Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pod mikroskopem: Ranny muszkieter Dariusz Joński

Piotr Brzózka
Piotr Brzózka
Piotr Brzózka Krzysztof Szymczak
On nie chce seksu. A ja cierpię - krzyczy z czołówki strony Super Ekspresu Angelika Sawicka (20 l.), trzymając wyborczą ulotkę: „Zawsze dla Łodzi. Dariusz Joński”, ze zdjęciem posła w białej koszuli i pod krawatem. Dopiero w trzeciej kolejności wzrok pada na nadtytuł, wyjaśniający, że przedmiotem skargi jest Piotr Joński, brat Dariusza.

Od czasu Grill Gate, do której doszło w pierwszych dniach września, Super Express i inne media ochoczo ogrywają nazwisko Jońskiego w kontekście młodej działaczki SLD z Andrzejowa. Dla niewtajemniczonych: pani Angelika, mimo młodego wieku, od kilku już dobrych lat intensywnie wspiera SLD, ze szczególnym uwzględnieniem Dariusza Jońskiego. Prawdziwą sławę przysporzyły jej jednak wydarzenia z życia osobistego.

5 września, wPolityce.pl: „Joński złamał serce młodej działaczce SLD. Tragiczne skutki partyjnego grilla” - to o zerwaniu z Piotrem, bratem Dariusza, o czym pani Angelika powiadomiła świat za pomocą mediów społecznościowych. Przez cały weekend w sieci burza. Pozornie kończy ją 7 września Super Express, tekstem zatytułowanym: „Angelika z SLD się opamiętała, nie chce tracić chłopaka”. Jak jednak widać, nie opamiętała się, a medialnie sprawa idzie jednak na konto bardziej znanego brata, Dariusza Jońskiego.

Dlaczego o tym piszemy w Forum? Bo to nierozwiązana sytuacja kryzysowa dla poważnego polityka, jakim mieni się Dariusz Joński, wiceprzewodniczący partii, która wprawdzie nie dostała się do parlamentu i której sztandar jest w poważnym zagrożeniu, wciąż jednak to partia z niekwestionowanym wkładem w polską politykę.

No chyba, że obyczajowy serial, to część planowej akcji rebrandingu, mającego na celu pozyskanie niezbyt wyrafinowanego politycznie wyborcy „25 minus”. Bo niewątpliwie jakiś ruch jest niezbędny - dziś balansujący na granicy przetrwania SLD jest partią reprezentującą elektorat głównie post-pezetpeerowski, wcale nie postępowy, wcale nie tak laicki. Który to elektorat nie dość, że leci w lata, to jeszcze jesień życia zamierza spędzić w ramionach Jarosława Kaczyńskiego, skazując SLD na śmierć głodową.

Ciężko uwierzyć, że w tym przypadku chodzi o planowe ocieplanie wizerunku. Zaś z samym rebrandingiem może być problem, czego dowodzi cały cykl drobnych sytuacji z ostatnich, jakże fatalnych dla Jońskiego, dwóch tygodni.

- Nie wyobrażam sobie współdziałania z Dariuszami Jońskimi - stwierdza Adrian Zandberg, lider partii Razem, lansowany przez część poważnych tytułów na mesjasza lewicy, sprowadzając Jońskiego do roli podmiotu zbiorowego, ucieleśniającego nie rewolucję w SLD, lecz trwanie, tyle że w nowym, zreprodukowanym pokoleniu. „To nie jest tylko kwestia tego, czy zniknie znienawidzony Miller, czy nie. To jest kwestia struktury, która wychowuje kolejne pokolenia Dariuszów Jońskich (...) Trudno nam połączyć ich ze słowem wiarygodność” - mówi Zandberg. Dla Jońskiego mogłoby to nie mieć znaczenia, gdyby nie uwaga, z jaką część opinii publicznej wsłuchuje się od czasu wyborczej debaty w słowa Zanberga. To lokuje Jońskiego w niekorzystnej koleinie, z której dla swojego dobra powinien jak najszybciej próbować się wydostać, jeśli chce zrealizować swoje polityczne plany. Pytanie, czy to możliwe.

Hitem ostatnich dni jest sekwencja „Idziecie? Idziemy”. Trzej gniewni muszkieterowie, Joński, Gawkowski i Bald, odbierają przed kamerą TVN24 przywództwo Leszkowi Millerowi. Gdy ten jednak niespodziewanie wyłania się zza drzwi, nie dość, że kradnie wychowankom show, to jeszcze publicznie ich upokarza. „Idziemy” - deklarują stłamszeni i pokornie ruszają za swoim kardynałem Richelieu. Okrutnie symbolicznie zbija się to ze słowami Zandberga. Wydźwięk jest dużo bardziej klarowny, niż niuanse wyłapywane przez koneserów. Takie jak komunikaty Millera i Jońskiego ze spotkania baronów SLD. Podobne w chronologicznych szczegółach, ale odmienne co do meritum. Miller mówi, że 5 grudnia SLD wybierze nowego szefa. Joński też mówi o nowym szefie 5 grudnia, ale daje do zrozumienia, że to może być szef nowej partii. A szyld SLD może po prostu zniknąć.

W całym ty niekorzystnym położeniu Jońskiemu siły dodaje osobisty wynik w ostatnich wyborach, trzeci w Łodzi za Piotrem Glińskim z PiS i Cezarym Grabarczykiem z PO. Tyle, że Zjednoczona Lewica nie przekroczyła progu, poseł znalazł się poza głównym nurtem polityki, który to nurt tak bardzo mu się spodobał. Stąd rozpaczliwe próby odbicia - z niewiadomym rezutatem.

Joński ma 36 lat. Niewiele więcej, niż miał Krzysztof Makowski, gdy tracił fotel wojewody. Makowski uważany przez niektórych za złote dziecko SLD, nigdy potem nie zrobił kariery w dorosłej polityce. Pytanie, czy na podobnym wirażu nie znalazł się właśnie Joński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki