Płomienie wybuchły w nocy z wtorku na środę. Poszkodowane osoby zostały wypisane ze szpitala wczoraj popołudniu. Zabrał je tam właściciel firmy, który przyjechał na miejsce zanim dotarła straż pożarna. Spalił się cały budynek, maszyny i auto. Straty mogą sięgać kilku milionów złotych.
Strażacy otrzymali zgłoszenie o pożarze przy ul. Leśnej w Głownie po godz. 2. - Gdy przyjechały pierwsze zastępy, wszystko było w płomieniach. Pożar szybko się rozprzestrzeniał i trudno było go ugasić - mówi Tomasz Matusiak, rzecznik Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Zgierzu. - W ogniu stał cały dwukondygnacyjny budynek produkcyjny. Strażacy nie mogli wejść do środka, zanim nie opanowali ognia z zewnątrz. W akcji uczestniczyło 15 zastępów straży pożarnej zawodowej i ochotniczej, czyli łącznie 58 strażaków. Strażacy wynieśli z pogorzeliska butle gazowe do wózków widłowych. Nie wiadomo co było przyczyną pożaru. - Prowadzimy na miejscu czynności, które pozwolą ją ustalić - powiedział wczoraj popołudniu Adam Kolasa z zespołu prasowego policji w Łodzi.
Osoby, które zostały zabrane do szpitala przez właściciela zakładu, doznały obrażeń próbując gasić ogień. Były to jedyne osoby, które w nocy przebywały na terenie firmy.
- Na szczęście nic poważnego im się nie stało. Zostali wypisani ze szpitala - powiedział Zbigniew Kowalczyk, właściciel spalonego zakładu. Nie chciał rozmawiać o przyszłości firmy. - Proszę mi wybaczyć, ale muszę ratować swój biznes - wyjaśnił.
Władze Głowna jeszcze nie ustaliły, w jaki sposób mogłyby pomóc firmie i osobom, które z powodu pożaru mogą stracić pracę. - Jest za wcześnie, by ocenić, jak urząd może pomóc - mówi Grzegorz Urbanik, zastępca burmistrza Głowna.
Skrót najważniejszych wydarzeń tygodnia 28 marca-3 kwietnia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?