Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszustkę zwolniono z aresztu. Rodziny boją się, że będzie się mścić

Agnieszka Krystek
Agnieszka Krystek
Rodzina państwa Szamburskich dostała klucze do nowego mieszkania. To lokal komunalny od miasta. Trzeba jeszcze przeprowadzić kilka remontów, ale już niedługo można się wprowadzać
Rodzina państwa Szamburskich dostała klucze do nowego mieszkania. To lokal komunalny od miasta. Trzeba jeszcze przeprowadzić kilka remontów, ale już niedługo można się wprowadzać Grzegorz Gałasiński
Przez jeden podpis rodziny z Łodzi zostały bez dachu nad głową. Zostały oszukane przez biuro zamiany mieszkań. Pomogli im urzędnicy.

Nareszcie są. Własne 25 metry kwadratowe. Rodzina państwa Szamburskich z Łodzi właśnie odebrała klucze do mieszkania. Choć to lokal komunalny, bardzo cieszy.

Własne mieszkanie państwo Szamburscy stracili ponad trzy lata temu. Oszukało ich biuro zamiany nieruchomości. Chociaż sprawą zajmuje się prokuratura, to państwo Szambursy i inne poszkodowane rodziny zaczęli się bać. Niedawno z aresztu została zwolniona oszustka, przez którą stracili mieszkanie. Boją się, że kobieta będzie się mścić.

- Ta pani nas oszukała. Przez nią przez kilka lat tułaliśmy się po rodzinie, bo nie mieliśmy własnego dachu nad głową. A ona teraz chodzi wolno. Boję się, że zacznie nas straszyć i że nie zostanie ukarana - mówi Teresa Szamburska.

Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej Prokuratury Okręgowej, potwierdza, że areszt wobec kobiety został uchylony.

- Prokurator zamienił go na dozór, zakaz zbliżania się do poszkodowanych i zakaz prowadzenia działalności, związanej z obrotem nieruchomościami - mówi prokurator Kopania. - Postępowanie trwa. Na liście poszkodowanych jest 39 osób. Postępowanie jest bardzo czasochłonne. W wielu przypadkach konieczne jest udowodnienie, że osoby nie rozumiały tego, co robią.

Schemat był taki sam. Oszuści najpierw wyszukiwali zadłużone mieszkania. Robili to za pośrednictwem spółdzielni mieszkaniowych i ośrodków pomocy społecznej. Potem docierali do właścicieli mieszkań.

- Mąż był chory na alzheimera. Mieszkanie było na niego. Było zadłużone, bo nie mieliśmy pieniędzy. Ja miałam niską emeryturę, mąż nie miał prawa do zasiłku. Któregoś dnia przyszła do nas sympatyczna pani i powiedziała, że spłaci długi. Mówiła, że pomoże, żebyśmy nie trafili na ulicę. Nie szukaliśmy jej. Po prostu zapukała do naszych drzwi. Powiedziała, że jest z biura nieruchomości - opowiada pani Teresa. - Mieliśmy dostać takie samo mieszkanie, jak mamy, tylko w kamienicy, nie w bloku. Odmówiliśmy. Ta pani przyszła drugi raz. Przekonała nas. Ale wszystkie upoważnienia podpisał mąż. Ja o niczym nie wiedziałam. Któregoś dnia ta pani zadzwoniła i powiedziała, że zabierze męża do spółdzielni, żeby sprawdzić stan zadłużenia mieszkania. Okazało się, że pojechali do notariusza i przepisali mieszkanie. Potem biuro nieruchomości pokazało kilka mieszkań do zamiany. Zgadzaliśmy się na wszystko. Ale jak miało dojść do podpisywania umowy, znajdowano wymówkę. Pewnego dnia przyjechała pani z biura z ekipą do wynoszenia rzeczy. Wszystko spakowali i wywieźli. Tak traciliśmy dorobek życia.

Pani Teresa z jeszcze jedną poszkodowaną łodzianką poprosiły o pomoc łódzki magistrat. W ubiegłym roku radni podjęli decyzję o przyznaniu kobietom mieszkań komunalnych. Dopiero teraz Terasa odebrała klucze.

- Byłam już w gazowni, żeby podłączyć gaz, załatwiam domofon - opowiada łodzianka. - Jeszcze jest kilka rzeczy do zrobienia. Zgłaszaliśmy, że niezbędne będą remonty. Mamy nadzieję, że miasto szybko się z tym uwinie i będziemy mogli w spokoju mieszkać w nowym miejscu.

Ojciec i córka z Pabianic oskarżeni o oszustwa przy kupowaniu nieruchomości

Podczas zakupu mieszkań w aktach notarialnych zapisywano, że zapłata za nie nastąpi w kilku ratach w terminie późniejszym, już po przeniesieniu własności. Pieniądze jednak nie zostały wypłacane.

Prokuratura Rejonowa w Pabianicach skierowała właśnie do Sądu Okręgowego w Łodzi akt oskarżenia przeciwko 35-latce i jej 66-letniemu ojcu. Chodzi o dwa oszustwa przy nabywaniu nieruchomości.

- Pierwszą transakcję przeprowadzono w 2010 roku. Cenę uzgodniono na prawie 140 tys. zł. Pokrzywdzone nie otrzymały większości uzgodnionej ceny. Druga transakcja dotyczyła 285 tys. zł. Tu też w większości zapłata nie została uregulowana - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Śledczy ustalili, że podpisując akty notarialne oskarżeni nie mieli zamiaru wywiązać się ze zobowiązań. Prawdopodobnie mieli na to pieniądze, czego wyrazem są inne realizowane w tym czasie inwestycje. W śledztwie ojciec i córka nie przyznawali się do zarzutów. Wcześniej byli karani za oszustwa. Grozi im 10 lat więzienia.

Najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w skrócie
4 stycznia 2016 roku - 10 stycznia 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki