Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomnik słynnego misia Wojtka z łódzkim akcentem

Agnieszka Magnuszewska
Pomnik stworzył Alan Beattie-Herriot, słynny szkocki rzeźbiarz
Pomnik stworzył Alan Beattie-Herriot, słynny szkocki rzeźbiarz Fundacja Wojtek Media Trust
Choć monument słynnego niedźwiedzia stanie w Edynburgu, to na polskiej ziemi, za transport której odpowiada łódzka firma.

Żołnierze ćwiczyli z nim zapasy, wozili w szoferce i przy jego pomocy podrywali Włoszki. On pomagał im nosić skrzynki z amunicją artyleryjską. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby był żołnierzem, a nie syryjskim niedźwiedziem brunatnym.

Wojtek, bo takie imię nadali mu żołnierze z 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii w 2. Korpusie Polskim dowodzonym przez gen. Andersa, został odkupiony od perskiego chłopca za kilka konserw. I tak z 22. Kompanią dotarł pod Monte Cassino a potem do Szkocji, gdzie w przyszłym roku stanie pomnik Wojtka. Udział w jego tworzeniu ma łódzka firma budowlana.

Pomnik, na zbiórkę którego prowadzi Fundacja Wojtek Memorial Trust, ma być symbolem polskich żołnierzy, którzy z armią gen. Andresa przemierzyli szlak z Iranu do Włoch, a po demobilizacji do Wielkiej Brytanii.

- Jestem zaangażowany w Towarzystwo Polsko-Szkockie, z którego dostaliśmy propozycję wsparcia idei budowy pomnika - mówi Piotr Grabowicz, prezes zarządu firmy MCKB, który historię Misia Wojtka poznał bliżej kilka lat temu dzięki dokumentowi BBC.
Jak łodzianie wesprą budowę pomnika w Szkocji? Pokryją koszty transportu 12 ton granitu, na których stanie pomnik żołnierza z niedźwiedziem wykonany z brązu.

- Transport granitu spod Strzegomia będziemy realizować przy pomocy zaprzyjaźnionej firmy transportowej z Gdańska. Dlaczego granit ma być akurat z Polski? Bo założenie jest takie by pomnik stanął na polskiej ziemi - tłumaczy Piotr Grabowicz. - Dlatego z granitu wykonany zostanie postument.

Transport zaplanowany jest na pierwszą połowę 2015 roku, ale pomnik ma być osadzony dopiero jesienią. Wynika to z lokalnych przepisów Edynburga, bo właśnie w nim stanie pomnik Wojtka. Dokładnie w parku Princess Street Garndens (na tle edynburskiego zamku) i w pobliżu zoo, do którego w 1947 roku trafił Wojtek. Spędził w nim 16 lat.

- Dyrektor zoo obiecał dowódcy kompanii majorowi Antoniemu Chełkowskiemu, że nie odda nikomu Wojtka bez jego zgody. Zresztą, na początku polscy żołnierze przechodzili przez ogrodzenie gdy odwiedzali Wojtka, ale potem większość z nich wyjechała ze Szkocji - podkreśla Konrad Czernielewski, starszy kustosz Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi.

W zoo Wojtek tęsknił za kolegami, dużo spał i budził się głównie wtedy, gdy słyszał polski język. Nic dziwnego, bo prawie całe życie spędził z polskimi żołnierzami, którzy odkupili go jako małego niedźwiadka w 1942 roku.

- Karmili go mlekiem z butelki po wódce i efekt był taki, że jak był starszy, lubił pić piwo - mówi Czernielewski. - Misia wciągnięto do ewidencji, był na etacie wojskowym. Są nawet niepotwierdzone informacje, że dostał stopień kaprala, bo dowództwo nie chciało niedźwiedzia zaokrętować na "Batorego".

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Gdy 22. Kompania dotarła pod Monte Cassino Wojtek pomagał nosić skrzynie z amunicją, dlatego symbolem kompanii stał się niedźwiedź z pociskiem w łapach. Po wojnie kompania została przetransportowana do Glasgow. - Anglicy bardzo szybko spopularyzowali historię Wojtka. Poznał ją nawet książę Karol. Gdy zwiedzał z synami Imperial War Museum w Londynie, to przerwał przewodnikowi opowiadanie o Wojtku i powiedział: "znamy tę historię, czytaliśmy książkę" - podkreśla kustosz.

W Polsce Wojtek też doczekał się pomników. Najnowszy odsłonięto w maju w Krakowie, a w ubiegłym roku w Żaganiu i Szymbarku. - Ale w wojsku było wiele zwierząt . Najsłynniejszy jednak był pies Smokey, zwany przez Polaków Smok. Doktor Władysław Moździerz, lekarz 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej, znalazł go w 1943 roku w Londynie, zaraz po bombardowaniu. To był owczarek collie, któremu uszyto specjalne oporządzenie wojskowe i spadochron. Oddał nawet dwa skoki - podkreśla Czernielewski. - Ale jego los był bardzo smutny, bo zmarł na zwał serca. Mówi się, że serce mu pękło po tym, jak pod Arnhem nie mógł polecieć razem z żołnierzami. Zmarł na rękach doktora Moździerza.

Pochowano go Stamford w ogrodzie korpusu kadetów brytyjskich. Saperzy polscy wznieśli tam pomnik, na którym umieszczono pikującego orła 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej i napis "Polscy spadochroniarze spod Arhnem. Ich ukochany pies Smokey".

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki