Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PGE GKS Bełchatów - Widzew 1:0 - Jeden celny strzał...

Paweł Hochstim
Marcin Robak miał okazje strzeleckie, ale w 95 minucie to Marcin Drzymont został bohaterem derbów regionu
Marcin Robak miał okazje strzeleckie, ale w 95 minucie to Marcin Drzymont został bohaterem derbów regionu Dariusz Śmigielski
Czy można oddać jeden celny strzał, w dodatku w piątej minucie doliczonego czasu i wygrać?

Tak właśnie było w Bełchatowie, gdzie PGE GKS pokonał Widzew, a bohaterem miasta został Marcin Drzymont.

Przed meczem jedni i drudzy zapowiadali zwycięstwo. Widzew po rozbiciu w poprzedniej kolejce lidera z Białegostoku nie miał powodów, by obawiać się PGE GKS, a z kolei bełchatowianie po dwóch wyjazdowych porażkach w Kielcach i Gdyni, a także przegranej w meczu pucharowym w Bielsku-Białej, zapowiadali, że się zrehabilitują.

Dwie najlepsze drużyny z regionu miały stworzyć dobre widowisko. Nic dziwnego, że spotkanie zgromadziło wielu kibiców, ale także VIP-ów. Właściciel Widzewa Sylwester Cacek z synem Mateuszem oraz... zwolnionym niedawno Markiem Zubem kibicowali łódzkim piłkarzom z loży VIP, a kilka rzędów za nimi siedział prezes bełchatowskiej Kopalni Węgla Brunatnego Jacek Kaczorowski. Jeszcze kilka miesięcy temu kopalnia była właścicielem klubu, ale musiała pozbyć się tych akcji. Nie zmienia to jednak faktu, że Kaczorowski nadal kibicuje GKS.

Trener Widzewa Andrzej Kretek nie eksperymentował i postawił na tych samych jedenastu piłkarzy, którzy dali mu piękne zwycięstwo przed tygodniem. Zmiany zrobił za to Maciej Bartoszek, trener bełchatowian, który na ławce posadził Grzegorza Fonfarę i Dawida Nowaka. Ich zmiennicy, Zlatko Tanevski i Kamil Poźniak, spisywali się przeciętnie.

Bartoszek tradycyjnie postawił na dwóch pomocników defensywnych i tylko na jednego napastnika. W piątek rolę tę spełniał Grzegorz Kuświk, bo Marcin Żewłakow jest kontuzjowany. Kuświk starał się, jak mógł, ale w walce z widzewskimi stoperami Jarosławem Bieniukiem i Bruno Pinheiro szanse miał niewielkie. Właściwie pokazał się dopiero w ostatnich sekundach pierwszej połowy, gdy najpierw niecelnie strzelał, a chwilę później nawet nie oddał strzału, bo przewrócił się w polu karnym. O faulu jednak nie mogło być mowy.

Na początku meczu lepsze wrażenie sprawiał Widzew, ustawiony z trójką bardzo ofensywnie grających piłkarzy. W szóstej minucie pierwszą tego wieczoru szansę miał Marcin Robak, który strzelił bardzo mocno z dziesięciu metrów, ale Łukasz Sapela świetnie obronił. Dziesięć minut później bełchatowski bramkarz nie dał się zaskoczyć także Piotrowi Grzelczakowi.

Gospodarze sprawiali wrażenie zaskoczonych przewagą optyczną widze-wiaków. Kilka razy indywidualnie próbowali przedostać się pod bramkę Macieja Mielcarza, ale bramkarz Widzewa śmiało mógł się zdrzemnąć, bo gracze GKS do 95 minuty nie oddali ani jednego celnego strzału. Ale, na nieszczęście widzewiaków, Mielcarz drzemał dłużej.

Jeśli ktoś spodziewał się genialnych zagrań w derbach regionu, to mocno się zawiódł. Kilka sztuczek Macieja Małkowskiego i Marcusa da Silvy, czy wzorcowa akcja Widzewa z piętnastej minuty, zepsuta dopiero przy ostatnim podaniu Dudu do Darvydasa Sernasa, to było za mało, by zadowolić kibiców. A zresztą większość zadowalała się wzajemnym obrażaniem i paleniem szalików rywali. Raz sędzia musiał przerwać spotkanie, gdy z sektora kibiców GKS na boisko poleciała raca świetlna.

Gdy druga połowa rozpoczęła się wreszcie od szybkiej i składnej akcji bełchatowian, zakończonej minimalnie niecelnym strzałem Macieja Małkowskiego, wydawało się, że gospodarze pokażą rywalom, że są wyżej w tabeli ekstraklasy. Ale ta jedna akcja nie była zapowiedzią lepszej gry, bo gracze PGE GKS sprawiali wrażenie, jakby w ich szatni wisiał wielki napis: Nie przegrać. A widzewiacy, choć mogli to wykorzystać, chyba nie bardzo chcieli.

W 48 minucie fatalny błąd popełnił nieźle do tej pory grający Janusz Gol, który stracił piłkę w polu karnym, ale Marcin Robak, choć minął już Sapelę, trafił w boczną siatkę. Kwadrans później Souhail Ben Radhia doskonale podał do Piotra Grzelczaka, który wyszedł sam na sam z Sapelą i pozwolił bramkarzowi na dobrą interwencję. W jeszcze lepszej sytuacji Grzelczak był w 68 minucie. Tomasz Lisowski wymanewrował obrońców i gdy musiał już tylko wyłożyć piłkę stojącemu przed bramką Grzelczakowi, to kopnął za wysoko.

Kwadrans przed końcem meczu kibice GKS mogli być zaniepokojeni, bo kontuzji mięśnia doznał Łukasz Sapela, ale jego zmiennik, Łukasz Budziłek, nie popełnił błędu. Może dlatego, że widzewiacy nawet nie spróbowali dać mu szansy. Wydawało się, że piłkę meczową bełchatowianie mieli w 92 minucie, gdy da Silva z kilkunastu metrów nie trafił do pustej bramki. Ale piłka meczowa miała dopiero nadejść. W 95 minucie Małkowski z wolnego dośrodkował w pole karne, Drzymont kopnął w kierunku bramki, a Mielcarz tylko patrzył, jak piłka wpada do bramki.

PGE GKS Bełchatów - Widzew Łódź 1:0
Gol: Marcin Drzymont (90+5)
Sędziował: Paweł Gil (Lublin). Widzów: 4500
GKS: Sapela (76, Budziłek) - Tanevski, Drzymont, Lacić, Popek - Gol, Baran - da Silva, Poźniak (89, Nowak), Małkowski - Kuświk. Trener: Maciej Bartoszek.
Widzew: Mielcarz - Ben Radhia, Pinheiro, Bieniuk, Dudu - Panka (40, Lisowski), Durić (60, Grzelak), Broź - Grzelczak, Robak, Sernas. Trener: Andrzej Kretek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki