Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pabianice: kres porodówki?

Marcin Bereszczyński
We wtorek rada nadzorcza PCM zadecyduje o przyszłości oddziału położniczo-ginekologicznego.
We wtorek rada nadzorcza PCM zadecyduje o przyszłości oddziału położniczo-ginekologicznego. Dziennik Łódzki/archiwum
Jeszcze pół roku temu oddział położniczo-ginekologiczny był przedstawiany jako wzorcowy w pabianickim szpitalu, teraz jego los jest zagrożony. Ordynator Jakub Welfel obawia się, że jeśli we wtorek rada nadzorcza Pabianickiego Centrum Medycznego przyjmie propozycje prezes PCM, żadna kobieta nie będzie chciała tam rodzić. 32-letnia prezes Dominika Konopacka chce, by rodzące i pacjentki ze schorzeniami ginekologicznymi leżały niedaleko siebie.

- Jak można położyć kobietę w ciąży z inną, która ma raka, cierpi i nieprzyjemnie pachnie. Kto wpadł na pomysł, by ciężarną kłaść obok tej, która poroniła - dziwi się Jakub Welfel.

Przypomnijmy, że gdy rok temu zapadła decyzja, iż trzeba ratować oddział położniczy, bo nikt nie chce tam rodzić, ordynator Welfel ściągnął trzech ginekologów ze szpitala im. Madurowicza w Łodzi. Zdobył najnowocześniejszy sprzęt do diagnostyki prenatalnej. Przed tymi zmianami na oddziale leżały dwie pacjentki. Działania ordynatora sprawiły, że zapełniły się wszystkie 33 łóżka. Zainteresowanie rodzących było tak duże, że dostawiono 23 łóżka. - Było od 20 do 30 porodów miesięcznie, obecnie odbieramy ich od 60 do 70 - podkreśla Jakub Welfel. - Pięciokrotnie spadła śmiertelność poporodowa. Cóż z tego, zmieniła się władza PCM...

Gdy wieść o planach prezes Dominiki Konopackiej rozniosła się wśród mieszkańców Pabianic, matki, które rodziły w PCM, zaczęły słać do szpitala listy. Prosiły, by nie niszczyć oddziału.

- Niedawno tam rodziłam - mówi Paulina Szemigaj. - Jestem pod wrażeniem warunków, jakie tam panują. Wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Inne pacjentki miały podobne wrażenia. Nie wyobrażam sobie, żeby pacjentki z problemami ginekologicznymi leżały po sąsiedzku z kobietami w ciąży lub po po-rodzie.

Dominika Konopacka widzi to inaczej i podkreśla aspekt finansowy: - Przez rok oddział zanotował 1,5 mln zł straty. Obłożenie wynosi nieco ponad 50 proc. Aby nie generować strat potrzeba 80 proc. Zmiany na oddziale nie miały polegać na położeniu kobiet w ciąży i z nowotworami obok siebie, tylko w jednej części budynku, w osobnych salach. To od kierownika oddziału zależy sposób organizacji sal chorych. Część, która by się zwolniła, wydzierżawiła-bym z zyskiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki