, którzy jesienią grali w ŁKS. Niektórzy z nich nie dostali... ani jednej wypłaty w czasie gry przy al. Unii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki