Prezydent Pabianic Zbigniew Dychto od grudnia ubiegłego roku walczy z koleją i Ministerstwem Infrastruktury i Rozwoju o to, żeby "Karkonosze" stawały w Pabianicach. Niestety, kolej i ministerstwo są nieugięte, pomimo licznych argumentów przedstawianych przez pabianiczan.
Podróżni przekonują, że "Karkonosze" przyjeżdżają z Warszawy do Łodzi o godz. 1.21. Pabianiczanie muszą czekać do godz. 4.59 na pociąg do swojego miasta. Gdyby "Karkonosze" stawały w Pabianicach, problem by zniknął. Kolejny kłopot to podróż do Warszawy. Pierwszy skład z Pabianic wyrusza o godz. 9.27. Jest w stolicy w południe. To uniemożliwia podjęcie tam pracy i utrudnia załatwienie spraw administracyjnych w stolicy. Natomiast "Karkonosze" dojeżdżają do Warszawy o godz. 6.32.
PKP PLK uznały, że nie widzą przeszkód do wprowadzenia zmian korzystnych dla Pabianic, ale o korektę rozkładu musi wystąpić PKP Intercity. Marcin Celejewski z zarządu tej spółki nie zgodził się na zmiany, bo w Pabianicach wsiada i wysiada mało podróżnych. Zbigniew Klepacki z resortu infrastruktury też sprzeciwił się postojowi "Karkonoszy" w Pabianicach.
Te decyzje zaskoczyły Dychtę. Magistrat ma dokładne dane o sprzedaży biletów kolejowych, bo PKP zrezygnowały z prowadzenia kas w Pabianicach, więc robi to MZK. - W 2013 r. sprzedaliśmy bilety PKP Intercity za 280 tys. zł - mówi prezydent Dychto. - Gdyby doliczyć bilety kupione u konduktorów, przez internet i od osób, które kupiły bilety na stacji początkowej, to dochód z zatrzymań w Pabianicach można oszacować na 800 tys. zł rocznie, a zatem 200 tys. zł na jeden pociąg.
Więcej o kolei w województwie łódzkim na stronie: www.dzienniklodzki.pl/komunikacja/kolej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?