Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pora już skończyć w Łodzi z podwójnym płaceniem za bilet

Ireneusz Jabłoński
Ireneusz Jabłoński - Przewodniczący Fundacji Projekt Łódź, członek zarządu centrum im. Adama Smitha
Ireneusz Jabłoński - Przewodniczący Fundacji Projekt Łódź, członek zarządu centrum im. Adama Smitha
Miasto powinno zapewniać jedynie służącą kulturze infrastrukturę, a nie, tak jak obecnie, finansować kompleksowo działalność instytucji kulturalnych. Pieniądze, jeżeli poważnie myślimy o osiągnięciu sukcesu, muszą być wydawane efektywnie, a trudno o tym mówić, gdy budżety łódzkich teatrów czy muzeów w żaden sposób nie zależą od wyników przez nie osiąganych.

Tymczasem, jeżeli wszyscy mają zapewnione w miarę dostatnie życie, nie są skłonni do eksperymentów, a przecież rozwój sztuki opiera się na eksperymentach.

Obecny system finansowania miejskich instytucji kultury sprowadza się do tego, że łodzianin płaci za wizytę w teatrze dwukrotnie - raz odprowadzając podatki, drugi raz kupując bilet. Czym spowodowana jest konieczność uiszczania podwójnej opłaty? Tym, że pensja dyrektorów i menedżerów w niewielkim stopniu zależy od wyników osiąganych przez zarządzane przez nich instytucje. Muzeum nie zarabia na siebie, nie ma nowych wystaw, w teatrze od kilkunastu lat grana jest ta sama sztuka. Taka sytuacja jest oczywiście na rękę tak włodarzom instytucji kulturalnych, jak i środowisku - łatwiej przecież grać po raz setny to samo popularne przedstawienie niż przygotować nowe. Co zrobić, żeby to zmieniać? Musimy powstrzymać rozwój monopoli, a przecież nieprzemyślane działania finansowe prowadzą do ich tworzenia i z biegiem czasu umacniania. Zasada płacimy i nie wymagamy jest najprostszą drogą do degeneracji każdej sfery życia publicznego i kultura nie jest tutaj wyjątkiem.

System, jaki powinniśmy stworzyć, powinien opierać się na zasadzie maksimum zysku. Już słyszę, że tego typu praktyki doprowadzą do zniszczenia tak zwanej wysokiej kultury. W mojej opinii nastąpi sytuacja odwrotna. Oczywiście, będzie istniała pokusa schlebiania "gustom niższym", ale jednocześnie musimy pamiętać, że kultura "wysoka" obroni się sama. Światowej sławy muzycy, plastycy, literaci przyciągną rzesze zainteresowanych tylko dlatego, że są "światowej sławy" - Andrea Bocelli, Gerhard Richter, Orhan Pamuk obronią się sami. Kultura "wysoka" ma to szczęście, że uczestniczą w niej na ogół osoby dobrze wyedukowane i majętne, gotowe zapłacić wysoką sumę za interesujące ich doznania artystyczne.

Istotą założenia, że miasto odpowiada tylko i wyłącznie za przygotowanie infrastruktury logistycznej jest stworzenie wolnego rynku "usług kulturalnych". Jak w każdej innej dziedzinie, tak i w kulturze ludzie muszą konkurować, aby uzyskać wartość dodaną swoich działań. Nie ma różnicy pomiędzy ekonomią i kulturą. Wszystko jest oparte o te same prawa popytu, podaży i zysku.

Konkurencja jest także podstawą rozwoju. W Łodzi w szkołach artystycznych różnego szczebla kształci się około ośmiu tysięcy uczniów i studentów. Zakładając, że jedynie 1 procent z nich stanowią jednostki wybitne, daje to około 80 osób będących wstanie tworzyć kulturę na najwyższym poziomie, co stawia nas w czołówce miast europejskich. Młodzież musi mieć jednak perspektywy rozwoju, których brakuje, gdy w teatrze grana jest od kilkunastu lat ta sama sztuka. Jeżeli szybko nie przedstawimy młodym ludziom interesujących perspektyw rozwoju, skorzystają oni z oferowanego przez władze miejskie wyboru - wyjechać z Łodzi Fabrycznej do Warszawy albo odlecieć z Lublinka na Wyspy.

Drugim elementem wspierania kultury przez gminę powinien być outsourcing usług. Miasto w swojej strategii musi uwzględnić zakres swoich zainteresowań w obszarze kultury i zamawiać konkretne projekty. Należy zacząć od wydarzeń powszechnie dostępnych: małych koncertów plenerowych, edukacji artystycznej w szkołach, rozbudowy oferty domów kultury, po angażowanie gwiazd światowego formatu. Sytuacja jest podobna do tej, jaką jest zamawianie wszelkich innych usług.
Po to łodzianie płacą podatki, aby czuć się bezpiecznie, mieszkać na czystych osiedlach, przemieszczać się po dobrych drogach i uczestniczyć w najważniejszych wydarzeniach kulturalnych. Outsourcing usług powoduje również sytuację, w której instytucje kultury - jeżeli są dobrze zarządzane, a ich polityka przemyślana -mają pewność dostępu do środków publicznych. Łódź ma już duże doświadczenia w tego typu wspieraniu kultury, która nie jest związana z dotacjami sektora publicznego. Znakomitym tego przykładem, obok na przykład Klubu Łódź Kaliska, jest kompleks byłej Wytwórni Filmów Fabularnych na Łąkowej.

Łódzka firma TOYA od 2007 roku konsekwentnie reaktywuje i przywraca do życia miejsce dawnej WFF, zachowując jednocześnie jej charakter. Dawny "Pałac Dźwięku" został kompleksowo wyremontowany i wyposażony w sprzęt najnowszej technologii. W halach zdjęciowych powstał Klub "Wytwórnia" z niebanalną ofertą artystyczną. A więc można! Wystarczy tylko (albo) znaleźć swoją niszę i jednocześnie realizować program rozwoju kulturalnego Łodzi. Musimy pamiętać także, że hale dawnej "Wytwórni" znajdują się poza centrum Łodzi. Nie zostało zrobione nic, aby je dobrze skomunikować z innymi częściami miasta, a pomimo to "Wytwórnia" uzyskuje coraz większy prestiż i zainteresowanie mieszkańców. Być może wpływ na to ma unikalność miejsca.

Aby promować Łódź jako miasto kultury, nie możemy, jak to się często zdarza, negować wzorców amerykańskich, czyli powiązania biznesu ze światem artystów. To Amerykanom w ostatnich 50 latach udało się stworzyć imperium kultury, oddziałujące na cały świat. Nie myślę tutaj tylko i wyłącznie o kulturze dla mas, ale również o kulturze "wysokiej". Działania na tym polu mogą przynieść wymierne korzyści finansowe inwestorom prywatnym i nie chodzi o zwykłą komercjalizację, tylko o znalezienie niszy, która połączy twórców z biznesem. Spektakl teatralny, wystawa fotograficzna lub plastyczna jest takim samym produktem biznesowym jak obrabiarka czy traktor. Jest skierowana do bardzo konkretnej rzeszy odbiorców.

W Łodzi mamy już dobre doświadczenia. W ramach prywatnych działań bądź społecznej odpowiedzialności biznesu (Corporate Social Responsibility) istnieją takie inicjatywy jak Atlas Sztuki, finansowany przez twórcę wielkiej łódzkiej firmy, Art Strefa - cykl koncertów, spektakli teatralnych i wydawnictw spierany przez ŁSSE SA czy promocja młodych plastyków, finansowana przez Amcor Rentsch. Jednak cały czas jest to tylko i wyłącznie nisza sponsoringowa. Władze miasta muszą dać jasny sygnał, aby prywatni przedsiębiorcy angażowali się we wspieranie kultury.

Aby uzyskać miano ŁSK2016 i trwale rozwijać Łódź jako europejską stolicę kultury, potrzebne są działania na styku sektora publicznego i prywatnego. Możliwości istnieją, radykalne reformy przełożą się na rozwój. I tylko - czy potrafimy i umiemy z tego skorzystać?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki