9. GRZEGORZ NITA
(kwiecień 2012 - ???)
Biorąc pod uwagę specyfikę ZDiT trudno się nie zastanawiać, kiedy polegnie Grzegorz Nita. Póki co widać, że nie szybko, bo też najprawdopodobniej zmieniły się na szczytach władzy "procedury" reagowania na poczynania szefa ZDiT. Po wpadce z miesięcznym opóźnieniem modernizacji ulicy Kopernika, którą nadzorował ZDiT, a które to opóźnienie kreuje kolejną obsuwę, czyli start budowy trasy W-Z, każdy "normalny" dyrektor ZDiT pakowałby już biurowy dobytek do pudełka. Ale to nie Nita stracił stołek, a dwójka jego zastępców. Zadziwiające jest to, że gdy prezentowano Nitę w roli nowego szefa ZDiT, ten stwierdził, iż "opracuje nową koncepcję zarządzania łódzkimi drogami w zakresie inwestycji, jak i bieżących napraw dróg". Kilkanaście miesięcy później, po wpadce z Kopernika, znów usłyszeliśmy o nowej koncepcji, czyli... "konsolidacji wydziałów zajmujących się inwestycjami i bieżącymi remontami dróg". Jednak pomysłowi reorganizacji też należy się komplement, bo w tyleż prosty, co genialny sposób rozwiązano kwestię przepływu informacji między zastępcami dyrektorów: dwie osoby zostały zastąpione przez jedną. To za czasów Nity błysnął też ZDiT taką organizacją pasa dla rowerzystów na ul. Wschodniej, że nie można było nań legalnie wjechać. Wiceprezydent Radosław Stępień, wielki fan pedałowych jednośladów, który ściągnął Nitę do ZDiT z PKP S.A., ograł problem zamówieniem raportu. No bo dyrektor Nita zdaje się mieć bardzo wysoki kredyt zaufania u władz Łodzi. Po części jest tak dlatego, że przy rozkopaniu całej Łodzi zmiana szefa ZDiT mogłaby wprowadzić rozprzężenie w tej wymagającej specjalnej troski instytucji. Zważywszy jednak, że przed nami rok wyborczy, nie jest wykluczone, że dyrektor Nita w apogeum kampanii i korków, może jednak zostać pokazowo stracony.