- Dadzą radę. Poprzedni program budowy trzech milionów mieszkań był kompletnie oderwany od rzeczywistości ze względu na finansowe możliwości banków i zdolności kredytowe przyszłych nabywców. Błędem było skupienie się na czysto komercyjnym założeniu, że te mieszkania trzeba kupić. Ludzie z PiS chyba zrozumieli, że to błędna droga dochodzenia do własnego mieszkania, dlatego skupili się na segmencie mieszkań na wynajem. Nowy program zakłada budowę przy użyciu różnych źródeł finansowania. Część wyłoży państwo, część samorząd - np. w postaci gruntów czy dofinansowania - a część przyszły najemca, który docelowo po iluś latach będzie miał możliwość wykupu tego mieszkania. To dobra droga.
Ale za trzy tysiące?
- To cena realna. GUS podaje, że średnia cena wytworzenia jednego metra w Polsce to 3,6 tys. zł. Łódź jest blisko tej średniej. Po odliczeniu kosztów nabycia gruntu, kosztów infrastruktury - bo te byłyby wniesione przez gminę albo Skarb Państwa - wychodzi 800 - 900 zł mniej. To znaczy, że budowanie 1 metra w przedziale 2,5 - 3 tys. zł jest jak najbardziej możliwe. Gminy, powiaty, województwa, Skarb Państwa mają duże zasoby gruntów, w pełni uzbrojonych. Nawet w centrach miast. W Łodzi 43 proc. ziemi to grunty rolne - warto je zagospodarować. Poza tym jest jeszcze inny aspekt - duża pula unijnych pieniędzy, przeznaczonych na odnowę miast, rewitalizację. Tam jest warunek - poza remontami powinno być również nowe budownictwo. Ale tylko czynszowe, na wynajem.
Program PiS jest możliwy do pogodzenia z planowaną rewitalizacją centrum Łodzi?
- Tak, w centrum Łodzi jest wiele kompromitujących wyrw, szczerbatych miejsc, które można zabudować plombami, przy okazji remontując całe kwartały.
Jak miałoby to wyglądać z punktu widzenia nabywcy? A może lepiej powiedzieć najemcy?
- Byłoby to coś w rodzaju uspołecznionego TBS. W klasycznym TBS władza jest skupiona w jednym miejscu - w Łodzi to Piotrkowska 104. Teraz - moim zdaniem - ma to wyglądać tak, że najemcy, współfinansując część nakładów, będą stawać się udziałowcami w spółce, budującej te mieszkania. Takie spółki byłyby powoływane nie do budowy jednego bloku, a powiedzmy do budowy całego małego osiedla. Mieszkanie na początku byłoby wynajmowane, na przykład przez 10 lat. W cenie najmu zawierałaby się obsługa kredytu, który spółka zaciągnęła na budowę mieszkania. Po dziesięciu latach najemca mógłby wykupić mieszkanie, z odliczeniem kwoty już zapłaconej w czynszu.
Te mieszkania miałyby być sprzedawane bez zysku, czyli taniej niż wynosi sam koszt wytworzenia na wolnym rynku, nie mówiąc o marżach. To zabójstwo dla firm deweloperskich.
- Jeśli PiS szybko wdroży swoją propozycję, to część firm deweloperskich zostanie z wybudowanymi mieszkaniami. Coś z nimi trzeba będzie zrobić. Albo przekwalifikować na wynajem, albo wyprzedać po niższej cenie. Deweloperzy po prosu będą musieli przestawić swoje wektory. Nie martwmy się o nich, poradzą sobie.
Ale można się martwić o tych, którzy już kupili mieszkania. Jeśli nowe budownictwo wpłynie na spadek średnich cen rynkowych, to nieruchomości kupione w przeszłości stracą na wartości. Co uderzy w kredytobiorców, zwłaszcza frankowiczów, którzy już balansują na granicy. W takiej sytuacji banki jeszcze bardziej stanowczo mogą żądać dodatkowych zabezpieczeń albo spłaty kredytów. ..
- Tak, tego problemu nie unikniemy. Ludzie, którzy już zaciągnęli kredyty, mogą ponieść daleko idące straty. Raz, to kolejne zabezpieczenia w bankach. Dwa - ich mieszkania nie będą konkurencyjne, nie będzie ich można sprzedać tak, żeby nie stracić.
Rozmawiał Piotr Brzózka
- _
_
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?