Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podziemny Fabryczny będzie dworcem na wodzie

Piotr Brzózka, Marcin Darda
Jarosław Kosmatka/archiwum
Czy woda, której przemysłowa Łódź zawdzięcza swoje powstanie, po 200 latach nie stanie się jej przekleństwem? Wielką wodę - co nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem - odkryto w miejscu, gdzie ma powstać nowy podziemny dworzec, najważniejsza łódzka inwestycja ostatnich lat.

Wykonawca przyznaje: wody jest więcej, niż się spodziewaliśmy. Czy rozpłyną się w niej plany budowy stacji? Architekci i inżynierowie są zgodni: wypompowanie jej nie stanowi technicznego wyzwania, co najwyżej podnosi koszty, choć zawsze pozostaje pytanie, o ile. Większym problemem jest wyprowadzenie wody z rejonu dworca. Dokąd? Specjaliści sugerują, że aż do Łódki bądź Jasienia. A jeszcze lepiej gdzieś poza Grupową Oczyszczalnię Ścieków. Jak, kiedy, za ile, za czyje pieniądze? I jak się do tego mają goniące terminy oddania dworca, który ma być gotowy na przełomie 2014 i 15 roku? Oto są pytania.

Na początku była woda. Jej znaczenie dostrzegał na początku XIX wieku Stanisław Staszic, badający ziemie ówczesnego Królestwa Polskiego w kontekście przydatności dla przemysłu. W 1825 r. pisał o rodzącej się dopiero Łodzi, że "znajduje się z całą swoją rozległą okolicą pod obszernym wzgórzem, z którego niezliczone biją źródła". Według Staszica biegiem tych wód można było tak pokierować, by każda niemal fabryka miała strumień do swojego użytku. Z tego powodu Łódź miała być idealnym miejscem dla rozwoju fabryk sukiennych, rękodzielni bawełnianych i lnianych.

Wtedy, na początku XIX wieku woda była sprzymierzeńcem pierwszych budowniczych Łodzi, choć już pod koniec dziewiętnastego stulecia zaczęto ją postrzegać jako jedną z barier rozwoju. Rzeczki nosiły nieczystości i zarazki, zalewały miasto. W późniejszych latach ich bieg uregulowano, w dużej części zostały przykryte, w mieście powstał system kanalizacji. Ale nie wyczerpało to palety wodnych problemów.

W starych łódzkich kronikach można było znaleźć wzmiankę o kozaku, który utopił się w głębokim bajorze, wraz z koniem zresztą - w miejscu, gdzie dziś stoi Teatr Wielki. Jak to było z teatrem kilkadziesiąt lat temu, mało kto już pamięta. Ale faktem jest, że jego budowa ciągnęła się niemiłosiernie. A jednym z powodów była znajdująca się na tym terenie woda (a właściwie kurzawka, mieszanina piasku z wodą), z którą inżynierowie usiłowali się uporać przez kilka lat.

Co ciekawe, temat wody w Teatrze Wielkim powrócił znów. Teatr dobudowuje budynek techniczny. Jak mówi nadzorujący inwestycję dyrektor Grzegorz Kruhły, obiekt został zagłębiony 5 metrów pod ziemię. Z opracowania geotechnicznego, którym dysponuje teatr, wynika że zaledwie pół metra niżej znajduje się woda pod ciśnieniem. Podłoże w tym miejscu jest gliniaste, nie przepuszcza wody, na dnie wykopu położono płytę denną - odpukać, wszystko jest szczelne. Dyrektor Kruhły przyznaje, że gdyby wkopać się pół metra niżej, byłby problem. Choć zaznacza, że każdy problem można opanować. W tym przypadku należałoby się wbić głębiej i z tego wykopu wodę wypompowywać. Oczywiście, to wiązałoby się z dodatkowymi kosztami.

Przykładów inwestycji, które zmagały się z wielką wodą, jest więcej. O Manufakturze, czy restauracji Balaton mówi szerzej szef Miejskiej Pracowni Urbanistycznej Roman Wieszczek (patrz: poniżej). Nie jest też chyba przypadkiem to, że w Łodzi w ogóle tak niewiele buduje się pod ziemią, że budynki w centrum nie są podpiwniczone.

Józef Niewiadomski, w latach 70. i 80. najpierw wice, potem prezydent miasta opowiada, jak 30 lat temu uznano, że podziemna kolej miejska powinna powstać w czterech metropoliach, nie licząc Warszawy. Łódź, ze względu na zwartą zabudowę śródmieścia, powinna metro mieć jako pierwsza - ogłosił instytut zajmujący się rozwojem miast. Odwierty, które miały zbadać sytuację hydrogeologiczną miasta, wykonano m.in. przy ówczesnym dworcu Fabrycznym. Jaki był ich wynik były prezydent Łodzi już nie pamięta, za to przypomina, że wedle wcześniejszych opinii "Łódź zbudowana jest na jednym, wielkim podziemnym jeziorze". Józef Niewiadomski powiada, że skoro wskutek zmiany ustroju padła idea budowy metra, to jemu bardzo odpowiada pomysł połączenia tunelem dworca Fabrycznego z dworcem Kaliskim. Tyle, że w kontekście problemów, jakie dziś wykonawca dworca ma z wodą pod dworcem, trudno - jak mówi - myśleć o tej inwestycji realnie, przynajmniej w najbliższych latach. Według Niewiadomskiego wielkim zaniechaniem obecnych władz miasta jest fakt, że nie sięga do opracowań i ekspertyz biura programowania i projektowania miasta, które funkcjonowało w latach 80., a którego archiwa powinny znajdować się w mieście. Także te z wynikami starych odwiertów pod planowane w Łodzi metro.

Wykonawca dworca, konsorcjum którego liderem jest poznański Torpol, przyznał publicznie, że jest problem geologiczny: podziemnej wody na tym terenie jest więcej, niż się spodziewano. Czy w momencie podpisywania umowy, bądź przystępowania do przetargu firma wiedziała, że pod dworcem Łódź Fabryczna jest dużo wody? Łódzcy hydrologowie twierdzą, że o wcześniejszych, szeroko zakrojonych badaniach tego terenu nie słyszeli. Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi, mówi jednak, że wykonawca miał tego świadomość, a problem wkalkulował w koszty. Z naszych informacji wynika, że próbne odwierty były zrobione kilka lat temu na potrzeby decyzji o uwarunkowaniach środowiskowych. Badania te nie były tak dokładne, jak te wymagane do przygotowania projektu budowlanego, miały jednak wyraźnie zasygnalizować znajdujący się pod ziemią problem.
No właśnie: czy woda, prawdopodobnie znajdująca się pod ciśnieniem, stanowi dla inżynierów problem? Specjaliści, z którymi rozmawialiśmy, mówią że sama w sobie - nie. Zapewne na terenie dworca wystarczyłoby wybudowanie 3-4 studni, do których trafiłaby woda i z których byłaby pompowana. Oczywiście w czasie trwania prac budowlanych, później z problemem musiałyby radzić sobie szczelne ściany dworca. Prawdziwy problem stanowi wytransportowanie ogromnych ilości wody poza teren dworca. Eksperci mówią, że przyjąć ją mogą rzeki Łódka, bądź Jasień. Płyną one jednak w odległości kilku kilometrów od dworca.

Firma Systra pracuje nad projektem odwodnienia wykopu. Część wody może trafić do miejskiej kanalizacji, choć część ekspertów zastanawia się, czy zaprojektowany na początku XX wieku przez Williama Lindley'a ogólnospławny system miejskiej kanalizacji w centrum miasta jest w stanie wiele tej wody przyjąć. Zresztą, w związku z tym, że system jest ogólnospławny, czysta woda z wykopu mieszałaby się tu z miejskimi nieczystościami i w takim stanie trafiała do oczyszczalni ścieków. Co oczywiście rodziłoby kolejne koszty. Może więc woda będzie odprowadzana jeszcze dalej, poza GOŚ? Czy to możliwe, czy to oznacza, że przed rozpoczęciem budowy dworca w mieście powstanie jakaś dodatkowa, kosztowana instalacja? I kto za nią miałby zapłacić? Dziś na te pytania nie znamy jeszcze odpowiedzi.

Łódź nie byłaby Łodzią, gdyby rzeczy natury technicznej, takie jak budowa dworca, pozostawiono jedynie inżynierom. Tak jak większość inwestycji, dworzec z miejsca rozpalił emocje polityczne. Nowa podziemna stacja to marzenie Cezarego Grabarczyka. Umowę między miastem a PKP o współpracy w sprawie przebudowy dworca podpisano w lutym 2006 r., miejscy radni głosowali już uchwały w sprawie Nowego Centrum Łodzi, ale idea zupełnie nowego dworca znacznie przyspieszyła, gdy w 2007 r. ministrem infrastruktury został właśnie Grabarczyk. Człowiek nr 1 w łódzkiej PO o tunelu łączącym dwa największe łódzkie dworce kolejowe wspominał jeszcze jako wicewojewoda łódzki, na początku XXI wieku. Jako minister infrastruktury plan powoli zaczął wprowadzać w życie. Ponieważ mocno do przodu ruszyły projekty związane z planowaniem Kolei Dużych Prędkości, zdecydowano, że środek tego układu kolejowego ma powstać w centrum Łodzi.

W 2009 r. gotowe było już zlecone przez miasto studium wykonalności zagospodarowania terenu wokół przyszłego wykopu. Rok później Ministerstwo Rozwoju Regionalnego dało zielone światło na współfinansowanie budowy dworca (1,2 mld zł przy założeniu, że wartość inwestycji to około 2 mld zł). Łódzki samorząd ma też obiecane 230 mln zł na zbudowanie wartego 600 mln zł węzła multimodalnego wokół dworca. Formalnie budowa dworca ze strony PKP PLK to część trwających od 2006 r. modernizacji linii Warszawa - Łódź. Bez politycznego wsparcia ministra Grabarczyka projekt zapewne wziąłby w łeb u samego zarania. Potem pojawiły się inne problemy, związane m.in. z protestami firm walczących o inwestycję. Przetarg ogłoszono 4 grudnia 2009 r. Prezes Urzędu Zamówień publicznych po ciągu odwołań, wykluczeń i protestów zatwierdził wykonawcę w lipcu 2011 r. Już to według niektórych ekspertów powoduje, że dworzec nie będzie oddany w zakładanym na początku terminie, czyli na koniec grudnia 2014 r. Podczas ostatniej sesji nadzwyczajnej w sprawie dworca, wiceprezydent Radosław Stępień mówił o lutym 2015 r., co zgadza się z harmonogramem współinwestora, czyli kolei.

Ostatnio emocje polityczne rozpala też woda. Gdy temat wielkiej wody pod dworcem chodził po korytarzach magistratu jeszcze całkiem nieoficjalnie, radni SLD już komentowali, że "dopuszczają możliwość, iż inwestycja nie została dobrze przygotowana, a roboty rozpoczęły się, bo Hanna Zdanowska i Cezary Grabarczyk potrzebowali promocji dla kandydatów PO na posłów i senatorów". Przecież roboty ruszyły przed wyborami parlamentarnymi AD 2011. Tydzień temu radny SLD Piotr Bors już oficjalnie stwierdził, że z tego powodu całą inwestycję przygotowano po łebkach. Wody od polityki nie oddziela zresztą prezydent Zdanowska tłumacząc, że "ten dworzec jest solą w oku" polityków z innych miast, innych opcji, którzy nie chcą, by łódzka PO osiągnęła sukces zmieniając tak ważny i zaniedbany fragment miasta.

Co dalej? Że dworzec powstanie w terminie, oficjalnie zapewniają wszystkie zainteresowane strony: miasto, kolej, wykonawca. Według informacji, które nadesłało Centrum Realizacji Inwestycji przy PKP PLK problemu żadnego nie ma". Ze strony miasta póki też płyną uspokajające komunikaty, m.in, że "wykonawca przygotowuje kilka wariantów odprowadzania wody z wykopu", "koszty zrzutu wody ponosi zgodnie z umową wykonawca", a "wykonawca nie zgłosił żadnych roszczeń do zamawiającego odnośnie dodatkowych kosztów odprowadzania wody". Z kolei Hanna Zdanowska twierdzi, że "ewentualną zwyżkę kosztów z powodu wody można zredukować w innym miejscu, poprzez zastosowanie tańszej metody wiercenia". Od jednego ze specjalistów, wcale nie przyjaznych ekipie Hanny Zdanowskiej, też usłyszeliśmy, że dworzec powstanie, bo dziś zależy na tym nawet ministrowi infrastruktury Sławomirowi Nowakowi. Dworzec w Łodzi miał się bowiem okazać jedyną koleją inwestycją na tyle przygotowaną, żeby była możliwość skonsumowania unijnych pieniędzy.

Inaczej na sprawę patrzy Adrian Furgalski, ekspert ds. infrastruktury, od dawna sceptyczny w kwestii łódzkiego dworca. On powiada, że problem z wodą pod Fabrycznym "w środowisku" nie jest nowością.Nie wyklucza, że wykonawca wystąpi o zwiększenie zakresu inwestycji, co skończyłoby się dodatkowymi roszczeniami finasowymi. Według niego w 2013 r. rząd przyjrzy się "opóźnieniom na Łodzi" i zechce wnioskować do Komisji Europejskiej o przesunięcie terminu do 2016 r. Gdy to się nie uda, przepadnie dofinansowanie unijne, a rząd zdecyduje o przesunięciu inwestycji na później, lub "zrealizuje ją w mniejszym zakresie".

Zobaczymy, jak będzie w rzeczywistości. Za dworcem przemawia nadzieja, przeciwko - losy innych wielkich łódzkich inwestycji. Od metra, przez autostrady, szpital na Czechosłowackiej, po przedsięwzięcia kulturalne na terenie Nowego Centrum. Tak się składa, że projekty tej skali w Łodzi lądują w koszu, albo wiecznie natrafiają na przeszkody. "Zawsze coś" - jak to było w reklamie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki