Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plan dla Zdanowskiej, czyli 10 zadań Gospodyni

Paweł Domarecki
Najważniejsze będzie to, co niewidoczne dla łodzian: budowa zdrowych finansów i zarządzania, podstaw szybkiego rozwoju Łodzi. Bez tego reszta to mrzonki. Kluczowe na starcie nowej prezydentury Łodzi jest zatem szukanie pieniędzy gdzie tylko można. Bez tego każdy ambitny program modernizacji miasta skazany jest na klęskę już na starcie

Nie ma co tu kryć: w najbliższych latach nasze miasto musi przejść gruntowny szybki remont generalny. Ale w tym remoncie najważniejsze będzie to, co przy każdej takiej inwestycji najtrudniej jest z zewnątrz dostrzec - całkowita przebudowa miejskich finansów i zarządzania. A dopiero potem konkretne projekty cząstkowe: nawet te najbardziej widowiskowe wyborcze obietnice Hanny Zdanowskiej. Dlaczego? Bo bez wcześniejszej naprawy łódzkich fundamentów, żadna z pozostałych obietnic wyborczych, nieważne Zdanowskiej czy kogoś innego, nie ma najmniejszych szans na realizację. Najpóźniej po roku zawalą się jak zamki na piasku. Więcej - bez budowy tych fundamentów cała Łódź nie ma już szans.

Największa trudność, która stanie już wkrótce przed nową prezydent, polegać będzie na tym, że zanim jej program zacznie dawać owoce widoczne dla wszystkich, musi najpierw przejść przez etap mało widowiskowy.Do tego kosztowny, żmudny i piekielnie niewdzięczny dla osób wyjaśniających jego sens ogółowi. Tymczasem paradoks polega na tym, że podstawowym warunkiem jego powodzenia jest właśnie szerokie wsparcie go przez wszystkich łodzian.

Priorytety nowej prezydent
Pierwszy z nich to Nowe Centrum Łodzi - rozumiane przede wszystkim jako włączenie naszego miasta w szlak Kolei Dużych Prędkości, do tego węzeł komunikacyjny wokół, no i dodatkowo - wpięcie Łodzi w system szybkich dróg. Drugi to rewitalizacja centrum miasta, zaś trzeci - to wzrost gospodarczy rozumiany trojako: nowe tereny dla inwestorów (plus kształcenie dla nich kadr technicznych), budowa Łodzi akademickiej oraz sprzyjanie rodzimej przedsiębiorczości.
Na pociechę dodajmy, że jest też jeden element programu (dla) nowej prezydent od razu widoczny dla mieszkańców: budowa Łodzi przyjaznej. To tu właśnie widać i te nowe miejsca w przedszkolach, i nowe obiekty dla młodzieży, i bon kulturalny dla łódzkich uczniów.

Słowem - widzimy już nawet zarys czegoś, co można szumnie nazwać Planem Modernizacji Łodzi, ale... najpierw popatrzmy, co trzeba zrobić, spoglądając na te zadania jak na projekty łączące wiele dziedzin, żeby ten plan w ogóle można było zrealizować.

No właśnie. Trzeba w tym celu drobnostki: udanej a błyskawicznej reformy zarządzania miastem, pozyskania do tego fachowych menedżerów, zaś przede wszystkim - błyskawicznego zdobycia na to wszystko pieniędzy. Mnóstwa pieniędzy. I to szybko. Bez tych pieniędzy nie ma mowy o rozkręceniu prorozwojowych projektów, takich jak choćby rewitalizacja. Ale bez gruntownej reformy zarządzania miastem największe nawet środki zostaną z miejsca zmarnowane przez niewydolne struktury komunalne. Wynikają z tego konkretne zadania do wykonania przez ekipę gospodyni.

Zadanie pierwsze. Pieniądze
Jeżeli dochody Łodzi nie zaczną szybko rosnąć, to plany i obietnice Hanny Zdanow-skiej mogą wziąć w łeb już na starcie, a miasto błyskawicznie osiągnie ustawowe progi zadłużania się. Sama kilkuletnia efektywna inicjacja programu rewitalizacji centrum to dodatkowe kilkaset milionów z kasy Łodzi.

Dlatego właśnie kluczowe na starcie prezydentury (oraz kadencji Rady Miejskiej Łodzi) jest szukanie - i to już, zaraz - nowych źródeł zasilania miejskich finansów. Oraz (także na dzień dobry) czynienie oszczędności tam, gdzie tylko są one możliwe. Aby za wszelką cenę, przy mieście zadłużonym po uszy, znaleźć pieniądze na niezbędne prorozwojowe inwestycje. Choćby na wkład własny pod nowe projekty infrastrukturalne. I na realizację już rozpoczętych kilku projektów miejskich, żeby np. unijnego wsparcia z zewnątrz, na skutek przekroczenia terminów, nie utracić. Wsparcia dla np. pilotażowego programu rewitalizacji kwartałów śródmiejskich albo projektu budowy spalarni śmieci, co też modernizuje Łódź.

W praktyce wszystko to musi przełożyć się na naprawdę solidne zajęcie się łódzkich urzędników pozyskiwaniem dotacji unijnych dla nowych zamierzeń oraz na błyskawiczne uruchomienie przez magistrat skutecznego i co ważniejsze samofinansującego się docelowo projektu pozyskiwania nowych terenów inwestycyjnych (i tym samym - oczywiście - inwestorów, miejsc pracy i podatków dla miasta). A także na wdrożenie programu pozbywania się przez Łódź zbędnego majątku. Co za tym idzie, musi temu towarzyszyć równie szybkie porządkowanie prawne i organizacyjne miejskiej własności w wybranych lokalizacjach - żeby móc ją zaoferować na rynku i odblokować wreszcie dla tego rynku śródmieście.

Nie da się przy tym racjonalizować miejskich finansów bez natychmiastowego pozbycia się przez Łódź pieczy nad niewydolnie zarządzanymi, deficytowymi jednostkami podległymi miastu. Dotyczy to choćby Hali Atlas Arena (4-6 mln zł deficytu rocznie).

Nie da się też nawet pomarzyć o programie rewitalizacji, jeśli nie urealni się stawki bazowej miejskich czynszów w domach komunalnych do poziomu znanego z innych miast Polski, czyli do ok. 6-7 zł za mkw. Trzeba oczywiście jednocześnie uruchomić zapowiadany już przez Zdanowską program inwentaryzacji i wymiany mieszkań komunalnych, ale i program osłonowy i budowy mieszkań socjalnych dla najuboższych. Zaś na razie - program dogęszczania obecnych zadłużonych lokali, żeby zatwardziali dłużnicy siedzieli sobie po kilku w takim mieszkaniu nie do remontu, a nie w pojedynkę w wielkim lokum w rewitalizowanej kamienicy. Ale to oczywistość. Na którą jednak... też potrzeba środków. Nawiasem mówiąc, w tym kontekście populistyczne żądanie przez tych i owych polityków łódzkiego PiS - OBNIŻKI miejskich czynszów można od razu potraktować jako próbę rozwalenia na starcie planu niezbędnych Łodzi reform.

Nie da się w końcu budować nowych obiektów sportowych czy infrastrukturalnych bez szybkiego ściągnięcia z dłużników Łodzi przynajmniej części wielusetmiliono-wych wierzytelności. Nawet gdyby to miało oznaczać eksmisje czy sprzedaż pakietową przez Łódź takich długów na rynku wtórnym, choćby za część ich wartości.

Z powyższych powodów pierwsze hasło nowego włodarza Łodzi powinno brzmieć: teraz kasa! I jeśli Hanna Zdanowska zacznie robotę w magistracie bez kierowania się tym prostym zdaniem, z góry skazana jest na porażkę przy wszelkich pozostałych, nawet najpiękniej wyglądających w oczach wyborców obietnicach. Jednak największe nawet pieniądze obecny przerośnięty i niewydolny urząd miasta zmarnuje, jeśli nie wzrośnie jego efektywność. 2000 urzędników w jednej instytucji to wszak słynny próg z anegdotycznego, lecz jakże sprawdzającego się w Łodzi prawa Parkinsona. Po przekroczeniu tego progu tej instytucji niepotrzebny jest już w ogóle świat zewnętrzny, żeby miała pełne ręce roboty. Dlatego Zdanowska musi natychmiast zrealizować zadanie drugie.

Zadanie drugie. Nowe zarządzanie
Nie da się dłużej wydawać łódzkich pieniędzy jak za feudalizmu (czy socjalizmu, co na jedno wychodzi). Bo zgoda na to byłaby równocześnie zgodą na potęgujące się marnotrawstwo. Trzeba więc, wychodząc od podziału pieniędzy na miejskie priorytety - zacząć przygotowywać w Łodzi jak najszybciej to, co już uczyniono w takim np. Wrocławiu. Czyli budżet zadaniowy. I odpowiednio dopasować do niego strukturę zarządzania magistratem i miejską tkanką. A tym samym wprowadzić zarządzanie projektowe z dysponującymi realną władzą międzywydziałowymi koordynatorami najważniejszych miejskich strategicznych zamierzeń.
Ponadto konieczne stanie się wyprowadzenie poza UMŁ części jego dotychczasowych zadań - od prawnego przygotowania wielu inwestycji (np. porządkowania stanu prawnego całych śródmiejskich kwartałów w celu ich sprzedaży albo rewitalizacji - w końcu co szkodzi rozpisać na to przetargi wśród łódzkich kancelarii prawnych), po promocję miasta. A nawet pozyskiwanie i obsługę inwestorów (jak we Wrocławiu). Nawiasem mówiąc, we Wrocławiu sama rewitalizacja, jako program kluczowy, nadal podlega miejskim służbom Dutkiewicza. Ale w sumie jej przygotowaniem i obsługą (i do tego bieżącym zarządzaniem niewiele mniejszą od łódzkiej komunalną mieszkaniową substancją) zajmuje się dziś w całej stolicy Dolnego Śląska tylko 400 osób. Co także wyznacza kierunek łódzkich zmian.

Tylko tak da się zredukować potężne łódzkie wydatki na administrację. Wydatki sztywne, czyli dotychczas niezależne od jakości pracy magistratu. Wiązać się to oczywiście musi z ustaleniem góra kilku priorytetów dla Łodzi, w miejsce obecnych kilkunastu. Łódź nie może odtąd zajmować się wszystkim, bo na to ją już po prostu nie stać.

No i do tego niezbędne są liczne dodatkowe małe usprawnienia i oszczędności, czyli zarządzanie Łodzią bardziej niż obecnie przez jakość. Jak piszą eksperci, już tylko pięcioprocentowe oszczędności, które by to dały, przyniosłyby budżetowi Łodzi 150 mln zł dodatkowych wpływów rocznie. Akurat na start rewitalizacji stu kamienic. Albo na 50 lat bonu kulturalnego. I to nawet bez większych redukcji zatrudnienia w UMŁ(tylko w wyniku odejść na emeryturę, przy blokadzie etatów, w cztery lata ten niewydolny twór schudnie o 8 - 9 procent!).

Czy Hanna Zdanowska może tu liczyć na odpowiednie kadry? Tak. One są i w łódzkim biznesie, i w łódzkim świecie nauki, i nawet w magistracie. Ale muszą to być rzeczywiście fachowcy, a nie (co tu i ówdzie dało się już zauważyć) upojeni wyborczym sukcesem krzykacze - przebierający nogami do stanowisk i stołków! Mało tego. Ci prawdziwi eksperci są i w Łodzi, i poza nią. Warto ich słuchać, bo często przerobili już u siebie z sukcesem lekcję, którą Łódź wciąż musi odrobić.

Zadanie trzecie. Aglomeracja
Dlatego kolejnym zadaniem dla Hanny Zdanowskiej musi być nie tylko czerpanie z cudzych sprawdzonych wzorów, ale i szybka odbudowa pozrywanych skutecznie więzi aglomeracyjnych Łodzi, co ułatwi staranie się o środki zewnętrzne dla kolejnych ważnych projektów, np. infrastrukturalnych. Równie istotna będzie odbudowa martwej przez lata współpracy UMŁ z Urzędem Marszałkowskim i wojewodą. Bo tylko tak można w ogóle pokusić się o budowę prawdziwej łódzkiej aglomeracji, co dałoby stolicy regionu dodatkowy impuls prorozwojowy. Jak bowiem mówią mi dziś niektórzy burmistrzowie miast ościennych, to nie brak pieniędzy zawinił np. klęsce projektu ŁTR, a głównie nieustające pokazywanie sąsiadom pleców przez poprzednich włodarzy Łodzi. Ale cały ten potencjał trzeba dopiero włączyć do tej pracy, co oznacza kolejne podstawowe zadanie dla nowej prezydent Łodzi.

Zadanie czwarte. Łódź obywateli
Wybory, a dokładniej minimalna frekwencja pokazały, że Łódź jest nadal miastem, w którym obywatelska aktywność i wiara w to, że można oddolnie zmieniać swoje otoczenie i że cokolwiek zależy od mieszkańców są najniższe w Polsce. No cóż, jeśli przez lata buduje się w mieście paternalistyczne rządy i dwór, to lokalna demokracja musi być w efekcie słaba, a ludzie muszą mieć swój magistrat w nosie. Jednak przy takim jak dziś braku w Łodzi obywatelskiej partycypacji, żadnych ambitniejszych celów Hanna Zdanowska nie zrealizuje. Musi zatem z miejsca wciągnąć mieszkańców w proces współdecydowania - choćby poprzez rozwój systemu konsultacji, przez przerzucenie w dół, na rady osiedli, kolejnych kompetencji i pieniędzy. Musi łodzian na bieżąco informować. Tylko tak zrozumieją jej strategię i zgodzą się wziąć udział w jej realizacji.
I dopiero zainicjowanie tych kilku niewidzialnych dla zwykłego łodzianina zadań umożliwi realizację zupełnie innych celów Zdanowskiej. Też niezbędnych dla łodzian, ale dla odmiany przez nich WIDZIANYCH.

Zadanie piąte. Koniunktura
Co powinno wchodzić w te bardziej widoczne dla łodzian plany? To, co odczują np. w portfelach. Albo w poprawie standardu życia w mieście, które w ostatnich latach (GUS!) rozwijało się wolniej niż reszta Polski. Właśnie rewitalizacja - dzięki zjawisku mnożnika inwestycyjnego i poprawie wizerunku miasta. Właśnie nowe miejsca pracy. Przy obecnym wysokim poziomie bezrobocia musi ich przybyć w Łodzi 10-15 tysięcy, by przeciętne płace łodzian wzrosły choćby o 500 złotych miesięcznie. A tym samym wzrósł popyt tu, na miejscu. By więc można było wreszcie dostrzec pozytywne skutki lokalnego wzrostu gospodarczego.

Niemożliwe? Powiedzcie to prezydentowi Dutkiewiczowi. Żeby udało się to zrobić w Łodzi, trzeba jednak wreszcie naprawdę zacząć pomagać małym i średnim firmom. Bo dotychczas łódzki magistrat jakby w ogóle nie wiedział, że 90 procent miejsc pracy w Łodzi dają właśnie małe i średnie lokalne przedsiębiorstwa, dla których szybkiej ścieżki załatwiania spraw nie miał. A co gorsza - jakby przy tym promowaniu nielicznych wielkich inwestorów nie widział, że w dobie globalizacji zmieniły się na świecie bieguny inwestycyjne. Zatem dotował w istocie nie tych wielkich, których należało.

Zadanie szóste. Łódź akademicka
Żaden znaczący inwestor nie przyjedzie już jednak do Łodzi, jeśli nie znajdzie tu odpowiednio wyszkolonych pracowników. Tymczasem w ostatniej dekadzie liczba miejsc w szkołach zawodowych zmniejszyła się w mieście drastycznie. Dlatego, w ramach DWUSTRONNIE budowanej Łodzi akademickiej, muszą powstawać, przy miejskiej współpracy z uczelniami nie tylko centra nowych technologii, badań i rozwoju, ale i zwyczajne elastyczne szkoły zawodowe, po których ukończeniu młodzi łodzianie będą się mogli albo dalej kształcić, albo od razu znajdować etaty. Każda złotówka wydana mądrze przez miasto na wspomożenie sensownych projektów rozwojowych takiej np. Politechniki, zwróci się łodzianom z nawiązką. Tak to na świecie działa od lat i pora to zrozumieć także i w Łodzi.

Zadanie siódme. Infrastruktura
Bez tych wszystkich prac przygotowawczych, które muszą być zrealizowane już na starcie prezydentury Zdanowskiej, niemożliwe jest nawet snucie marzeń o realizacji zadań dotyczących unowocześniania łódzkiej infrastruktury. Tej czysto miejskiej, niezwiązanej z ogólnopolskimi planami, np. szybkiej kolei. Np. dotyczących budowy potrzebnego, a postulowanego także przez Dariusza Jońskiego, tramwaju na Olechów. Bez tych prac wstępnych nie może też być mowy o pełnym wykorzystaniu przez nasze miasto walorów lokalnej kolei, pilotowanej przez marszałka województwa, czy doczekanie się zysków z lotniska na Lublinku. Nie ma też nawet mowy o szybkiej budowie paru niezbędnych miejskich drogowych łączników. Albo o sieci nowoczesnego internetu. No i nie ma też bez tego szans na budowę kolejnego filaru modernizacji miasta - Łodzi przyjaznej. Dla kogo? A może wreszcie dla samych mieszkańców?

Zadanie ósme. Łódź przyjazna
Wchodzą tu w grę bezpieczeństwo, kultura, oświata oraz pomoc społeczna. W ramach poprawy bezpieczeństwa trzeba natychmiast zreorganizować niewydolną straż miejską, by zaczęła być choćby w części tak sprawna i poważana przez ludzi jak straż we Wrocławiu (jak to zrobić - opisaliśmy już dokładnie w Forum Łódź). Nawiasem mówiąc, plan Tomasza Sadzyńskiego - zmiany od 2011 r. łódzkiej straży miejskiej w organizację służącą głównie ściąganiu mandatów od łodzian, żeby ratować wyśrubowany budżet, powinien trafić jak najszybciej do kosza! Bo jest dla łodzian idealnym przykładem - jak NIE WOLNO zarządzać nową Łodzią.

Ale Łódź przyjazna to nie tylko bezpieczeństwo. To także bardziej dostosowane do potrzeb pracujących łodzianek przedszkola. To wspomniany już bon kulturalny dla łódzkich uczniów, dzięki któremu nabiorą nawyków przydatnych miastu - nie tylko jego kulturze. A Łódź zyska ogromną darmową promocję nie tylko w Polsce. To sprawniejsza opieka socjalna dla ludzi starszych, których tu szybko przybywa. To codzienna dbałość przez ekipę prezydent Zdanowskiej o zwyczajne funkcjonowanie miasta - w tym nawet o takie "drobiazgi", jak zapewnienie co jakiś czas mycia i zmiany bielizny cuchnącym łódzkim kloszardom. Zwyczajne proste sprawy, budzące w mieszkańcach nadzieję, że jednak DA SIĘ! A których nie dawało się dotychczas załatwiać, bo CAŁE MIASTO było niewydolne i rozrzutne.
Może więc warto, Pani Prezydent - tak na dobry początek - otworzyć parking przed magistratem dla petentów? Jako widoczny dowód na to, że od dziś to magistrat jest dla łodzian, a nie odwrotnie?

Zadanie dziewiąte. Promocja Łodzi
Patrząc na te podstawowe zadania łatwo zauważyć, dlaczego dotychczas skuteczna i efektywna promocja Łodzi była niemożliwa do sensownego ułożenia nawet przez największych profesjonalistów. Bo żeby się promować, trzeba mieć czym. Tu się nie da pchać racjonalnemu światu w oczy, tak jak robiono to latami łodzianom, zasłony dymnej z nierealnych obietnic kolejnych stolic: kultury, sportu, festiwali czy czego tam jeszcze (z czego tak naprawdę pożytek odnosili głównie beneficjenci miejskiej wielomilionowej pomocy i dwory tych i owych polityków). Tu trzeba dopracować się tego czegoś, w czym rzeczywiście jesteśmy najlepsi!

A może po prostu - jeśli wszystkie powyższe niezbędne dla Łodzi zadania dla Hanny Zdanowskiej uda się jej zrealizować - również jedyna sensowna łódzka strategia rozwoju i promocji stanie się z miejsca jasna dla wszystkich? Kiedy tylko Łódź okaże się dzięki temu najszybciej modernizującą się polską aglomeracją? Przyjazną dla mieszkańców i inwestorów. Miastem, w którym dzięki temu np. statystyczne szanse na przetrwanie nowo założonej firmy albo utrzymanie niezłej pracy są (czy ktokolwiek to kiedykolwiek obliczał, badał?) o 10, a może i 20 procent wyższe niż w innych polskich aglomeracjach. W którym inwestorzy mają gdzie budować swoje zakłady, a sprawy załatwiają szybciej niż gdzie indziej, dzięki czemu zaczyna spadać bezrobocie, za to trwale rosną zarobki.
Mrzonki? Marzenie? Powiedzcie to Dutkiewiczowi. Albo Szczurkowi z Gdyni.

I jeśli tylko to, te kilka zadań uda się zrealizować ekipie Zdanowskiej w ciągu paru najbliższych lat... to zupełnie wystarczy. Proszę zauważyć: nic tu nie ma o Formule I na Brusie, ani o wybiegach za 200 mln zł dla pawianów w łódzkim zoo, ani o megastadionie dla Widzewa czy ŁKS, ani o Camerimage w tytanowym CŁC za pół miliarda, ani o szklanych rurach za drugie pół miliarda, ani o innych typowo PROWINCJONALNYCH, bo nieefektywnych, rozrzutnych, przystających raczej do Etiopii cesarza Hajle Sellasje pomysłach na miasto. Ba! Nic tu nawet nie ma o ratowaniu Piotrkowskiej! Bo chyba już wszyscy widzą, że dalsze traktowanie jej w oderwaniu od całego centrum Łodzi nie ma sensu.

Zadanie dziesiąte. Najtrudniejsze
Zdanowska mówi, że chce doprowadzić do zgody wszystkich sił politycznych co do swoich priorytetów. Pytanie podstawowe: czy to się jej uda? Pytanie pomocnicze - czy opłaca się opozycyjnym partiom odrzucenie jej oferty? Twierdzę, że nie! I świadczy o tym przykład nie tylko Wrocławia czy Gdyni.

Powiem więcej. Dzień, w którym Hanna Zdanowska zaproponuje łódzkim politykom wszystkich opcji plan dla Łodzi choć w części podobny do przedstawionego przeze mnie powyżej, będzie dniem, w którym cała łódzka klasa polityczna, chcąc nie chcąc, stanie się tego planu ZAKŁADNIKIEM. Choć może też stać się jego BENEFICJENTEM - jeśli wypali - tak jak we Wrocławiu i Gdyni.

Bo krach takiego właśnie jej planu - równie ważnego dziś dla Łodzi jak niegdyś plan Balcerowicza dla Polski - krach na skutek braku współpracy polityków łódzkich różnych opcji, okaże się za kilka lat równie druzgocący dla PO, jak dla PiS, a nawet SLD. Dlaczego? Bo to właśnie najbliższe cztery lata zdecydują o przyszłości Łodzi na pół wieku. Tuż potem fatalnie pikujące w dół krzywe na łódzkich wykresach demograficznych, makroekonomicznych i finansowych prze-tną punkt bez powrotu. Punkt, po minięciu którego Łódź runie. Do poziomu miasta 400-tysięcznego, pełnego starych, biednych ludzi. Miasta, którego CAŁA obecna klasa polityczna, przez własny brak mądrości, krótkowzroczność i monstrualny egoizm - pozbawiła się prawa do rządzenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki