Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGE GKS Bełchatów coraz bliżej drugiej ligi

Pawel Hochstim
Pawel Hochstim
Po raz siódmy w tym roku piłkarze PGE GKS Bełchatów zeszli z boiska pokonani. Tym razem lepsi okazali się gracze Miedzi Legnica, która - tak jak bełchatowianie - walczy o utrzymanie w pierwszej lidze.

Sytuacja bełchatowskiej drużyny jest, delikatnie mówiąc, mocno niepokojąca. Mecz z Miedzią wydawał się znakomitą okazją, by wreszcie zdobyć trzy punkty i dać choć nieco wiary kibicom, że walka o utrzymanie może skończyć się happy endem. Niestety, w ostatnich latach jeśli GKS walczył o utrzymanie to najczęściej kończyło się to rozczarowaniem. Nie była to jednak walka o utrzymanie w pierwszej lidze, tylko Ekstraklasie, więc tak niski upadek piłkarzom z ul. Sportowej nie zagrażał już bardzo dawno.

Trener Rafał Ulatowski nie mógł skorzystać z kontuzjowanego Vaclava Cverny, ale do zespołu wrócił za to Damian Szymański. Pomocnik PGE GKS dopiero kilka dni temu wznowił treningi po artroskopii kolana, a już w sobotę znalazł się w wyjściowym składzie. To pokazuje determinację Ulatowskiego, który łapie się wszystkiego, byle tylko uratować siebie i drużynę.

Legnicki zespół w dużej mierze zbudowany jest z zawodników doświadczonych, jeszcze niedawno z głośnymi nazwiskami, jak Wojciech Łobodziński, Paweł Kapsa, czy zwłaszcza doskonale znany w Bełchatowie Łukasz Garguła. Miedź to drużyna doświadczona, ale i... stara. I chyba tu trzeba szukać przyczyn niepowodzeń.

Od początku stroną dominującą byli gracze z Bełchatowa, którzy grali ze znacznie większą determinacją. Młoda drużyna Ulatowskiego długo jednak nie umiała zbudować sobie korzystnej sytuacji bramkowej. Piłka dość często gościła na przedpolu Miedzi, jednak kompletnie nic z tego nie wynikało. A gdy Petteri Forsell strzelił z wolnego to Miedź miała szansę, bo Paweł Lenarcik wypluł piłkę przed siebie. Tomasz Midzierski kopnął jednak za wysoko. Z kolei wcześniej szansę mieli gospodarze, gdy jeden z obrońców wybił piłkę sprzed bramki po strzale Szymona Stanisławskiego. Ten ostatni dopiero jednak miał zostać antybohaterem meczu, gdy na początku drugiej połowy w kapitalnej sytuacji przestrzelił.

Im dłużej trwał mecz, tym Miedź bywała groźniejsza. W 71. minucie Piotr Witasik w ostatniej chwili uratował zespół przed stratą gola, ale kilkanaście sekund później nikt już legniczan nie zatrzymał. Przed bramką znalazł się Tomasz Midzierski i pokonał Lenarcika. Chwilę później, gdyby Forsell był tylko trochę bardziej precyzyjny, mogło być 2:0.

Przegrywając 0:1 Ulatowski zaczął robić zmiany, wprowadzając choćby Agwana Papikjana, jednego z nielicznych graczy w bełchatowskim zespole, któremu „piłka w grze nie przeszkadza”. Zresztą zaraz po wejściu reprezentant Armenii popisał się świetną akcją, którą jednak zepsuł niedokładnym podaniem.

To siódma porażka bełchatowskiej drużyny w dziewiątym meczu w tym roku – jeden PGE GKS wygrał z Zagłębiem Sosnowiec, a jeden zremisował z Chrobrym Głogów. Do dorobku dopisano także trzy punkty za walkower z Dolcanem Ząbki. Jeszcze bardziej poraża strzelecki dorobek podopiecznych Ulatowskiego, którzy w dziewięciu meczach zdobyli cztery gole. To wynik kompromitujący.

PGE GKS Bełchatów - Miedź Legnica 0:1 (0:0)
Gol
: 0:1 Tomasz Midzierski (71)
PGE GKS: Lenarcik - Witasik, Michalski, Klemenz, Kuban - Wroński, Rachwał (88, Ploj), Zgarda, Szymański (78, Papikjan), Zapalac - Stanisławski (71, Demianiuk). Trener: Rafał Ulatowski.
Miedź: Kapsa - Bartczak, Stasiak, Midzierski, Gorskie - Łobodziński (85, Gancarczyk), Cierpka, Łuszkiewicz, Garguła (66, Garuch), Forsell - Labukas (89, Subbotin). Trener: Ryszard Tarasiewicz.
Żółte kartki: Stasiak, Subbotin (Miedź)
Sędziował Marcin Borski (Warszawa)
Widzów 1320.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki