Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Owoce i warzywa zamiast do kosza trafiają do głodnych

Alicja Zboińska
Niesprzedane owoce i warzywa mogą dzisiaj trafiać do najuboższych. To niemała pomoc
Niesprzedane owoce i warzywa mogą dzisiaj trafiać do najuboższych. To niemała pomoc Krzysztof Szymczak
Zmiana przepisów spowodowała, że producenci i sprzedawcy artykułów spożywczych mogą je przekazać potrzebującym bez konieczności płacenia podatku VAT. Zyskali na tym potrzebujący.

Walka o zmianę prawa trwała kilka lat. Po jednej stronie stali głodni ludzie i instytucje, które miały ich wspierać, po drugiej zaś bezduszne przepisy i przedsiębiorcy, którzy za chęć pomocy zapłacili wysoką cenę. Jak piekarz z Legnicy, który rozdawał chleb ubogim, co doprowadziło go do bankructwa. A wielu doprowadziło do paradoksu: bardziej opłacało się żywność wyrzucić niż dać tym, którzy na jej zakup nie mogli sobie pozwolić.

Na przeszkodzie stały trzy literki: VAT, czyli podatek, który musieli zapłacić handlowcy, gdy chcieli pokazać, że mają sumienie i dobre serca. Oddanie jedzenia głodnym oznaczało automatycznie oddanie pieniędzy fiskusowi. Wielu wybierało więc drogę na skróty, czyli wyrzucenie jedzenia. Drogę na skróty, czyli opcję po prostu tańszą.

Nagłaśnianie problemu i starania o zmianę prawa po kilku latach wreszcie przyniosły skutek. 1 październik 2013 to bardzo ważna data dla ubogich, ich opiekunów, a przede wszystkim handlowców. Od tego dnia przepisy się zmieniły i wszyscy przedsiębiorcy, którzy przekazują żywność są zwolnieni z płacenia podatku VAT.

Radości nie kryje Wojciech Jaros, dyrektor Banku Żywności w Łodzi. Bank dla głodnych łodzian i mieszkańców całego regionu to jedna z najważniejszych instytucji. Za pośrednictwem różnych fundacji i instytucji Bank przekazuje artykuły spożywcze nawet 100 tysiącom najuboższych mieszkańców Łódzkiego.

Od niedawna nie muszą już to tylko być produkty paczkowane, na dodatek o dłuższej dacie ważności. To się zmieniło.

- Nawiązaliśmy współpracę z siecią Tesco i regularnie odbieramy z jej sklepów owoce i warzywa - mówi Wojciech Jaros. - Jednorazowo wozimy nawet 100 kilo świeżego towaru. Nie trzymamy go u siebie, tylko przekazujemy instytucjom, z którymi współpracujemy. Świeża żywność trafia do tych organizacji, które dysponują własną kuchnią.

Na tych zmianach skorzystał m.in. Polski Komitet Pomocy Społecznej w Łodzi, który od poniedziałku do piątku wydaje obiad dla 200 osób dziennie. Ze sklepów za pośrednictwem Banku Żywności trafiają tu m.in. owoce, warzywa, jogurty, kefiry i napoje.

- Jesteśmy bardzo wdzięczni za okazaną pomoc - mówi Hanna Jaruga, sekretarz Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej w Łodzi. - Prowadzimy dwie jadłodajnie, przy ulicy Szpitalnej i ulicy Żeromskiego. W pierwszej działa także nasza kuchnia i to tu trafiają artykuły spożywcze. Kefiry, jogurty i napoje są na bieżąco wydawane naszym podopiecznym.

Owoce i warzywa, o ile pozwala na to ich stan, są przetwarzane i dodawane do obiadów. W soboty i niedziele stołówki Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej są nieczynne, podopieczni w piątek odbierają suchy prowiant na te dni.

Okazuje się, że w Banku Żywności mogą także liczyć na niespodziewane dary. Tak było np. pod koniec ubiegłego roku, gdy przewrócił się samochód wiozący pieczarki. Okazało się, że uszkodziła sie jedna paleta. I choć samym pieczarkom nic sie nie stało, to nie mogły już być dostarczone do sklepu. Mogły natomiast być wykorzystane przez podopiecznych Banku Żywności w Łodzi. I właśnie tak się stało.

W Banku Żywności mają nadzieję, że do Tesco dołączą też inne sieci sklepów. Wstępnie planowana jest umowa z siecią sklepów Biedronka oraz hurtowni Makro Cash&Carry. Wojciech Jaros liczy też, że uda się pozyskać pieczywo.

Ale na zmianach zyskał nie tylko Bank Żywności, ale i inne instytucje i osoby pomagające tym, którzy tego potrzebują. Z nowelizacji cieszy się ksiądz Piotr Turek, proboszcz parafii św. Anny w Łodzi. Stałą opieką parafii i różnego rodzaju wsparciem objętych jest 150 rodzin, choć niewykluczone, że ta liczba wkrótce się zmieni.
- Dochodzą do nas informacje, że poszerza się grono osób, które potrzebują wsparcia, jeśli chodzi o żywność - mówi ks. Turek. - Nie proszą o pomoc w opłaceniu rachunków za prąd ani o inne świadczenia, tylko o jedzenie. Nie wszyscy zresztą proszą...

O potrzebujących parafia dowiaduje się często od sąsiadów, którzy dobrze znają sytuację tych, którzy wstydzą się wyciągnąć rękę po pomoc. Dlatego to do nich wybierają się zaalarmowani wolontariusze Akcji Katolickiej.

Także z myślą o nich w parafialnych piwnicach powstał magazyn, w których przechowywać można żywność pozyskaną z Europejskiego Banku Żywności za pośrednictwem Caritas.

Prośby o pomoc w zbiórce żywności płyną także z ambony. Proboszcz mówi o trudnej sytuacji i o potrzebach. Do akcji włączają się parafianie, przedsiębiorcy. A lista potrzeb jest długa: przydadzą się wszelkie artykuły spożywcze, takie jakie są wykorzystywane w każdym domu. Jest na niej miejsce na nabiał, wędliny, kiełbasy, masło, margarynę, także słodycze dla najmłodszych.

- Po zmianie przepisów łatwiej nam pozyskać jedzenie- przyznaje ksiądz Piotr Turek. - Pomagają na przykład piekarze. Zależy nam na takiej współpracy, by trafiał do nas towar, który można jeszcze przez przynajmniej kilka dni wykorzystać. Te produkty wydajemy na bieżąco.

Zarówno w Banku Żywności w Łodzi jak i w różnych instytucjach mają nadzieje, że to dopiero początek pięknej współpracy. Liczy też na to ks. Turek i inni, którym los ubogich lub niezaradnych leży na sercu.

To także szansa, by rozprawić się z przerażającą statystyką dotyczącą marnowania jedzenia. Wyrzucając jedzenie marnujemy także energię, wodę. Rachunek jest prosty: każdy kilogram wołowiny w koszu lub kontenerze na śmieci to stracone 50 tys. litrów wody, która była wykorzystana do jej produkcji. Produkcja litra mleka wymaga zużycia aż tysiąca litrów wody, a kilograma cukru 1500 litrów wody. Aż 250 litrów wody potrzeba, by otrzymać cztery plastry wędliny wołowej. Produkcja jednego hamburgera to z kolei 2400 litrów wody, a jabłka kolejne 70 litrów wody.

A gdy do tego dodamy energię zużytą na: dojazd do sklepu, przywiezienie zakupów do domu, przechowywanie jedzenia, jego chłodzenie, zamrażanie, a następnie gotowanie i pieczenie, to rachunek robi się przerażający.

Aż 20 procent gazów cieplarnianych pochodzi z żywności, która gnije na śmietnikach i wysypiskach całego świata. Każda tona żywnościowych śmieci to 4,5 tony wyemitowanego dwutlenku węgla do atmosfery. Żywność na wysypisku przyczynia się do powstania metanu, który ma większy wpływ na globalne ocieplenie niż dwutlenek węgla.

Do koszy trafiają najczęściej: chleb, ziemianki, wędliny, warzywa, owoce, mięso, mleko, jogurty i ser. Odpowiedzialni są to za zarówno producenci, handlowcy jak i sami kupujący. Teraz i producenci jak i handlowcy zyskali narzędzia, by odwrócić niekorzystny trend.

Zmiana przepisów dotyczących przekazywania jedzenia ma zmienić kolejne przerażające liczby. Co roku w Polsce marnuje się bowiem 9 milionów ton jedzenia. Do wyrzucania jedzenia przyznaje się co trzecia osoba. Paradoksalnie równolegle aż 2,5 miliona Polaków nie ma dostępu do pełnowartościowej żywności...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki