18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwsza dama łódzkiej operetki [ZDJĘCIA]

Małgorzata Mijas
Teatr Muzyczny w Łodzi
Publiczność przychodziła na spektakle, by ją usłyszeć i zobaczyć. Odeszła legendarna gwiazda Teatru Muzycznego w Łodzi - Krystyna Nyc-Wronko. Pogrzeb zmarłej przed kilku dniami artystki odbył się w piątek na cmentarzu przy ulicy Ogrodowej.

Krystyna Nyc-Wronko zaliczana jest do grona najznakomitszych postaci polskiego teatru muzycznego drugiej połowy XX wieku. Przez wiele lat współpracowała z łódzkim Teatrem Muzycznym. To właśnie tutaj stawiała swoje pierwsze kroki na scenie, śpiewała swoje pierwsze arie, wcielała się w tragiczne, komiczne, ale prawie zawsze główne role w operetkowych przedstawieniach. Zagrała blisko 50 pierwszoplanowych ról. Była artystką uwielbianą przez publiczność, ale także przez swoich kolegów i koleżanki.

Droga do sławy

Jeszcze jako uczennica występowała w szkolnym chórze, ale marzenia o śpiewaniu przerwał wybuch wojny. 16-letnia wówczas Krystyna została łączniczką batalionu AK "Miotła". Śpiewała na konspiracyjnych koncertach i w kościelnym chórze. Po wojnie kontynuowała naukę śpiewu. Krystyna Nyc-Wronko ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną w Łodzi. Praktycznie od razu, bo w roku 1954, trafiła do Teatru Muzycznego w Łodzi. Był to czas, w którym łódzka operetka przeżywała swój największy rozkwit. Jej dyrektorem był wówczas Antoni Bachliński.

Oficjalnym debiutem artystki była niewielka rola hrabianki Madeleine w operetce Leo Falla pt. "Madame Pompadour", ale już wtedy i publiczność i krytyka były zachwycone jej głosem i warunkami scenicznymi.

Pierwszy sezon artystyczny przyniósł jej role Walentyny w "Wesołej wdówce" Lehara, Adeli i Rozalindy w "Zemście nietoperza" Straussa i Ariadny w "Tajemnicy Dedala" Aniołkiewicza. Kolejne lata zapewniły kolejne niezapomniane role Krystyny Nyc-Wronko, jak podwójna rola w komedii muzycznej "Kiss me Kate" Portera. Powoli stawała się primadonną Teatru Muzycznego.

Piękna Helena i Hrabina Marica

Poza wyjątkowym sopranem, jakim była obdarzona, artystka wyróżniała się także osobistym wdziękiem i zdolnościami aktorskimi, którymi wspomagała się kreując swoje role. W roku 1965 zagrała jedną z najbardziej zapamiętanych i wymagających ról w swojej karierze, rolę Heleny w operetce Offenbacha.

- Na scenie była perfekcyjna, zawsze przygotowana znakomicie. Była primadonną. Nie stawiała bariery między kolegami - wspomina inna łódzka śpiewaczka, Danuta Łopatówna, która pracowała przez wiele lat z Krystyną Nyc-Wronko. - Od Krysi doznałam ogromnej życzliwości. Przez wiele lat, kiedy razem grałyśmy, pierwszy raz właśnie "piękną Helenę", nie miałyśmy złych momentów. Była moją koleżanką, przyjaciółką. Teatr bardzo nas zbliżył. Mam dla niej wielkie uznanie za to, że nikogo nie wyróżniała, nie faworyzowała, nigdy nie mówiła nic złego o ludziach. Krysia była wielką gwiazdą, była znakomita, była dla nas wzorcem pracy, znakomitego śpiewu i prawdziwego grania - wspomina Danuta Łopatówna.

Artystki pierwszy raz spotkały się w 1965 roku.

- Krysia zagrała wiele ról. Były to między innymi farsy, komedie muzyczne, w których trzeba było wykazać się także od strony aktorskiej. W operetce klasycznej była niekwestionowaną królową. Była zawsze przygotowana i punktualna. Miała przecież dzieci, prowadziła dom i potrafiła to wszystko jakoś pogodzić. - mówi Danuta Łopatówna.

Pełna temperamentu sopranistka zbierała każdego roku pochlebne recenzje nie tylko krytyków, ale także publiczności. Był to czas, kiedy na operetkowe spektakle chodziło się, by usłyszeć wielkie nazwiska, które przyćmiewały tytuły spektakli. Tak właśnie było w przypadku Krystyny Nyc-Wronko. Publiczność chciała uczestniczyć w przedstawieniach "Krainy uśmiechu", czy "Wesołej wdówki", by zobaczyć i usłyszeć właśnie Krystynę Nyc-Wronko. Jednakże artystka zaskoczyła wszystkich i w roku 1975 postanowiła zrezygnować z dalszej kariery.

Wspomnienie Divy

Ostatni kontakt w łódzką publicznością artystka miała w ubiegłym roku, podczas organizowanych w teatrze warsztatów.

- Zapamiętałam ją jako piękną kobietę, wspaniałą artystkę o pięknym głosie. Natomiast jak ją poznałam osobiście, kiedy zaczęłam pracę w teatrze, kiedy była to już starsza pani, to emanowało z niej ciepło. Była bardzo życzliwa dla ludzi, niezwykle pogodna. Wiem, że była chora, ale znosiła to bardzo dzielnie i widać było, że kocha ludzi, kocha teatr. Miałam wrażenie, że czuła się spełniona - zapewnia Grażyna Posmykiewic, obecna dyrektor Teatru Muzycznego w Łodzi.

- Miała bardzo dużo wdzięku scenicznego, tryskała energią. Role, które kreowała, były zawsze nadzwyczaj prawdziwe. Nie stawała na scenie śpiewając arie, często tańczyła, śmiała się. Pamiętam ją właśnie uśmiechnięta i myślę, że za to publiczność ją uwielbiała - dodaje Grażyna Posmykiewicz.

Jak napisała Elżbieta Krawiec w książce "Operetka i Teatr Muzyczny w Łodzi": - Ta wybitna, ceniona i lubiana artystka z niebanalną biografią, legendarna już primadonna łódzkiej sceny operetkowej, to prawdziwa mistrzyni gatunku, o niezawodnym wyczuciu charakteru i niuansów jednej z najbardziej wymagających konwencji teatralnych. Jej znakami firmowymi stały się maestria wokalna, wszechstronność i profesjonalizm. W historii łódzkiej sceny stanowi niedościgniony wzór wyjątkowo fortunnego połączenia najlepszych tradycji wykonawczych operetki klasycznej ze standardami współczesnego teatru muzycznego.

Operetkowy skarb

Ta wszechstronna i doceniana artystka, była i jest skarbem łódzkiej sceny operetkowej. Otrzymała wiele wyróżnień i nagród, w tym Odznakę Zasłużony w Kulturze Polskiej w 2005 roku oraz 2 lata później przyznaną przez Związek Artystów Scen Polskich statuetkę Ariona za całokształt dorobku artystycznego. Współpracowała z łódzką Rozgłośnią Polskiego Radia, dając koncerty na żywo, które do dziś stanowią o wielkim głosie i nieprzeciętnym talencie artystki.

Przy wejściu do teatru od ulicy Północnej widzów wita portret Stanisławy Piaseckiej, operetkowej divy, która przyjechała do Łodzi w roku 1945 wraz z całym zespołem Teatru Muzycznego "Lutnia" z Wilna i była jego główną gwiazdą. Dziś jest dobrym duchem łódzkiego Teatru Muzycznego. Obok tego portretu w najbliższym czasie pojawi się zdjęcie Krystyny Nyc-Wronko. Legendy łódzkiego teatru...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki